O tym, że jako kontynent zaczynamy pełnić rolę historycznej ciekawostki, słyszymy do dawna. Nic tak jednak nie boli, jak moment, w którym przekonujemy się o tym w praktyce. A najnowsza decyzja banku HSBC jest właśnie taką szpilą wbitą w samo serce Starego Kontynentu.
Elliott Brown/flickr.com/CC BY 2.0
HSBC ma zamiar zwolnić nawet 10 tys. pracowników – dowiedział się Financial Times. Wszystko przez to, że prognozowane zyski okażą się prawdopodobnie niższe od oczekiwanych.
Nie chodzi tutaj jednak wyłącznie o cięcia na samym dole struktur. Do tego, że banki zamykają swoje placówki i przenoszą klientów na strony internetowe i do aplikacji powoli się przecież przyzwyczajamy. Także w Polsce – w marcu KNF podał, że w ciągu roku poziom zatrudnienia w bankowości spadł o 2359 pracowników, a od 2008 r. wyparowało nam 20 tys. etatów.
HSBC plecami do Europy
Tym razem sprawa jest dużo poważniejsza. HSBC szykuje się do wyrzucenia nie tyle obsługi klienta, co osób stojących w korporacyjnej hierarchii wysoko nad nimi. W skrócie – obcina wysoko opłacane etaty.
Brytyjska firma to jeden z największych holdingów finansowych na świecie. Jest obecna w niemal 90 krajach na świecie, ma tysiące oddziałów rozsianych po całym globie. A teraz ta oto marka zdecydowała – wywalmy 10 tys. ludzi na twarz. Głównie w Europie, bo ja przekonuje nowy dyrektor naczelny Noel Quinn, dla HSBC to coraz mniej atrakcyjny rynek.
HSBC nie jest jedyne. Jeśli chodzi o europejskie banki duże cięcia zapowiedział też Deutsche Bank (18000), Commerzbank (4300) i Societe Generale (1600).
Marginalizowany kontynent
Decyzja HSBC boleśnie uświadamia Europejczykom, w jakim punkcie znajduje się dzisiaj Stary Kontynent. O tym, że politycznie straciliśmy na znaczeniu amerykańscy geopolitycy przekonują nas od lat. Europa pełni dzisiaj dla Azjatów funkcję skansenu. Miejsca, do którego fajnie udać się na wakacje, pooglądać rzymskie akwedukty, zachwycić się atmosferą Barcelony i historią Londynu. Ale prawdziwe życie toczy się gdzie indziej.
To dlatego Barack Obama podjął decyzję o skoncentrowaniu swojej uwagi na Azji Południowo-Wschodniej, a Donald Trump rozmawia o przyszłości z Władimirem Putinem nad głowami przywódców Wielkiej Brytanii i Francji.
Centrum światowej gospodarki powoli przenosi się na Wschód. Parag Khanna w książce „Drugi Świat” szacował, że w regionie Pacyfiku już teraz powstaje 60 proc. światowego PKB.
Ale z punktu widzenia banku istotne jest raczej co innego. Poniżej wykres pokazujący, jak zmieniała się mediana majątku przypadającego na jedną dorosłą osobę w latach 2000-2018.
Chiny już nas dogoniły i mimo różnych zawirować (jak te w Hong Kongu) nic nie wskazuje na to, by w przyszłości trend się odwrócił. Europejska gospodarka nie gra dzisiaj w Lidze Mistrzów, jest raczej starszym panem z rozrzewnieniem wspominającym parady Jana Tomaszewskiego, który zatrzymał Anglię.