REKLAMA

Komisja Europejska chce, żeby palacze zniknęli. Ten plan jest bardzo ryzykowny

Bruksela podzieliła się w sprawie sposobów na walkę z papierosami. Komisja Europejska stawia sobie ambitny cel: w 2040 r. dymem zaciągać się będzie co najwyżej 5 proc. obecnej populacji palaczy. Jak chce to osiągnąć? Poprzez edukację. Parlament Europejski i środowisko medyczne mają jednak wątpliwości, bo w tym wypadku może sprawdzić się powiedzenie „łatwo powiedzieć, trudniej zrobić”.

Komisja Europejska chce, żeby palacze zniknęli. Ten plan jest bardzo ryzykowny
REKLAMA

Komisja Europejska wzięła na celownik osoby palące papierosy w ramach planu Europe’s Beating Cancer Plan. Trudno się temu dziwić. Dym papierosowy zawiera kilkadziesiąt rakotwórczych substancji, a puszczanie dymka to jedna z głównych przyczyn zachorowań na nowotwory.

REKLAMA

Plan Komisji zakłada, że do 2040 r. przy papierosach pozostanie mniej więcej co 20. palacz. Biorąc pod uwagę, że według Eurobarometru pali obecnie 23 proc. Europejczyków. Możemy więc oszacować, iż w szponach nikotynowego nałogu tkwi ok. 102 miliony osób. Przytłaczająca większość, bo 97 proc. z nich, pali papierosy. I teraz KE chciałaby w 18 lat zmusić do rzucenia... 97 mln ludzi! Na pierwszy rzut oka - szalona liczba.

Czy te zamierzenia mają szansę się powieść? Wątpliwości pojawiają się nawet w samej Unii. Parlament Europejski generalnie zgadza się co do kierunku zmian, ale wskazuje, że KE podchodzi do walki z paleniem mało realistycznie. Skąd to przekonanie u Europosłów?

Być może z danych Eurobarometru samej Komisji Europejskiej

Niemal połowa (49 proc.) palących Europejczyków przyznała w nim, że nie chce rzucić tego nałogu. Do korzystania z zalecanej przez WHO tzw. terapii nikotynozastepczej w postaci plastrów i gum do żucia z nikotyną przyznaje się tylko 13 proc. Europejczyków. A w Polsce liczba palaczy od 10 lat stoi praktycznie w miejscu.

Komisja uważa, że wystarczy palaczy dalej uświadamiać, co dzieje się z ich płucami i resztą organizmu, gdy wtłacza się do nich dym papierosowy. Parlament Europejski i wielu przedstawicieli środowiska medycznego proponują jednak urealnienie europejskiego planu walki z rakiem. Pojawił się temat wykorzystania alternatywnych wyrobów z nikotyną do walki z papierosami. Tzw. snusy (sproszkowany tytoń), e-papierosy czy podgrzewacze tytoniu mają nad zwykłymi papierosami kluczową przewagę – nie są aż tak toksyczne, bo nie spalają tytoniu i nie mają dymu. A to właśnie podczas spalania wyzwala się najwięcej rakotwórczych substancji.

tyton-komisja-europejska class="wp-image-1926991"
KE uważa, że wystarczy palaczy dalej uświadamiać, co dzieje się z ich płucami i resztą organizmu, gdy wtłacza się do nich dym papierosowy. Fot. Shutterstock

KE na te wyroby patrzy jednak z dużą niechęcią. Nie przekonują ją badania naukowe, które potwierdzają niższy potencjał rakotwórczy takich wyrobów w porównaniu z papierosami. Urzędnicy skupiają się na walce z branżą tytoniową jako taką, uderzając także w rynkowe nisze. Przykład? Komisja dąży do zdelegalizowania w UE smakowych wkładów do podgrzewaczy tytoniu, tak jak wcześniej zrobiła to z mentolowymi papierosami. W Unii z takich podgrzewaczy korzysta 1 proc. konsumentów, e-papierosów używa raptem 2 proc. Europejczyków. Pisaliśmy o tym na Bizblog.pl w materiale: UE chce nielegalnie zakazać smakowych wkładów do podgrzewaczy. Polska nie protestuje, a ma w tym interes.

Europosłowie nie dają jednak za wygraną. W lutym przegłosowali poprawki do planu walki z rakiem i wprowadzili poprawki, które nie tylko otwierają Komisji drogę do samodzielnego zbadania skutków korzystania przez palaczy z alternatyw w porównaniu ze skutkami palenia papierosów, co wręcz zachęcają samą Komisję do takich działań. Takie poprawki wymuszają na Komisji całkowitą zmianę jej optyki: KE zestawiała bowiem alternatywy z całkowitym rzucaniem palenia, a nie z papierosami. Europosłowie zaś stwierdzili, że to nonsens, jak porównywanie gruszek do jabłek, ponieważ alternatywy z nikotyną trzeba porównywać do innych wyrobów z nikotyną, czyli – w tym wypadku – do papierosów. 

Trudno powiedzieć, jak zakończy się ta wewnątrzunijna batalia. Warto jednak zwrócić uwagę, że wiele krajów spoza UE wybiera ścieżkę zaproponowaną przez Parlament Europejski. Przykład? Nowa Zelandia, czyli kraj, który doszedł do wniosku, że promocja wśród palaczy e-papierosów i podgrzewaczy jest "mniej kosztowną i ryzykowną dla zdrowia alternatywą".

Osoby urodzone po 2004 r. nie mogły legalnie kupić tam papierosów

Opinię o niższej toksyczności i rakotwórczości alternatywnych wyrobów z nikotyną wyraziły już także holenderskie (RIVM) i japońskie (JNIPH) urzędy zdrowotne. Naukowcy z Niderlandów stwierdzili, że podgrzewacze zmniejszają ekspozycję na osiem rakotwórczych substancji zawartych w dymie od 10 do 25 razy. Zastrzega przy tym, że nie oznacza to, iż są całkowicie nieszkodliwe. Rekomendowaną decyzją pozostaje oczywiście całkowite rzucenie palenia. Ale sygnał jest jasny.

Wśród zwolenników polityki „harm reduction”, polegającej na przerzucaniu się z papierosów na mniej szkodliwe zamienniki, często pojawia się także przykład Szwecji – światowej „stolicy snusów”. Rząd przyjął też plan, zakładający redukcję liczby palaczy do 5 proc. do 2025 r. Efekt? Szwecja ma dzisiaj najniższy odsetek osób chorujących na raka płuca – „typową” chorobę palaczy papierosów. Przywiązanie do snusów jest tam tak silne, że gdy przed przystąpieniem do Unii wspólnota chciała zakazać ich obrotu, szwedzcy politycy przekonywali, że może to zniechęcić mieszkańców do zagłosowania za wejściem do UE.

REKLAMA

Dzisiaj przykład Szwecji mógłby być dla reszty Unii Europejskiej pewnym drogowskazem. Pytanie, czy Komisja Europejska będzie chciała na ów drogowskaz w ogóle zerknąć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA