Szkoły są dla ministra Czarnka jak baseny, muzea i siłownie. Nauka zdalna chyba do czerwca
Nauka zdalna znowu rządzi, ale nie dlatego, że w szkołach koronawirus zarażał bezobjawowo na całego – tłumaczy minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Chodzi o przemieszczanie się rodziców z dziećmi i dostawców jedzenia też, co ma mieć katastrofalny efekt epidemiczny. I to właśnie dlatego dzieci uczą się w domach.
Szef Ministerstwa Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek przyznaje, że w jego ocenie „nauka zdalna jest przykrą koniecznością, bo w żaden sposób nie jest w zastąpić nauczania stacjonarnego”. Ale mylą się wszyscy ci, którzy ów „przykrą konieczność” kojarzą z bezobjawowo najczęściej zagrażającymi się COVID-19 dziećmi. Błędne tym samym jest myślenie, że rządzący zamknęli kolejny raz szkoły i wysłali dzieci na nauczanie zdalne, żeby te potencjalne źródła wirusa w zarodku pokonać. Okazuje się, że nic z tych rzeczy. Rąbka tajemnicy uchyla sam szef MEiN.
Chodzi o kwestię przemieszczania się i zwiększonych relacji między ludźmi. To kilka milionów osób w ruchu każdego dnia. Trzeba ten ruch powstrzymać
- zdradza Czarnek w rozmowie z Onetem.
Nauka zdalna, bo ludzie się przemieszczają
W listopadzie zeszłego roku Czarnek informował, że na doposażenie w sprzęt informatyczny, w związku z nauką zdalną w szkołach, trafi dodatkowych 300 mln zł. Jednak za chwilę może się okazać, że to tylko kropla w morzu potrzeb. Teraz bowiem okazuje się, że minister edukacji Przemysław Czarnek traktuje szkoły przede wszystkim jak ciągi komunikacyjne, podobnie jak zamknięte też w trakcie tego lockdownu baseny, muzea, czy siłownie. „Mówimy o 1,2 mln dzieci, a do tego trzeba dodać przemieszczających się rodziców i opiekunów, przewoźników oraz przedsiębiorców, którzy dostarczają posiłki” - wylicza szefa MEiN.
Przypomnijmy, że nauka zdalna obowiązuje wszystkich uczniów w Polsce, zgodnie z najnowszym rozporządzeniem, od 22 marca do 11 kwietnia. Szkoły jednocześnie dla uczniów z klas I-III mają obowiązek organizowania zajęć opiekuńczych, na wniosek rodziców, o ile ci zatrudnieni są w podmiotach wykonujących działalność leczniczą oraz innych osób realizujących zadania publiczne w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19.
Kiedy do szkół? Jak minie trzecia fala pandemii
Rozporządzenie dotyczące nauki zdalnej dla wszystkich uczniów obowiązuje do 11 kwietnia. Jaka jest szansa, żeby potem, przynajmniej najmłodsi uczniowie wrócili do szkolnych ławek? „Zobaczymy” - kwituje krótko i zwięźle minister Czarnek. Na razie szef MEiN namawia do walki z trzecią falą pandemii, którą głównie determinuje prawdopodobnie wariant brytyjski koronawirusa. Obecnie niestety żadnego wyhamowania nie widać. Dane z niedzieli wskazują na 14 578 nowych przypadków zakażenia koronawirusem na 49,1 tys. wykonanych testów (blisko 30 proc. pozytywnych wyników).
Nauka zdalna do końca roku szkolnego?
Absolutnie dzisiaj nie można wykluczyć scenariusza, w którym nauka zdalna zostaje a nami dłużej, a uczniowie uczą się na odległość do końca tego roku szkolnego. Takie rozwiązanie wszak już zastosowano w przypadku studentów i zajęć akademickich.
A co z młodszymi uczniami? Z pewnością MEiN, jak to miało miejsce rok temu, rozważa sytuację, w której nauka zdalna obowiązuje do końca roku szkolnego. Zresztą nie tak dawno zasugerował to prof. Andrzej Horban, doradca premiera ds. COVID-19, który w rozmowie z TVN24 przyznał, że sytuacja epidemiczna może poprawić się dopiero pod koniec maja. Biorąc pod uwagę nawet optymistyczny rozwój wypadków, na stacjonarną naukę zostanie raptem parę tygodni czerwca. O ile w ogóle.
Wykluczenie edukacyjne będzie rosnąć
Przy groźbie wydłużenia nauki zdalnej do końca roku szkolnego specjaliści coraz częściej zwracają uwagi na psychologiczne efekty tego uczenia się na odległość, bez interakcji dzieci ze swoimi koleżankami i kolegami. Z danych organizacji pozarządowej Centrum Cyfrowe wynika, że blisko połowa nauczycieli (48 proc.) wskazało, że w edukacji zdalnej nie uczestniczy co najmniej jedno z ich uczniów lub uczennic. W szkołach branżowych to jeszcze powszechniejsze zjawisko (58 proc.).
Liczba przypadków depresji, stanów lękowych, zaburzeń odżywiania wśród dzieci i młodzieży wzrosła w ciągu tych kilku miesięcy pandemii dramatycznie
- ostrzega Michalina Michorowska, współautorka raportu „Rozmawiaj z klasą. Zdrowie psychiczne uczniów i uczennic oczami nauczycieli i nauczycielek”.