Trzęsienie ziemi na światowym rynku nieruchomości. Evergrande jest już właściwie bankrutem
Chiński gigant budowlany Evergrande po raz pierwszy nie spłacił w terminie odsetek od zagranicznego zadłużenia, a agencja Fitch obniżyła rating spółki do poziomu „restricted default”. Oznacza to ograniczoną niewypłacalność, czyli bankructwo bez formalnej upadłości. Upadek chińskiego kolosa od dłuższego czasu wyglądał jak scena filmowa w zwolnionym tempie – nikt nie miał nadziei, że katastrofy uda się uniknąć, a jej konsekwencje będą odczuwalne na całym świecie.
Jeszcze na początku grudnia zarząd Evergrande zapewnił w komunikacie giełdowym, że zamierza współpracować ze swoimi wierzycielami w planie restrukturyzacji. Plan ten zakłada objęcie restrukturyzacją wszystkich zagranicznych obligacji oraz zobowiązań dłużnych. W praktyce oznacza to, że instytucje, które pożyczyły spółce pieniądze, raczej ich nie odzyskają, a przynajmniej w większej części.
Upadek Evergrande to olbrzymi problem dla władz w Pekinie, które obawiają się, że niewypłacalność tej spółki, której zadłużenie wynosi niebotyczne 300 mld dol., może doprowadzić do wielkiego kryzysu zadłużenia w całym chińskim sektorze nieruchomości.
Władze zdecydowały się przejąć ręczne sterowanie w spółce. Założyciel i prezes Hui Ka Yan został wezwany przez rząd południowej prowincji Guangdong, gdzie ma siedzibę, w zeszłym tygodniu po tym, jak firma poinformowała, że planuje współpracować z wierzycielami nad planem restrukturyzacji.
Bloomberg donosi, że urzędnicy wyślą też grupę roboczą, która ma przeprowadzić kontrole wewnętrzne i zapewnić normalne funkcjonowanie firmy. W poniedziałek Evergrande poinformował, że wysłannicy rządu zajęli większość miejsc w nowym komitecie zarządzania ryzykiem w firmie.
Jak pisał Adam, Evergrande jest zadłużone głównie u państwowych podmiotów i inwestorów. Firma odeszła daleko od swojej podstawowej działalności, inwestując w budowę parków rozrywki i sztucznej wyspy, kupiła też klub piłkarski. Wraz z Evergrande pogrąża się cały sektor budowlany, a chińscy deweloperzy mają coraz większe problemy z zaciąganiem nowych pożyczek na spłacanie starych.
Od dłuższego czasu chińskie władze dawały do zrozumienia, że nie mają większej ochoty na ratowanie upadłego kolosa. Przywódca Chin Xi Jinping wskazywał, że skończyły się czasy beztroskiego zadłużania się przez wielkie chińskie firmy, które według Pekinu za bardzo wymknęły się spod kontroli władz. Na własnej skórze przekonał się o tym założyciel Alibaby Jack Ma, a ostatnio poważnych tarapatach jest „chiński Uber”, czyli spółka Didi.