REKLAMA

Europa przegrywa wyścig. Firmy i kapitał uciekają z kontynentu

W 2008 r. PKB Unii Europejskiej stanowił 94 proc. PKB Stanów Zjednoczonych. W tej chwili to 50 proc. i wielkość ta wciąż spada. Nie ma innych powodów tego zjawiska niż przeregulowany europejski rynek z ogromnymi barierami wejścia, brak wspólnoty i integracji, w tym brak wspólnego rynku kapitałowego i w pełni otwartego rynku wymiany usług. Za to politycznie jesteśmy bardzo zintegrowani – większość regulacji już wygląda, brzmi i funkcjonuje tak samo – powiedział Tomasz Wróblewski, prezes Warsaw Enterprise Institute, w wywiadzie dla „Obserwatora Finansowego”.

Europa przegrywa wyścig. Firmy i kapitał uciekają z kontynentu
REKLAMA
REKLAMA

Europa, dawniej pionier wolnego rynku i innowacji, dzisiaj coraz częściej staje się ofiarą własnych regulacji. Unia Europejska (UE), kierując się polityczną integracją kosztem zdrowej konkurencji i rozwoju gospodarczego, coraz bardziej przegrywa globalny wyścig geoekonomiczny.

Polityczne ambicje przekształcania kontynentu w jednolity organizm prawny oraz narastająca biurokracja ograniczają swobodę przedsiębiorczości, co prowadzi do ucieczki firm i kapitału z kontynentu. Tomasz Wróblewski wskazuje też na zagrożenia wynikające z przeregulowania rynku europejskiego, które mogą mieć dalekosiężne konsekwencje gospodarcze.

Europa w pułapce regulacji

UE od lat stawia na polityczną integrację jako fundament swojego rozwoju. O ile do 2004 r. integracja ta miała charakter ekonomiczny, gdzie priorytetem była swoboda przepływu towarów, usług i ludzi, o tyle dziś to raczej polityka dominuje. Wprowadzenie kolejnych regulacji, które mają na celu jednolitość prawną, powoduje jednoczesne ograniczanie swobody gospodarczej. Wróblewski zwraca również uwagę, że Europa, kierując się priorytetami politycznymi, zaczyna zaniedbywać kwestie ekonomiczne, co w efekcie prowadzi do pogarszania się warunków dla rozwoju przemysłu i inwestycji.

Jednym z przykładów takiej polityki jest narastająca presja na wprowadzenie nowych regulacji związanych z ochroną środowiska, które mają uderzyć w przemysły uzależnione od energii węglowej. Choć idea odejścia od paliw kopalnych jest szczytna, to jej tempo i sposób wdrażania budzi poważne zastrzeżenia. Wróblewski wskazuje też, że zielona transformacja w obecnym kształcie jest realizowana ponad możliwości gospodarcze wielu krajów.

Kontrowersyjny jest fakt, że firmy mogą być karane nie za własny ślad węglowy, ale za ogólny miks energetyczny kraju, w którym działają. Nawet jeśli przedsiębiorstwo wykorzystuje energię odnawialną, ale funkcjonuje w kraju zależnym od węgla, takim jak Polska, to według nowych unijnych przepisów może być obciążone dodatkowymi kosztami. Filozofia zbiorowej odpowiedzialności za miks energetyczny kraju odbiera firmom możliwość realnego działania i inwestowania w ekologiczne rozwiązania.

Ucieczka firm z Europy

Inwestorzy, widząc rosnące koszty wynikające z politycznych regulacji, przenoszą swoje biznesy w inne regiony świata, gdzie regulacje są bardziej liberalne, jak np. Stany Zjednoczone czy Chiny. To nie jest zagrożenie jedynie dla Polski, ale dla całej europejskiej gospodarki.

Niemcy, które dotąd były jej motorem napędowym, same stają się ofiarą tych decyzji.

Niemiecka gospodarka wciąż w dużej mierze opiera się na energii z węgla – przypomina gość OF.

I dodaje: „W 2024 r. aż 3,5 tys. firm wyniosło się z Niemiec do Stanów Zjednoczonych, właśnie ze względu na koszty energii. Wśród nich są największe perły w koronie niemieckiego biznesu, jak przedsiębiorstwo BASF, które cały ośrodek badawczy lokuje w Chinach, a także Siemens, który przenosi się częściowo do Państwa Środka, USA czy Indii. To jest naprawdę dramatyczna sytuacja, a na te decyzje wpłynęły nakładane przez UE regulacje”.

Więcej o Unii Europejskiej przeczytasz na Bizblog.pl:

Unia polityczna, nie ekonomiczna

Jednym z kluczowych problemów, na który zwraca uwagę prezes WEI, jest odejście od modelu unii ekonomicznej na rzecz politycznej.

Jeżeli jako priorytet ustawiamy sobie integrację polityczną, to koszty i cena ekonomiczna jest wtórna. Jeżeli potrzebujemy stworzyć wspólną politykę energetyczną całej Unii, to potrzebujemy narzędzi ekonomicznych, żeby to stymulowały. Przyjmujemy, że polityka musi być zielona, odnawialna i powinna zniszczyć cały przemysł kopalny niezależnie od tego, ile poszczególne państwa za to zapłacą, jak pogorszy się sytuacja ekonomiczna ich obywateli i czy w danym kraju to w ogóle ma sens. Najważniejsza jest integracja polityczna. To cel, jaki sobie my jako Europejczycy, przyjęliśmy i za to płacimy. Ta cena będzie coraz wyższa i tych regulacji będzie coraz więcej – stwierdza.

Jego zdaniem brak wspólnego rynku usług i kapitału jest jedną z największych bolączek Unii. Europa nie stworzyła swojego odpowiednika Amazona czy Google’a, jest unią małych i średnich firm. A to właśnie wielkie korporacje technologiczne napędzają gospodarki krajów takich jak Stany Zjednoczone czy Państwo Środka.

Federalizacja czy oligopolizacja?

Zdaniem Wróblewskiego proponowane zmiany traktatowe nie mają nic wspólnego z prawdziwą federalizacją. To raczej oligopolizacja, gdzie najsilniejsze kraje, takie jak Niemcy i Francja, mogą przegłosować wszystko, niezależnie od interesów mniejszych państw. Prowadzi to do marginalizacji krajów, takich jak Polska czy Rumunia, które są zmuszane do przyjmowania rozwiązań niekorzystnych dla ich gospodarek.

Brak wspólnej wizji na przyszłość

Przyszłość Europy stoi pod znakiem zapytania, nie tylko z powodu zielonej transformacji, ale również z powodu wewnętrznych napięć politycznych. Coraz więcej państw zaczyna kontestować unijny porządek, co może prowadzić do głębszych podziałów w ramach wspólnoty.

Obserwujemy wzrost sił konserwatywnych w wielu krajach, które zaczynają się sprzeciwiać narzucanym regulacjom.

Widać to w wyborach od Finlandii, przez Francję, aż po Hiszpanię. Ten ruch będzie się nasilał, a jego skutki mogą być nieprzewidywalne – przestrzega ekspert.

Zwraca też uwagę, że im dłużej rządzący będą ignorować te sygnały, tym większy bunt społeczny może nastąpić, co w dłuższej perspektywie może wywołać rewolucyjne zmiany. UE musi zdać sobie sprawę, że dalsze ograniczanie gospodarki kolejnymi przepisami nie przyniesie spodziewanych rezultatów. Potrzebna jest reforma, która pozwoli na odrodzenie wolnego rynku i przyciągnięcie inwestorów z powrotem do Europy.

Ad vocem

REKLAMA

Rozmowa z Tomaszem Wróblewskim została przeprowadzona pod koniec lipca 2024 r. W pierwszej połowie września 2024 r. alarm w sprawie podniósł były prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi. Przygotowany pod jego kierunkiem raport o konkurencyjności Europy ukazał bowiem systematyczny spadek pozycji gospodarczej UE w następstwie zmniejszenia produktywności, braku innowacyjności, niedoboru wykwalifikowanych pracowników, wysokich cen energii, kosztów transformacji klimatycznej i zmian w handlu międzynarodowym.

Jeśli Europa nie może stać się bardziej produktywna, będziemy zmuszeni dokonać wyboru. Nie będziemy w stanie od razu stać się liderem w dziedzinie nowych technologii, symbolem odpowiedzialności klimatycznej i niezależnym graczem na arenie światowej. Nie będziemy w stanie sfinansować naszego modelu społecznego. Będziemy musieli ograniczyć niektóre, jeśli nie wszystkie, nasze ambicje – ostrzega Draghi w przygotowanym na zlecenie Komisji Europejskiej dokumencie „Przyszłość europejskiej konkurencyjności”.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA