Netflix chciał być jak Profesor. Reklamą Domu z Papieru ograł system, ale będzie musiał dopłacić
Rzeźba Salvadora Dalego na Rynku Głównym w Krakowie bardzo krótko była instalacją artystyczną. Po burzy w internecie urzędnicy ratusza stwierdzili, że to jednak jest reklama serialu na platformie Netflix. Inicjatorzy akcji muszą teraz sięgnąć do portfela, ale o rozgłos nie muszą się już martwić.
Fot. Jacek Bereźnicki/Bizblog.pl
Rzeźba miała pasować do umieszczonej u stóp Wieży Ratuszowej rzeźby Igora Mitoraja. Za takie czasowe udostępnienie tej powierzchni urzędnicy z grodu Kraka zwyczajowo liczą 2 zł za metr kwadratowy za każdy dzień. I wyszło im, że stawka w przypadku pracy przedstawiającej słynnego surrealistę to 274 zł.
Czytaj też:
Charakterystyczna maska to dla każdego fana serialu "Dom z papieru" oczywiste nawiązanie do hiszpańskiego przeboju, ale autorzy instalacji najwyraźniej uznali, że widz może nie odczytać tego sygnału i na postumencie z dykty nie tylko umieścili nazwę serialu, ale nawet logo "Netflix".
W przypadku urzędników krakowskiego wydziału kultury i dziedzictwa narodowego nawet to nie pomogło i reklamę wzięli za dzieło sztuki.
Okazuje się, że oparli się wyłącznie na materiałach złożonych w magistracie i nie pofatygowali się sprawdzić, co tak naprawdę wyrosło na Rynku Głównym.
W sieci zawrzało, urzędnicy poszli na kontrolę
Gdy wokół reklamy za komiczne pieniądze zrobiło się głośno, urzędnicy postanowili wybrać się w teren. W ten sposób ujawnili nieznane im wcześniej fakty.
Ustalili, że na terenie przedsięwzięcia znajdują się także elementy reklamowe
- mówi Grażyna Rokita z biura prasowego krakowskiego ratusza.
Gdy już zorientowali się, że dzieło sztuki to w istocie reklama, urzędnicy dokonali korekty opłaty, kwalifikując ekspozycję rzeźby jako przedsięwzięcie z elementami komercyjnymi. To już oznacza stawkę 37 zł/m2 dziennie, co daje łączną kwotę 5078 zł
Netflix nie widzi problemu i jak trzeba, to dopłaci
Producenci serialu “Dom z papieru” nie do końca rozumieją całe to zamieszanie. Ich zdaniem w przesłanej wcześniej krakowskim urzędnikom dokumentacji wszystko było jasne. Cele takiej akcji także miały być dostatecznie zaakcentowane. Jeżeli jednak dojdzie do zmiany klasyfikacji i rzeźba będzie uznana za reklamę — należną kwotę dopłacą.