REKLAMA

PLL LOT leci na oparach. Nie chodzi o paliwo, a pracowników. To mogą być ciężkie wakacje dla Polaków

Ograniczają składy załóg pokładowych, a zaraz zaczną odwoływać rejsy, bo brakuje stewardes. Pozwalniali ludzi, a teraz nie ma chętnych na te śmieciowe warunki, które proponują – grzmią przedstawiciele związku zawodowego personelu pokładowego w PLL LOT. Czy po pandemii i proteście kontrolerów ruchu lotniczego czekają nas kolejne kłopoty na polskim niebie? O sytuacji kadrowej u narodowego przewoźnika rozmawiamy z Agnieszką Szelągowską, przewodniczą ZZPPiL w PLL LOT.

Pracownicy PLL LOT jadą na oparach, linii brakuje ludzi. To mogą być ciężkie wakacje dla polskich pasażerów
REKLAMA

Adam Sieńko, Bizblog.pl: Ruch lotniczy wraca do normalności. Załoga PLL LOT powinna być zadowolona.

REKLAMA

Agnieszka Szelągowska, przewodniczą ZZPPiL w PLL LOT: W teorii.

Tak naprawdę jesteśmy dzisiaj załogami dwóch prędkości – część działa na podstawie umów o pracę, a część na B2B. W trakcie pandemii zarabialiśmy niewiele – etaty zostały zredukowane do pół etatu, a zarobki samozatrudnionych spady, bo składają się z 20-30 h pensum i dopłat za dodatkowo wylatane godziny.

Tego latania było ostatnio mało. Dlatego samozatrudnieni zaczęli się zwalniać, osoby na etacie były wyrzucane z pracy przez firmę. I teraz jest problem, bo ruch lotniczy odżył, ale pensum dalej jest niezachęcające, a LOT nie gwarantuje, że zawsze będzie oferował nadgodziny.

Ale na razie to latanie jest.

Ale poza sezonem może go nie być. Możemy mieć następną falę pandemii, może przyjść kryzys paliwowy. Inna sprawa, że ludzie zwolnieni z umów o pracę są chętni, by wrócić do pracy. Część z nich została zresztą przez LOT przeniesiona na lotnisko. Niektórzy sami zgłaszają się do linii. Ale LOT ich nie chce. I dlatego ma problemy z kadrami. A wymagania są z kosmosu.

Co to znaczy?

Dostajemy grafik na cały miesiąc i nie mamy wpływu na to, kiedy i gdzie pracujemy. Nie można się też zamieniać. Mogłabym teraz wystosować prośbę o kilka dni wolnego w lipcu i nie będę miała żadnej gwarancji, że LOT mi je da. Takie są realia. Do tego dochodzą wymagania merytoryczne i dotyczące wyglądu. Dlatego, jeżeli ktoś znajduje bardziej stabilną pracę - odchodzi. 

Teraz kiedy stewardesy i stewardzi spędzają w powietrzu po 90 h miesięcznie (realnie to 1,5-2x więcej godzin pracy ogółem – przyp. red.)…

Ile?

90 godzin. To praca po nocach, robienie po 4-5 odcinków dziennie. A sezon jeszcze się nie zaczął! LOT chce przywracać połączenia, ale nie wiem, jak to zrobi. Już teraz moi koledzy i koleżanki mówią, że liczba godzin jest na granicy tego, co jest dozwolone przepisami. W wakacje szykuje się orka, nie będzie żadnych urlopów. Wszystkie ręce na pokład.

A co z nowymi pracownikami?

Linia robiła nabory, ale widzę, że chętni niespecjalnie garną się do roboty. Najczęściej wycofują się, gdy zobaczą warunki zatrudnienia. Kurs skończyło w ostatnim czasie dosłownie kilkanaście osób.

A ilu potrzeba?

Według mojej oceny około 200.

Dużo. Istnieje ryzyko, że połączenia trzeba będzie odwoływać z powodu braków kadrowych?

Trudno powiedzieć. Wiem, że LOT ściąga węgierskich pracowników z bazy w Budapeszcie. Nie wiem, czy nie będą latać w Warszawie na stałe, bo są bardzo potrzebni. Szkoda, że firma nie pomyślała przy okazji o tych, którzy zostali zwolnieni w trakcie pandemii.

W trakcie masowych zwolnień LOT podawał, że przyczyny nie dotyczą pracowników. W ustawie, na którą posługiwał się w trakcie wręczania wypowiedzeń, jest napisane, że gdy firma będzie znów zatrudniała na dane stanowiska, to w pierwszej kolejności zwróci się do zwolnionych osób. Teraz firma zaprzecza, że te okoliczności były niezależne od LOT-u. Robi to celowo.

Dlaczego?

Nie chce wracać do zatrudniania załogi na etacie. Ci pracownicy, którzy zostali wyrzuceni, znają kodeks pracy i mają określone wymagania. Umowa o B2B jest dla pracodawcy wygodniejsza. Niby zakłada równorzędność partnerów biznesowych, ale w rzeczywistości stewardessa nie ma żadnego wpływu na treść umowy. Nie może przestawić nawet przecinka, całość jest narzucana z góry.

Nie tylko LOT ma problemy z kadrami. EasyJet wyrzuca fotele z samolotów, bo przepisy wiążą dozwoloną liczbę pasażerów z liczbą załogi pokładowej.

A wystarczyło zrobić ograniczenia rezerwacyjne. Dla mnie to działanie obliczone na darmowy rozgłos i reklamę.  

Zastanawiam się tylko, czy nasz narodowy przewoźnik zacznie rozglądać się za takimi opcjami.

Na pewno trudno będzie LOT-owi znaleźć ludzi, przeszkolić ich i sprawić, by stali się samodzielnymi pracownikami jeszcze przed szczytem wakacyjnym. Taki proces trwa 2-3 mies. A na lotnisku mają ludzi, którym wystarczą dwa loty wznawiające. Ale ich nie wezmą, bo, jak wspominałam, są oni zatrudnieni na umowie o prace.

Zamiast tego linia czaruje kandydatów lotami na drugi koniec świata. Przedstawia naszą pracę jako wieczną wycieczkę. Lot na Malediwy, 2 dni odpoczynku na plaży. Potem idzie przekaz w mediach, że my naprawdę tak pracujemy i ludzie się zastanawiają, na jakie ciężkie warunki pracy my właściwie narzekamy. Nie dziwie się, że nowi pracownicy szybko się rozczarowują.

A jak to wygląda naprawdę?

Załóżmy, że pierwszy lot jest po południu do Brukseli. Godzinę wcześniej trzeba być gotowym w pełnym rynsztunku. Potem wejście do samolotu, przygotowanie pokładu i przychodzą pasażerowie. Dolatujemy po dwóch godzinach, w międzyczasie mamy serwis na pokładzie i dbamy o procedury bezpieczeństwa. Gdy dolatujemy na miejsce, przychodzi ekipa sprzątająca i kontrole miejscowych organów nadzoru. Musimy wtedy pilnować, by do samolotu wchodziły wyłącznie uprawnione osoby. Po ich wyjściu sprawdzamy czy nic nie zostało na pokładzie.

REKLAMA

I cały proces zaczyna się od nowa – boarding i na pokład wchodzą nowi pasażerowie. Wracamy do Warszawy, żegnamy się z nimi, sprawdzamy samolot i mamy 1.5h przerwy. Co można w tym czasie zrobić? Nic. Siedzimy więc na lotnisku i czekamy na kolejny rejs. W ten sposób dzień pracy trwa nieraz 11h. Cały czas musimy być na wysokim poziomie uważności, obserwować wszystko, co dzieje się dookoła. To nie jest rodzaj pracy, do którego można zrekrutować przypadkowych ludzi.

W przypadku problemów z obsadą lotów polscy pasażerowie szybko to odczują.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA