REKLAMA
  1. bizblog
  2. Pieniądze

Płaca minimalna 2023. Szykuje się rekordowy wzrost, RPP nie będzie zadowolona

Wygląda na to, że pensja minimalna w przyszłym roku skoczy o rekordowe 400 zł. Dotąd największą podwyżkę państwo zagwarantowało pracownikom w 2020 r. - o 350 zł. W dodatku zarabiający pensję minimalną mogą liczyć nawet na dwie podwyżki w przyszłym roku, a to wszystko przez inflację. A jak pensje rosną, to i z inflacją trudniej walczyć. Coraz bardziej realny staje się scenariusz, w którym stopy procentowe będą musiały urosnąć do 8 proc. No, chyba że… RPP sobie odpuści i przestanie walczyć o obniżenie inflacji, uznając, że z rządem nie wygra.

01.05.2022
15:17
rekompensaty-od-rzadu-rachunki
REKLAMA

3 416,30 zł - tyle w przyszłym roku może wynieść pensja minimalna w Polsce - pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. To podwyżka o 406,30 zł w stosunku do tego roku. PiS od lat istotnie podnosi minimalne wynagrodzenie, ale przyszłoroczny skok może być rekordowy.

REKLAMA

Przypomnę, że jeszcze w 2015 r. pensja minimalna w Polsce wynosiła 1750 zł, w 2017 r. 2000 zł, w 2019 r. 2250 zł i wówczas Jarosław Kaczyński obiecywał, że w 2022 r. wyniesie 3630 zł, a w 2023 r. aż 4000 zł.

Ekonomiści łapali się wówczas na myśl o tych 4 tys. zł za głowę. I dziś widzimy, że te obietnice rzeczywiście należało włożyć miedzy bajki. Ale i tak rząd serwuje Polakom naprawdę szybkie tempo wzrostu płac. 

Wyczekujcie na 11 maja

Najwyższa kwotowa podwyżka płacy minimalnej dotąd miała miejsce w 2020 r., kiedy wyniosła 350 zł. A w 2023 r. pobijemy prawdopodobnie ten rekord.

Prawdopodobnie, bo to zależy od tego, ile wyniesie przeciętna płaca w I kw. 2022 r. Jeśli więcej niż 6021 zł, wówczas skok minimalnego wynagrodzenia w 2023 r. o 400 zł mamy jak w banku. A wszystko wskazuje na to, że spokojnie przekroczymy ten limit. Okaże się już 11 maja, kiedy GUS oficjalnie poda te dane.

Ciekawe też, że w przyszłym roku podwyżka pensji minimalnej nastąpi dwa razy - od 1 stycznia 2023 r. i 1 lipca 2023 r., a taka sytuacja jeszcze nigdy dotąd nie miała miejsca. Wszystko przez inflację.

Czy to już groźna spirala?

No i wszystko wygląda jak w krainie mlekiem i miodem płynącej, ale tylko pozornie. To wcale nie muszą być takie dobre informacje. Bo wzrost wynagrodzeń - tym bardziej rekordowo wysoki - to ryzyko podbijania inflacji. Ekonomiści nazywają to spiralą cenowo-płacową. Ceny rosną, więc pracownicy dostają podwyżki, większe kwoty wydają w sklepach, więc ceny tym bardziej rosną. To błędne koło bardzo trudne do zatrzymania. I bardzo groźne dla gospodarki.

Czy mamy z nim już do czynienia? Ekonomiści patrzą w dane i wcale nie są zgodni.

Firmy mogą podnosić ceny, bo konsumenci to akceptują, bo rosną płace. W tym sensie płace są źródłem wzrostu cen – wyjaśnia na Twitterze dziennikarz „Rzeczpospolitej” Grzegorz Siemiończyk.

Ale tak naprawdę w tej chwili nikt nie ma pewności, że spirala płacowo-cenowa już się wydarzyła. I ekonomiści trzymają kciuki, żeby żądania podwyżek płac w całej gospodarce, nie tylko wśród pracowników zarabiających minimalną krajową, przygasły, bo inaczej RPP może nie mieć wyjścia i zaszaleć z kolejnymi podwyżkami stóp procentowych. 

Co to znaczy w obecnych realiach „zaszaleć”?

Prognozy dotyczące podwyżek stóp do 6-7 proc. dziś na nikim nie robią wrażenia - to raczej scenariusz bazowy. Ale jak pracownicy dalej będą cisnęli pracodawców o podwyżki, a ci ulegną, czas za scenariusz bazowy uznać stopy procentowe na poziomie 8 proc. - uważają analitycy banku Citi Handlowy.

Choć tempo podwyżek stóp w drugiej połowie roku prawdopodobnie byłoby wolniejsze niż notowane dotychczas, cykl potrwałby dłużej, pchając docelową stopę powyżej 8 proc. Rząd mógłby poluzować politykę fiskalną, by wspierać gospodarstwa domowe, ale tak długo, jak RPP będzie zdeterminowana do sprowadzenia CPI z powrotem do celu, taka decyzja doprowadziłaby tylko do jeszcze większych podwyżek stóp – napisali analitycy.

A to nadal wariant w miarę optymistyczny dla polskiej gospodarki. Pesymistyczny, acz również prawdopodobny polega na tym, że NBP po prostu sobie odpuści i przestanie starać się obniżać inflację, starając się doprowadzić ją do celu. Tak, może to zrobić.

Na przykład reakcja polityki pieniężnej może być opóźniona lub może być niewystarczająca, aby zrównoważyć wpływ luzowania fiskalnego. Alternatywnie, w związku z ogłoszonym przez rząd wsparciem dla kredytobiorców (wakacje kredytowe, zamiana WIBOR na inną stawkę) Rada mogłaby powstrzymać się od zdecydowanego zacieśnienia – pisze Citi Handlowy w raporcie.

REKLAMA

I wtedy stopy procentowe wcale nie będą tak rosły. Kredytobiorcy się ucieszą. Tylko wszyscy Polacy trochę mniej, bo już nikt nie będzie z inflacją walczył. I to dlaczego? Bo siłowanie się na rękę wygrają politycy zamiast ekonomistów.

Bo kto jeszcze nie zauważył - RPP walczy o obniżenie inflacji, a rząd udając, że chroni przed nią Polaków, tak naprawdę inflację podbija - nie tylko pakietem ratunkowym dla kredytobiorców, ale przede wszystkim obniżką PIT z 17 do 12 proc.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA