Trzy, dwa, jeden, start! Czekamy na gaz z Norwegii. Najwyższy czas, żeby wreszcie popłynął
Coraz głośniejsze dywagacje na temat obowiązkowego oszczędzania energii w UE, solidnie wypełnione unijne magazyny gazu, a także inne elementy polityki energetycznej Brukseli wpływają coraz wyraźniej na cenę surowca. Gaz najpierw spadł do najniższego poziomu od miesiąca, a potem lekko urósł. Do powrotu do poziomów cenowych sprzed wywołanej przez Rosję wojny jeszcze bardzo daleka droga. Moskwa dalej traktuje dostawy gazu jako broń w walce z Zachodem.
Na giełdzie Dutch TTF Gas Futures 1 MWh gazu ziemnego kosztuje obecnie ok. 211 euro, ale jeszcze kilka dni temu już było to mniej niż 200 euro. Ostatnio takie ceny, wyraźnie poniżej 200 euro, można było zaobserwować ponad miesiąc temu - na początku sierpnia. Znacząco też zmalały przyszłe kontrakty. Te na czwarty kwartał 2022 r. wyceniane są teraz na ponad 208 euro, podobnie jak te na pierwszy kwartał 2023 r. (211 euro).
Kontrakty na okres od kwietnia do czerwca przyszłego roku są obecnie wyceniane na 191 euro. To dalej sumy, które jeszcze rok temu trudno było sobie wyobrazić, ale i tak jest znacznie lepiej niż jeszcze parę tygodni temu. Pod koniec sierpnia 1 megawatogodzina gazu potrafiła kosztować blisko 350 euro. Dla porównania: rok temu za 1 MWh przyszło płacić ok. 32,5 euro. Czym spowodowany jest ten bardzo wyraźny spadek cenowy? Podstawowym powodem jest coraz bardziej konsekwentna polityka energetyczna UE. Bruksela promuje oszczędzanie energii, specjalny podatek i w limit cenowy dla gazu z Rosji.
Dostawy gazu: racjonowanie mocy, blackout i recesja
Janis Kluge, ekspert od rosyjskiej gospodarki w Niemieckim Instytucie Spraw Międzynarodowych i Bezpieczeństwa, twierdzi że ta zima to ostatnia szansa na użycie broni gazowej przez Rosję. Dostawy rosyjskiego gazu do UE spadły o 89 proc. w stosunku do roku ubiegłego. Surowiec jest jeszcze dostarczany przez Morze Czarne, do Turcji i dalej do Bułgarii, a także przez rurociąg łączący Ukrainę ze Słowacją. Analitycy z Rystad Energy prognozują pierwsze niedobory mocy w UE jeszcze we wrześniu pod warunkiem, że będzie bardzo zimno, przestanie wiać i jednocześnie kraje zgodnie z umową będą ograniczać zużycie gazu o 15 proc.
Niemcy całkiem na poważnie biorą całkowity brak dostaw gazu z Rosji, co oznaczałoby dla naszych zachodnich sąsiadów recesję. Niemiecki Instytut Badań Gospodarczych IFO najpierw spodziewa się spadku PKB o 0,2 proc. w ostatnim kwartale 2022 r. i o 0,4 proc. w pierwszym kwartale 2023 r., kiedy ma już nastać techniczna recesja. Możliwe też, że Berlin będzie musiał zmagać się z kłopotami finansowymi nieco wcześniej.
Kiedy Polska sięgnie po zapasy gazu
A jak przygotowuje się na ewentualne tego typu kłopoty Polska? PGNiG obiecuje, że ma wszystko pod kontrolą. Nasze magazyny gazu (należą do najmniejszych w UE, mieszczą w sumie ok. 3,2 mld m sześc. surowca) są obecnie wypełnione w ponad 99 proc. Średnia w UE wynosi prawie 84 proc. Najgorzej pod tym względem jest w Łotwie (magazyny wypełnione w ok. 51 proc.), na Węgrzech i w Bułgarii (po ok. 67 proc.).
Przy naszym rocznym zużyciu gazu szacowanym na poziomie 18-20 mld m sześc. zmagazynowane zapasy na wiele nie wystarczą. Dr inż. Tomasz Włodek z Katedry Inżynierii Gazowniczej Wydziału Wiertnictwa, Nafty i Gazu AGH w Krakowie, zastanawia się, kiedy po nie zaczniemy sięgać. Zwykle to okres od października do grudnia (tak było w 2019 r., kiedy mieliśmy w Polsce bardzo ciepłą jesień).
Nie jest żadną tajemnicą, że rząd bardzo liczy na gazociąg Baltic Pipe. Tomasz Stępień, prezes Gaz-Systemu, poinformował podczas konferencji Bezpieczeństwo energetyczne filary i perspektywy rozwoju w Rzeszowie, że uroczyste uruchomienie rurociągu łączącego nas z norweskimi złożami gazu nastąpi 27 września. Do końca roku PGNiG planuje nową rurą sprowadzić do Polski ok. 800 mln m sześc. gazu.