Fotowoltaika „egzystencjalnym zagrożeniem”. Ciesz się, że mieszkasz w Polsce
Parę miesięcy temu ktoś puścił plotkę, że rzekomo Ministerstwo Finansów, konstruując budżet państwa na 2025 r., zdecyduje się na opodatkowanie paneli słonecznych jako elementu daniny od nieruchomości. Potem resort temu zaprzeczał, ale niesmak pozostał. Trzeba jednak mocno trzymać kciuki, żeby nasze panele fotowoltaiczne nie stały się takim celem, jak ma to miejsce obecnie w Kalifornii. Tam prosumentom na razie można tylko współczuć.
Ci, którzy przeszli z paliw kopalnych na odnawialne źródła energii, mają w Polsce ciągle pod górkę. Skoncentrowani na panelach słonecznych prosumenci mają prawo narzekać m.in. na niekorzystną dla nich zmianę rozliczania, czy właśnie na podatkowe plany rządu, co mogłoby - zdaniem ekspertów - wyhamować naszą transformację energetyczną. Ale i tak pomimo tych zagrożeń wcale nie są aż tak na bardzo straconej pozycji. A jak ktoś w to wątpi, niech szybko zerknie na to, co dzieje się w amerykańskiej Kalifornii, gdzie spółki energetyczne właśnie wypowiedziały wojnę panelom.
Panele słoneczne areną energetycznego sporu
Jak informuje California Solar and Storage Association (CALSSA), trzy największe zakłady użyteczności publicznej w stanie, czyli Pacific Gas & Electric, Southern California Edison i San Diego Gas & Electric twierdzą, że panele słoneczne na dachach stanowią egzystencjalne zagrożenie dla ich monopolu na sprzedaż energii elektrycznej. Przez solary ma dochodzić ma do przesunięcia kosztów. I teraz te przedsiębiorstwa w wojnie z fotowoltaiką wsparła Kalifornijska Komisja ds. Usług Publicznych (CPUC).
W sierpniu br. światło dzienne ujrzał raport Kalifornijskiego Biura Rzeczników Publicznych (PAO), który wyliczał, że panele słoneczne spowodują 8,5 mld dol. dodatkowych kosztów dla klientów tych trzech przedsiębiorstw użyteczności publicznej. Potem krajowe laboratorium Lawrence Berkeley Laboratory obaliło tak sformułowaną tezę i wyliczyło, że owo przesunięcie wynosi jedynie 5/1000 centa za kilowatogodzinę.
Komisja, Biuro Rzeczników Praw Obywatelskich i biuro gubernatora podążają tą stałą ścieżką, kontynuując deprecjonowanie paneli słonecznych na dachach, a następnie szkodząc im poprzez politykę - komentuje Bernadette Del Chiaro, dyrektor wykonawczy CALSSA.
Bez instalacji fotowoltaicznych nie uda się osiągnąć celu
W odpowiedzi na takie dane grupa handlująca rozproszonymi systemami solarnymi i magazynowaniem energii zleciła analizę, z której wynika z kolei dokładnie coś odwrotnego. Autorzy tego opracowania przekonują, że 17 GW paneli słonecznych na kalifornijskich dachach pozwoliłoby zaoszczędzić nawet 2,3 mld dol. już w tym roku na rachunkach za media.
Skłonienie zakładów użyteczności publicznej do zaprzestania walki z energią słoneczną dla klientów jest ostatecznie tym, czego potrzeba w Kalifornii i na całym świecie - nie ma cienia wątpliwości Brad Heavner, dyrektor ds. polityki w CALSSA.
Więcej o panelach słonecznych przeczytasz na Spider’s Web:
Tymczasem poparcie przez CPUC antyfotowoltaicznej narracji przedsiębiorstw użyteczności publicznej, to tylko jedna z bitew tej wojny, która trwa już od paru lat. Wcześniej stan Kalifornia zneutralizował aż o 80 proc. opłatę za eksport energii słonecznej z domu do sieci. Ustalono również, że nieruchomości posiadające wiele liczników, jak szkoła, czy gospodarstwo rolne nie mogą korzystać z wyprodukowanej przez siebie energii. Muszą za to sprzedać ją do sieci po niskiej cenie i odkupować ją znacznie drożej.
Z kolei w 2024 r. CPUC zatwierdziło stałą opłatę miesięczną dla prosumentów w wysokości 24 dol. - nawet, kiedy 100 proc. energii pochodzi z paneli słonecznych. To spowodowało załamanie się tamtejszego rynku fotowoltaikii. A Rada Zasobów Powietrznych Kalifornii (CARB) przypomina, że Kalifornia musi dołożyć ok. 10 GW energii słonecznej co roku. Inaczej nie osiągnie swojego celu klimatycznego, czyli 100 proc. nieemisyjnej energii do 2035 r.