REKLAMA

Koniec handlu w niedzielę – zarządziła Biedronka. Pracownicy, Solidarność i rząd bezradni jak dzieci

Sklepy w Polsce odkryły w sobie pasję do edukowania i rozwijania czytelnictwa albo przymierzają się do masowego otwierania placówek w niedziele niehandlowe. Jeronimo Martins niby się z tego drugiego pomysłu wycofało, ale cały czas inwestuje w nowe czytelnie i w tej chwili standy z książkami stoją już w większości Biedronek. A za liderem polskiego rynku idą kolejne sieci.

biedronka kaucja
REKLAMA

Biedronka miała otwierać sklepy w niedziele, w zasadzie na początku sierpnia była już całkowicie zdecydowana i wycofała się w ostatnim momencie, choć jeszcze w piątek po południu aplikacja pokazywała, że wiele z jej placówek będzie pracować w ostatni dzień tygodnia. Przyczyna? Opór związkowców, którzy zaalarmowali urzędników państwowych. Minister rodziny postawiła ponoć w w stan gotowości zastępy inspektorów pracy. Na próżno, bo Biedronki się nie otworzyły. Od tego czasu panuje cisza.

REKLAMA

Nie znaczy to jednak, że nic z tej sprawie się nie dzieje. Standy z książkami bez rozgłosu pojawiają się w kolejnych sklepach. Na początku sierpnia było ich raptem 600, dzisiaj sieć informuje już o dwóch tysiącach. To potężna liczba, która oznacza, że teoretycznie Jeronimo Martins mogłoby otworzyć w niedzielę dwie trzecie sklepów.

Biedronka wziętą czytelnią

Zamiast obchodzić prawo Biedronka chwali się na razie sukcesami w popularyzowaniu czytelnictwa. Sieć podaje, że od rozpoczęcia akcji „Dziecięce Biblioteki Biedronki" wypożyczono już ponad 30 tys. książek. Nawet nie najgorszy wynik. Mam jednak wrażenie, że podkreślając, jak chętnie najmłodsi sięgają po jej książki, sieć przygotowuje sobie grunt pod kolejne podejście do otwarcia sklepów w niedziele niehandlowe.

Jeżeli to nastąpi, będzie można wytłumaczyć, że Jeronimo Martins ma mocną pozycję jako biblioteka, tak samo zresztą jak i księgarnia, bo w 2021 r. w Biedronkach sprzedano ponad 13 mln książek. I weź tu teraz udowodnij, że nie chodzi wcale o udka kurczaka, serki homogenizowane i promocję na cukier, skoro jak na dłoni widać, że Polaków do sklepów ciągnie przede wszystkim ambitna literatura.

Widzę oczyma wyobraźni, jak spece od marketingu portugalskiej sieci rżną głupa i wyjaśniają kontrolerom inspekcji pracy, że największy dyskont w Polsce przerzucił się niedzielami na działalność ocierającą się o non-profit. Że zużywa drogocenny prąd, płaci pracownikom, a wszystko to po to, by Polacy mogli wypożyczyć swoim pociechom książkę akurat w niedzielę.

Zakaz handlu ledwo się trzyma

Podchody pod zręczne ominięcia zakazu handlu robi też Topaz. Wiadomości Handlowe dowiedziały się nieoficjalnie, że pracownicy sieci dostali do podpisania aneksy do umów o pracę. Wynika z nich, że zostaną niebawem kasjerami-sprzedawcami w klubie czytelnika. Brzmi nieco pokrętnie, prawda? Po co czytelni sprzedawca? Może po to, żeby – aż trudno w to uwierzyć – poza udostępnianiem książek handlować resztą sklepowego asortymentu?

REKLAMA

Topaz to przy Biedronce płotka, jego działania pokazują jednak, że konkurencja nie pozostaje obojętna na ruchy Jeronimo Martins. Podejrzewam, że nad otworzeniem własnych czytelni myślą też szefowie innych dużych sieci handlowych w Polsce.

I kiedy pierwsze Biedronki otworzą się w niedziele, tama pęknie. Powtórzy się sytuacja sprzed uszczelniania przepisów o zakazie handlu, gdy sklep za sklepem otwierały się jako placówki pocztowe. Pytanie już nie czy, tylko w którym momencie to nastąpi.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA