Hipokryzja Brukseli nie zna granic. Ekologicznie ma być tylko w UE, ale już importować możemy tony syfu
Wychodzi na to, że Bruksela chce odciążyć Nowym Zielonym Ładem środowisko w innych krajach członkowskich. Kondycja klimatu poza granicami UE już taka ważna nie jest.
Zwolennicy Nowy Zielonego Ładu w UE podejmują działania, które mają na celu polepszyć kondycję klimatu. Ale tylko na terenie Starego Kontynentu. Sytuacja w Azji, Afryce i obu Amerykach już ich aż tak bardzo nie interesuje. Dobrym przykładem tej klimatycznej hipokryzji jest import produktów rolnych (w skali globalnej UE w tym względzie wyprzedzają jedynie Chiny). Dzięki sprowadzaniu żywności z zagranicy Bruksela może liczyć na mniej intensywną działalność rolniczą na terenie Europy.
Nowy Zielony Ład tylko w granicach Europy
Troska o klimat nie przeszkadza unijnym urzędnikom, by podpisywać umowy na import produktów rolnych z krajów, które raczej z ochroną klimatu są na bakier. W ten sposób UE podpisała umowy na import z USA (te decyzją prezydenta Donalda Trump wycofały się z Porozumienia Paryskiego), Malezją, Brazylią, Argentyną, Paragwajem i Urugwajem, czyli krajami, które do woli stosują pestycydy, herbicydy i organizmy modyfikowane genetycznie. Te z kolei w Europie są ściśle ograniczone lub zakazane.
Innym przykładem jest kwestia zalesienia. Bruksela podaje, że w latach 1990-2014 lasy europejskie powiększyły się o 9 proc., czyli o powierzchnię odpowiadającą mniej więcej wielkości Grecji (13 mln ha). Ale jednocześnie przemilcza, że w tym samym czasie wylesiono ok. 11 mln ha, głównie w Brazylii i Indonezji na produkcję nasion roślin oleistych przede wszystkim na potrzeby Europy. A przecież w zmienionej dyrektywie w sprawie odnawialnych źródeł energii z 2018 r. stoi, że nasiona roślin oleistych, takich jak soja, nie powinny być pozyskiwane z niedawno wylesianych gruntów. Niestety nikt tej regulacji nie przestrzega. Inną sprawą jest to, że UE importuje z Brazylii wołowinę o wartości 500 mln dol. rocznie, a większość jest dostarczana przez przedsiębiorstwa, które zaopatrują się w mięso na obszarach, które jeszcze kilka lat wcześniej były Puszczą Amazońską.
GMO nie jest takie złe?
Nowy Zielony Ład dla UE cały czas nie potrafi sobie też poradzić z importem organizmów zmodyfikowanych genetycznie (GMO). Ich stosowanie w unijnym rolnictwie mocno ograniczono już w 1999 r. Ale tylko na papierze. Bo Bruksela dalej sprowadza genetycznie zmodyfikowaną soję i kukurydzę z Brazylii, Argentyny, USA i Kanady. Co więcej UE zdaje sobie doskonale sprawę, że w ciagu ostatnich 10 lat w przypadku niektórych upraw w Stanach Zjednoczonych stosowanie herbicydów, w tym glifosatu, czyli substancji zabronionych w UE, uległy podwojeniu. W Brazylii od 2014 r. zużywa się już 60 kg narowów na tonę soi. Normy unijne to raptem 13 kg. Nie inaczej jest w przypadku pestycydów. Ich użycie wzrosło u ośmiu z dziesięciu największych partnerów handlowych UE. O skali problemu niech świadczy fakt, że w samej tylko Brazylii od 2016 r. zatwierdzono 193 pestycydy zakazane przez Brukselę.
Emisja CO2? Na razie to błędne koło
Zapisy Nowego Zielonego Ładu dla UE nijak się mają do faktycznego ograniczania emisji CO2. Przynajmniej na razie bardziej to przypomina chwalenie się dokonaniami na papierze. W ramach bowiem Porozumienia Paryskiego liczenie emisji dwutlenku węgla dotyczy wyłącznie tej wytwarzanej w danym kraju, a nie emisji związanej z konsumpcją towarów wytwarzanych za granicami wspólnoty. Dzisiaj w ten sposób każdy obywatel UE importuje ok. tony dwutlenku węgla rocznie w towarach sprowadzanych do Unii.
Co się musi stać, żeby to zmienić? Jednym ze sposobów jest zachęcanie Europejczyków do spożywania mniejszej ilości mięsa i nabiału. To wcale nie jest takie łatwe zadanie, o czym świadczy ostatnia bitwa o wegeburgery w Parlamencie Europejskim. Lobby dążące do zakazania nazw nawiązujących do produktów mięsnych co prawda przegrało ostatecznie batalię, ale fakt, że temat stanął na porządku obrad PE świadczy o tym, jak duży jest opór przeciwko promocji zdrowej żywności ze strony koncernów.
Innym działaniem powinno być przywracanie do rolnictwa opuszczonych gruntów o mniejszej różnorodności biologicznej lub wykorzystywanych wcześniej do celów pozarolniczych. Warto przy tej okazji pamiętać, że pogoń za większym PKB będzie miała też swoje przykre dla środowiska konsekwencje: zmniejszenia zasobów węgla w lasach, zmniejszenia różnorodności biologicznej i zwiększenia zanieczyszczenia rolniczego w Europie.