A chcieliby mieć. Ale nie mogą, bo brakuje im zdolności kredytowej. A mogliby ją mieć, tylko ze względów bezpieczeństwa wstrętny KNF rzucił im kłody pod nogi. No więc teraz premier zapowiada, że te kłody czas już zabrać i obniżyć wysoki bufor bezpieczeństwa przy wyliczaniu zdolności kredytowej, który został podniesiony niecały rok temu. Banki i deweloperzy będą skakać z radości.
Może dojść do poluzowania warunków kredytowych - zapowiedział premier Morawiecki w wywiadzie dla Interii. Miał na myśli obniżenie bufora bezpieczeństwa dla kredytów przy obliczaniu zdolności kredytowej.
Dziś ów bufor wynosi 5 pkt. proc., co oznacza, że bank musi liczyć zdolność kredytową swoich potencjalnych klientów tak, jakby stopy stopy procentowe były o 5 pkt. proc. wyższe niż naprawdę są. A to oznacza, że obecnie aby dostać kredyt hipoteczny, trzeba zarabiać tyle, by udźwignąć hipotetyczną ratę kredytu oprocentowanego na niemal 12 proc. + marża, czyli w sumie ok. 14 proc.
Mało kto spełnia takie warunki, dlatego właśnie mamy zapaść w hipotekach.
Panowie, nie róbcie już cyrków
Ale ten bufora jeszcze całkiem niedawno wynosił jedynie 2,5 pkt. proc. Niedawno, czyli dokładnie rok temu. Dopiero w lutym 2022 r. Komisja Nadzoru Finansowego zdecydowała się go podnieść, co stało się de facto w kwietniu 2022 r.
Trochę późno. W kwietniu RPP po raz kolejny podniosła stopy procentowe do 4,5 proc., a więc podniesienie bufora bezpieczeństwa wydarzyło się wtedy, kiedy większość ryzyka się już zmaterializowała. Do tamtego czasu stopa referencyjna NBP wzrosła o 4,4 pkt proc., a od tamtego czasu już tylko o 2,25 proc.
Bankowcy do spółki z deweloperami od miesięcy płaczą, żeby bufor już obniżyć, bo im się kredyty i mieszkania przez to nie sprzedają. Przecież już po wszystkim, po co liczyć, że stopy mogą urosnąć jeszcze o 5 pkt proc., skoro wszyscy wiemy, że nie urosną już wcale, a nawet jeśli jakimś cudem urosną, to przecież nie o tyle — argumentują.
No i w końcu się chyba doczekali. Mimo że KNF, który rok temu te regulacje zacieśnił, jeszcze niedawno kpił w deweloperów, którzy próbowali pyskować, że ten bufor jest bez sensu.
Przypomnę, że Polski Związek Firm Deweloperskich już jesienią 2022 r. wnioskował do KNF o poluzowanie tych regulacji. Pomysł był taki: obniżcie bufor z 5 do 3 proc. Dla kredytów hipotecznych ze zmiennych oprocentowaniem i do 1 proc. dla tych ze stałą stopą. Przecież skoro stopy już wzrosły, a nie dopiero czekamy na ten wzrost, to tak wysoko ustawiony bezpiecznik nie jest już potrzebny.
I trochę mieli rację. KNF powinien podnieść bufor wtedy, kiedy stopy były na historyczne niskim poziomie bliskim zera, bo wiadomo było, że kiedyś w końcu wzrosną i trzeba przed tym chronić często mało rozważnych kredytobiorców. Czas na to był więc w latach 2020-2021, kiedy udzielono ponad 490 tys. kredytów hipotecznych i teraz to właśnie ci kredytobiorcy najbardziej cierpią z powodu wzrostu stóp i to również oni są najbardziej narażeni na kłopoty.
Ale KNF dał deweloperom prztyczka w nos i odpowiedział im, że urząd nie jest ani od sterowania popytem i podażą na rynku budowy mieszkań, ani nawet na rynku kredytów mieszkaniowych, ale jest od zapewniania stabilności i bezpieczeństwa sektora finansowego.
Kto powinien odczul ulgę dzięki RPP?
Też racja. Tylko premier ma chyba jednak inne zdanie, skoro mówi, że może jednak wkrótce dojść do porozumienia z sektorem bankowym i obniżenia bufora.
A żeby uspokoić czepialskich, a może i sam KNF, zaczyna opowiadać, że stopy procentowe naprawdę mogą zacząć spadać już w 2023 r.
A ja głupia myślałam, że w stopach chodzi o to, żeby ulgę polskie rodziny odczuły na zakupach z powodu spadku inflacji, a nie w banku przy spłacie raty za mieszkanie, bo to pierwsze odczują wszyscy, a to drugie tylko ci najbardziej zamożni, bo to oni zadłużają się na mieszkanie.