Będziemy nadal truć się smogiem w najlepsze. Nowych norm jakości węgla na razie nie będzie
Pamiętacie jeszcze awanturę o nowe normy jakości paliw stałych, które miały raz na zawsze pogrzebać wprowadzająca w błąd klientów nazwę ekogroszek? Ministerstwo Klimatu i Środowiska przyznaje, że w najbliższych miesiącach nie ma co sobie tym zaprzątać głowy, bo taka jest sytuacja geopolityczna i trzeba zadbać o własne bezpieczeństwo energetyczne. Tymczasem wieści o polskim smogu właśnie docierają do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Najpierw chronologia wydarzeń: poprzedni szef Ministerstwa Klimatu i Środowiska Michał Kurtyka pod koniec swoich rządów, w drugiej połowie 2021 r., zapowiedział nowe normy jakości paliw stałych. I tak ekogroszek miał stać się groszkiem II. W stanie roboczym z wilgotności nie wyższą niż 11 proc. Zawartość popiołu miała z kolei zmieścić się w przedziale od 2 do 7 proc., a wartość opałowa (w stanie suchym) miała być powyżej poziomu 28 MJ/kg. Takie plany rozsierdziły górników. A że Kurtyka przez źle prowadzone negocjacje z Czechami w sprawie kopalni Turów i tak miał kiepskie notowania w rządzie, to niedługo potem stracił stanowisko na rzecz Anny Moskwy.
Ta w pierwszej kolejności przyspieszyła rozmowy z naszymi południowymi sąsiadami i zepchnęła normy jakości paliw stałych na boczny tor. Potem sytuacja dodatkowo się skomplikowała. Rosja napadła na Ukrainę, a też coraz bardziej we znaki dawał się nakręcany przez Gazprom kryzys energetyczny. I o tym, żeby skończyć z „ekogroszkiem” nikt już nie myślał. Rząd poszedł nawet w odwrotnym kierunku i dopuścił do sprzedaży węgiel brunatny, a miały węglowe stały się standardem w ogłoszeniach aukcyjnych, a potem też w sklepie PGG.
Czy w takim razie temat nowych norm jakości węgla w Polsce przepadł całkowicie? Właśnie poznaliśmy stanowisko MKiŚ w tej sprawie.
Nowe normy jakości węgla jeszcze muszą poczekać
Okazuje się, że sprawa wcale nie jest całkiem przegrana. Być może w przyszłym roku nowe normy jakości węgla jednak nastaną. Ale na razie trzeba uzbroić się w cierpliwość. W dobie wojny w Ukrainie i pod presją kryzysu energetycznego resort klimatu nie zamierza sobie teraz tym zaprzątać głowy. I nikt żadnych norm węgla nie będzie sprawdzał jeszcze przez przynajmniej cztery miesiące.
Ale to wcale nie znaczy, że już w maju zacznie się porządkowanie węglowego podwórka i eliminowanie tych paliw najbardziej szkodliwych. Bardzo możliwe, że na nowe normy jakości poczekamy jeszcze dłużej. Taką furtkę zostawia sobie Anna Moskwa, szefowa resortu.
A o polskim smogu robi się właśnie głośno na całą Europę
I właśnie dopuszczenie najgorszej jakości paliw ma stać za fatalnym stanem powietrza w trakcie tegorocznego sezonu grzewczego. Nie dość, że przekroczenie norm dla pyłów zawieszonych PM2,5 o nawet 2000 proc. i więcej stało się już w naszym kraju standardem, to dodatkowo wcale nie dotyczy tylko południa kraju. Takie stężenia odnotowywane są już w całej Polsce, nad morzem też. A o sile polskiego smogu i stosunku do niego polskich władz za chwilę dowie się cała Europa.
Wszystko za sprawą pięcioro mieszkańców Warszawy, którzy wspólnie z Fundacją ClientEarth Prawnicy dla Ziemi oraz Stowarzyszenie Miasto Jest Nasze postanowili zawalczyć o prawo do czystego i zdrowego powietrza dla siebie i dla swoich bliskich przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.
Ich walka rozpoczęła się we wrześniu 2021 r., gdy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie trafiła skarga, w której zarzucili władzom Mazowsza brak skutecznych środków naprawczych, które gwarantowałyby poprawę powietrza w tempie wymaganym przepisami prawa. Ale we wrześniu br. Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że osoby indywidualne ani organizacje pozarządowe nie mają prawa do zaskarżania programów ochrony powietrza.
Końca tego sporu nie doczekał się mieszkaniec warszawskiego Mokotowa Janusz Uljasz, który zmarł na zawał kilka tygodni po złożeniu skargi do WSA. Jego walkę kontynuuje teraz syn Tomasz.