Gruchnęła wieść, że państwo chce położyć rękę na pieniądzach Polaków. Kto może, chce się wycofać. Niestety nic z tego
Uciekać trzeba nie raz, nie dwa, a regularnie co cztery lata, bo wtedy państwo automatycznie zapisuje do PPK wszystkich, również tych, co raz już powiedzieli jasno, że nie chcą być w tym programie. A dlaczego właściwie nie chcą? To przerażające, ale połowa badanych twierdzi, że boi się, że państwo im te pieniądze w końcu zabierze.
Najpierw cukierek. Biuletyn PPK, którego rolą jest edukować i zachęcać do Pracowniczych Planów Kapitałowych, w grudniu pochwalił się, że przykładowy uczestnik, zarabiający 5 300 zł, który w programie jest od początku, czyli od grudnia 2019 r., w zależności od funduszu osiągnął od 88 proc. do 99 proc. zysku.
Wow! Nieźle, bo przecież po drodze była giełdowa panika covidowa, potem giełdowa panika wojenna i jeszcze dramat na obligacjach.
Te zyski są tak spektakularne dlatego, że wlicza się do nich nie tylko stopę zwrotu zarządzających funduszami, ale też wpłaty pracodawcy, wpłaty powitalne i dopłaty roczne państwa.Na przykład w ostatnim miesiącu na konta uczestników PPK wpłynęło 13,35 mln zł tylko z tytułu wpłat powitalnych i dopłat rocznych. A tych uczestników jest obecnie 2,5 mln.
I tu dochodzimy do sedna, bo z tymi PPK jest bardzo marnie.
Siłą do PPK! Uszczęśliwimy Polakom na siłę
Uprawnionych do tego, żeby zostać członkiem PPK jest 11,5 mln Polaków (z grubsza to ci zatrudnieni na etacie). Kiedy PiS PPK wymyślił w 2018 r., zakładał, że 75 proc. wszystkich uprawnionych pracowników będzie z PPK korzystać. Minęły od tamtej pory cztery lata, właściwie to trzy od samego startu programu, a poziom partycypacji jest zaledwie na poziomie 34,3 proc.
Mało. Zwłaszcza że Polacy zaciągani są do PPK siłą. Rzecz w tym, że każdy uprawniony zapisywany jest do PPK automatycznie, ale jak nie chce w tym uczestniczyć, sam musi się wypisać. Determinacja pracowników okazała się większa, niż ktokolwiek zakładał, bo wypisała się zdecydowana większość.
Ale to nie koniec łapanki, bo jak ktoś uciekł z PPK raz, będzie musiał uciekać i drugi, i trzeci też i tak co cztery lata. Ustawodawca założył bowiem, że Polaków trzeba do PPK zaciągać siłą, to może w końcu kiedyś odpuszczą tę ucieczkę i już zostaną. Z korzyścią dla samego siebie – żeby było jasne.
No więc kolejna łapanka będzie na przełomie marca i kwietnia 2023 r. Wtedy wszyscy, którzy już wcześniej się wypisali, zostaną ponownie automatycznie zapisani. Ciekawe, ilu będzie się chciało nadal uciekać. Niestety zakładam, że wielu, bo okazuje się, że PPK mają fatalny wizerunek.
Przyjdzie rząd i zabierze nam pieniądze z PPK
Wiecie, co na temat PPK myślą pracownicy? Po pierwsze, że to polityczna zabawa, po drugie to nie korzyść, a obciążenie domowego budżetu, a po trzecie, i chyba najważniejsze, państwo może nam zabrać te pieniądze!
Zbadała to dokładnie firma Mentor wspólnie z Politechniką Częstochowską, przepytując pracodawców i pracowników. Wyszło im, że aż 48 proc. badanych obawia się, że państwo okaże się złodziejem. Oni co miesiąc będą odbierać sobie od ust kilka stówek, a po kilku latach przyjdzie rząd i wszystko zabierze.
40 proc. uważa PPK za kolejne obciążenie budżetu domowego. Takk, OBCIĄŻENIE, nie inwestycję. Wiecie, co myślę? PPK ma po prostu fatalną komunikację i zupełnie nie potrafi przebić się z informacjami, jakie stopy zwrotu przynosi PPK.
Co ciekawe, większość pracowników w ogóle nie postrzega PPK jako benefitu pracowniczego, a przecież jak jesteś w PPK, pracodawca ma obowiązek dorzucać na twoje konto 1,5 proc. wynagrodzenia. To minimum, maksimum to 4 proc. I rozsądek podpowiada, że to powinien być jeden z elementów negocjacji z pracodawcą, tak jak inne benefity. A Polacy mają to w nosie, niczego nie negocjują i jeszcze odrzucają to, co im się należy.
Bo to, że pracodawcy, którzy też brali udział w badaniu, PPK nie są gremialne przychylni, to nie ma się co dziwić, dla nich to dodatkowy koszt, nie żadna korzyści. 40 proc. z nich nie widzi żadnych zalet PPK. To i tak w sumie mało. Ale to nie ma znaczenia.
Te badania dość jasno pokazują, że autozapis, który szykuje się wiosną, niewiele pomoże, a zakładam, że jeszcze bardziej rozwścieczy pracowników, że znów muszą wypełniać papierki, by wyplątać się z czegoś, czego nie chcą. Skuteczniej byłoby im zacząć w końcu uzmysławiać, że powinni chcieć, niż zaciągać siłą i liczyć, że nie zechce im się uciekać.