REKLAMA

Polskie górnictwo ma nowego pełnomocnika w rządzie. Czy nowicjusz podniesie branżę z kolan?

Ministerstwo Aktywów Państwowych uspokaja górniczych związkowców i przekonuje, że niezależnie od rekonstrukcji polskiego rządu kontynuowane są rozmowy z Komisją Europejską w sprawie umowy społecznej, która zakłada m.in. dotowanie kopalni. Resort też w końcu wskaże wiceministra, który będzie odpowiedzialny za branże.

gornictwo-piotr-pyzik
REKLAMA

Minął już ponad miesiąc odkąd odpowiedzialny za górnictwo i transformację energetyczną w MAP Artur Soboń zmienił rządową posadę na tekę wiceministra rozwoju i technologii. Związkowcy bali się, że przez ten wakat skomplikują się rozmowy z KE w sprawie umowy społecznej. Ten dokument jest fundamentem polskiego modelu odchodzenia od węgla, który zakłada dotowanie kopalni kwotą nawet 3 mld zł rocznie. Bez takiej rządowej kroplówki polskie górnictwo czeka zapaść. Dość powiedzieć, że tylko do końca lipca branża odnotowała ponad 1,7 mld zł strat, z czego ponad 1 mld zł jest na koncie największej firmy górniczej w UE – Polskiej Grupy Górniczej. 

REKLAMA

Bez wstępnej zgody na prenotyfikację umowy społecznej od stycznia spółki węglowe nie będą mogły otrzymywać subsydiowania z budżetu państwa, co zagrozi ich płynności finansowej - związkowcy w liście do wicepremiera Jacka Sasina niczego nie owijają w bawełnę.

Nadjeżdża były poseł z Gliwic na białym koniu

Nie do końca wiadomo, czy związkowcy nie będą mieli jeszcze większych pretensji, jak dowiedzą się, kto ma ostatecznie w resorcie aktywów państwowych zastąpić Sobonia. Okazuje się bowiem, że nowym wiceministrem odpowiedzialnym za górnictwo w rządzie ma być poseł z Gliwic Piotr Pyzik. W regionie ta kandydatura nie jest najlepiej przyjmowana. 

Ta nominacja pokazuje, gdzie rząd PiS ma związkowców i całe to górnictwo, którego miał bronić. A śląscy posłowie PiS nadal udają, że nic się nie stało – uważa Marcin Zasada, śląski publicysta do niedawna związany z „Dziennikiem Zachodnim”.

Pyzik ma mieć dobre notowania u prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Polityczne szlify zdobywał jeszcze jako śląski radny. Potem, w 2011 r., zdobył w wyborach mandat poselski. Tego sukcesu nie powtórzył jednak w 2019 r. Z wykazu jego poselskich interpelacji wynika, że zajmował się wszystkim po trochu. Interesowało go m.in. bezpieczeństwo działalności spółek Telewizja Polska i Radio Polskie. Dopytywał również o stan bezpieczeństwa na przejazdach dla rowerzystów, o bezpłatne leki dla seniorów i rekrutację do służby w policji. Najbardziej zasłynął bodaj w 2016 r., kiedy do debaty politycznej jako pierwszy wprowadził „środkowy palec”, po co później sięgnęła posłanka Joanna Lichocka.

W kręgu zainteresowań Pyzika było też górnictwo

Jak Pyzik był posłem, to w sprawie górnictwa też się wypowiadał. W 2015 r. w swoim wystąpieniu sejmowym poruszył m.in. kwestię funkcjonowania kopalni w nowych realiach, a także pakietów osłonowych i tego, czy będą one przysługiwać wyłącznie górnikom dołowym, czy też innym pracownikom. Jednocześnie Pyzik stwierdził wtedy, że jeśli chodzi o węgiel brunatny i w ogóle o politykę energetyczną państwa polskiego, która dla wielu obywateli, przynajmniej na Śląsku, przestaje być czytelna.

Z kolei w 2017 r. bardzo zainteresowała go sprawa rosyjskiego importu. Przypomnijmy, że wtedy to było głównym zmartwieniem związkowców. Przekonywali, że sprowadzanie węgla z Rosji po prostu dusi polskie kopalnie. Kwestia ochrony własnego rynku jest tutaj kwestią imponderabiliów – oznajmił z mównicy sejmowej Pyzik.

Górniczy nowicjusz poprowadzi kluczowe negocjacje

Wydaje się, że kandydatura byłego posła z Gliwic jest typową polityczną zapchajdziurą. Piotr Pyzik do tej pory wszak z górnictwem miał niewiele wspólnego. A przecież branża jest na historycznym rozdrożu, w trakcie przełomowych negocjacji z KE w sprawie umowy społecznej, która ma dać na następne lata polskim kopalniom drugi oddech, za cenę pomocy publicznej liczonej nawet na 3 mld zł. Od początku, przy krzywym patrzeniu Brukseli na każdą pomoc publiczną, było jasne, że to będą trudne negocjacje. A do tego dochodzi jeszcze nowy cel klimatyczni czy Zielony Ład

Teraz, po ustaleniach na Szczycie Klimatycznym COP26 w Glasgow, rozmowy z KE mogą być jeszcze trudniejsze. Wszak Polska, której gospodarka plasuje się na 23. miejscu na świecie, celowo usytuowała się wśród krajów biedniejszych i dopiero co rozwijających się - żeby w ten sposób przedłużyć na siłę swój rozwód z węglem. Ten, też w zgodzie z zapisami umowy społecznej rządu z górnikami, ma nastąpić w 2049 r. - czyli na rok przed zapanowaniem w UE (przynajmniej w planach) neutralności klimatycznej w 2050 r.

Pyzik na brak zajęć nie będzie narzekał

Owszem, Pyzik ma doświadczenie w spółkach Skarbu Państwa. W 2020 r. na otarcie łez po niedostaniu się do Sejmu Pyzika nominowano na wicedyrektora spółki PGE Dystrybucja. Ale to dla związkowców, ale przede wszystkim dla Brukseli może okazać się za mało. Polskie górnictwo zresztą ma znacznie więcej kłopotów. Kolejną przeszkodą są chociażby plany Ministerstwa Klimatu i Środowiska w sprawie ekogroszku i nowych norm, jakości węgla. Na takie wieści bardzo nerwowo zareagowali związkowcy. Resort aktywów państwowych, chcąc się im przypodobać, też skrytykował te propozycje. 

REKLAMA

Najchętniej MAP by tego tematu teraz w ogóle nie podejmował. Ale jak już bardzo trzeba to zrobić, to wyłącznie w konsultacji z górniczymi związkowcami. Dodatkowe drażnienie ich teraz - w tym wyjątkowym dla polskiego górnictwa okresie - jest obecnie ostatnią rzeczą, jaką by sobie życzył resort kierowany przez Sasina. Przy tej okazji szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek przypomina, że spalanie ekogroszku w gospodarstwach domowych zawarto także w umowie społecznej z górnikami. Zmiany norm jakości węgla teraz mogłyby więc przymusić do zmian dotychczasowych zapisów umowy społecznej, co wydłużyłoby i skomplikowało cały proces restrukturyzacji górnictwa.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA