Rabaty dochodzące do 70 proc. i bitwy o ostatnie egzemplarze sprzętu sportowego – tak wyglądało ostatnie tchnienie sklepów Decathlon w Rosji, które zostały w poniedziałek zamknięte na amen. Francuska sieć wcale nie chciała opuszczać rosyjskiego rynku z powodów etycznych, jak wiele innych zachodnich firm, ale do zakończenia sprzedaży została zmuszona względami praktycznymi.
Jak donosi agencja Reuters, działalność Decathlonu w Rosji stała się niemożliwa z powodu kłopotów z zaopatrzeniem. Zdecydowana większość towarów sprzedawanych w 60 sklepach w Rosji pochodziła z importu, a po wprowadzeniu sankcji cały model biznesowy sieci w tym kraju się załamał.
Już w marcu Decathlon ogłosił ograniczenie działalności w Rosji, ale w komunikacie firmy na próżno było szukać choćby aluzji do agresji tego kraju na Ukrainę. Firma po prostu poinformowała, że warunki zaopatrzeniowe pogorszyły się na tyle, że niemożliwa stała się normalna działalność sklepów.
Sklepy były zamykane stopniowo, a jako ostatnie działalność zakończyły te położone w Moskwie. Decathlon postanowił też zakończyć sprzedaż internetową, ale nadal możliwe są zwroty towarów. Czy to wszystko oznacza definitywne pożegnanie sieci z Rosją? Nie wskazuje na to komunikacja firmy, w której przewija się słowo „tymczasowo” oraz deklaracje, że działalność zostanie wznowiona, gdy będzie to możliwe.
Warto przypomnieć, że Decathlon należy do francuskiej rodziny Mulliez, która kontroluje także sieci Auchan i Leroy Merlin. Obie kontynuują działalność w Rosji, nie przejmując się bojkotem konsumenckim w niektórych krajach, między innymi w Polsce.