Czarna lista polskiego turysty. Zerknij, na jakich lotniskach w Europie utkniesz na amen
Takich czasów dożyliśmy, że najbardziej pożądana listą lotnisk jest ta, która pokazuje, gdzie w ogóle da się wylądować. Na szczęście takowa powstała i możemy w dodatku na jej podstawie oszacować, jakie jest ryzyko, że nasz lot będzie opóźniony albo nie dojdzie do skutku.
Nie ma dnia, by media nie donosiły o opóźnieniach albo odwołanych połączeniach lotniczych. Branża lotnicza zbiera owoce oszczędności, jakie poczyniła w trakcie pandemii. Zwolnieni pracownicy nie stawili się w z powrotem w pracy, co więcej, wydaje się, że robota na lotnisku wielu z nich przestała interesować. w tym samym czasie linie lotnicze może i chciałyby zatrudnić więcej osób, ale ich wyczerpani covidem księgowi stanowczo się temu sprzeciwiają.
Efekty pasażerowie widzą na co dzień. Wiosną świat obiegły zdjęcia i nagrania video z lotniska w Amsterdamie, na którym pasażerowie czekali z parasolkami w dłoniach w długim ogonku prowadzącym do terminalu. Czas oczekiwania na odprawę sięgał kilku godzin. Podróżni wyli z wściekłości, ale niewiele mogli zdziałać. Personelu lotniskowego nie dało się tak po prostu cudownie rozmnożyć.
W kolejnych miesiącach kłopoty z wylotem stały się w zasadzie standardem. W Wielkiej Brytanii, szczególnie na Heathrow i w Manchesterze, brakowało ludzi do obsługi bagaży, w Polsce protestowali kontrolerzy ruchu lotniczego, a ze strajkami pilotów zmagały się praktycznie wszystkie główne linie lotnicze w Europie.
Serwis Fortune na podstawie danych FlightAware przygotował listę lotnisk. Statystyki dotyczą okresu od 26 maja do 19 lipca. Dominują na niej porty z USA, ale kilka pozycji okupują ich europejscy koledzy.
Jeśli chodzi o lotniska z największą liczbą opóźnionych lotów prym na Starym Kontynencie wiedzie Frankfurt z 45 proc. Kolejne lokaty zajmują:
- Paryż, lotnisko im Charlesa de Gaulle'a – 43 proc.
- Amsterdam, lotnisko Schiphol - 41,5 proc.
- Londyn, lotnisko Gatwick – 41 proc.
- Londyn, lotnisko Heathrow – 40,5 proc.
- Monachium, lotnisko im. Franza Josefa Straußa - 40 proc.
- Ateny, lotnisko im. Elefteriosa Wenizelosa - 38 proc.
Dużo lepiej wygląda sytuacja naszego kontynentu pod względem całkowicie odwołanych połączeń. W pierwszej dziesiątce lotnisk jest tylko jedno z Europy. chodzi oczywiście o holenderski Schiphol, który skasował między majem a lipcem prawie 4 proc. lotów. Co oznacza, że pasażerowie zostali na lodzie na co 25. rejsie.
Na tle konkurentów to jednak o tak niewiele. Trudno w to uwierzyć, ale lotniska w Shenzhen i nowojorskie Newark oraz LaGuardia odwołały odpowiednio 7,9; 7,4 i 7 proc. lotów. Gorzej mogło być także w przypadku opóźnień, bo Toronto Pearson International Airport zanotowało ponad 52-proc. odsetek!
Eksperci twierdzą, że pasażerowie powinni zacisnąć zęby, a na uspokojenie sytuacji przyjdzie im poczekać do października. Lotniska radzą sobie w tym czasie jak mogą. Przykład? Heathrow ograniczyło liczbę odlatujących pasażerów do 100 tys. dziennie. Schiphol zdecydował się na bardziej restrykcyjny limit, stawiając na liczbę 70 tys. podróżnych na dobę.
Choć turyści nie będą pewnie zachwyceni faktem, że po rezerwacji biletów porty odgórnie wyrzucają ich loty z siatki połączeń, taka polityka ma sens. Z pewnością lepsze to niż koczowanie u drzwi lotniska bez gwarancji, że uda się wsiąść na pokład samolotu.