Wiecie, dlaczego za znicze jeszcze nie płacicie jak za paliwo? Bo są zapasy po zamknięciu cmentarzy
Tegoroczne święto Wszystkich Świętych będzie znacznie droższe od poprzedniego. O wiele więcej zapłacimy na stacji benzynowej czy w sklepach, ale ceny zniczy nie poszły w górę tak, jak można się było tego spodziewać. To tylko dlatego, że rząd znienacka zamknął cmentarze rok temu, zostawiając handlarzy z wielkimi zapasami zniczy.
Rok temu znicz z wkładem parafinowym 300 g kosztował w promocji za cztery sztuki 11,99 zł w sieciach handlowych. Dzisiaj jest o kilka złotych drożej. Przy samych cmentarzach wyższe ceny widać trochę wyraźniej. Ale też nie są jakieś astronomiczne w porównaniu z innymi zwyżkami, które nas nie rozpieszczają. Jak słyszę na jednym z katowickich cmentarzy: nie ma co szarżować z ceną, lepiej zaproponować mniej, a mieć pewność, że zeszłoroczne zapasy uda się sprzedać.
Przypomnijmy, że rok temu rząd ze względu na zagrożenie epidemiologiczne i rozwijającą się trzecią falę pandemii zdecydował się na zamknięcie cmentarzy. 1 listopada 2020 r. odnotowano w Polsce 17 tys. 171 nowych przypadków COVID-19. Teraz sytuacja jest jednak znacznie pod tym względem lepsza: 28 października było 8378 nowych przypadków koronawirusa. Rząd więc w związku z Wszystkimi Zmarłymi żadnych obostrzeń nie wprowadza, handel przy cmentarzach będzie kwitł jak zwykle.
Cena zniczy pomniejszona przez zeszłoroczne zapasy
Branża szacuje, że przez zeszłoroczny cmentarny lockdown w magazynach jest nawet 30-40 proc. niewykorzystanych zapasów z zeszłego roku, jeszcze po starej cenie. To całkiem sporo biorąc pod uwagę, że w Polsce co roku produkuje się ok. 300 mln sztuk zniczy.
To właśnie z tego powodu – jak przekonuje Ogólnopolskie Stowarzyszenie Producentów Świec i Zniczy – aż tak bardzo nie trzeba się bać podwyżek przed cmentarzami. Drożej będzie, to pewne, ale bez przesady. Na razie wieści z rynku zniczowego, który rozpoczyna się w okolicach 15 września, jak przekonuje w rozmowie z serwisem trojmiasto.pl Małgorzata Mikoś, dyrektor handlowa spółki Polwax, głównego dostawcy zniczy dla sieci Biedronka: są dobre.
Wybór wzorów będzie mniejszy, więcej będzie także zniczy, które widzieliśmy na sklepowych półkach już rok czy nawet dwa lata temu
– zaznacza.
Z jeszcze jednego powodu znicze aż tak bardzo nie zdrożeją. Chodzi o niepewność konsumencką. Ludzie nie wiedzieli, jak się rozwinie czwarta fala pandemii, czy i tym razem rząd zdecyduje się na zamknięcie cmentarzy i związane z 1 listopada zakupu często po prostu robili wcześniej.
Powodów do podwyżek przy cmentarzach nie brakuje
Z drugiej strony nie brakuje przesłanek do tego, żeby zwyżki przy cmentarzach dały nam jednak nieźle popalić. Po pierwsze rok temu branża dostała mocno w tyłek i teraz bardzo chce się jak najszybciej odbić. Zeszłoroczny wykup kwiatów przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa to było zdecydowanie za mało.
Wszak w Polsce w okolicach 1 listopada sprzedaje się do 45 proc. rocznej produkcji zniczy i wkładów. Po drugie w końcu są ku temu powody całkiem obiektywne: wyraźnie podrożała parafina, szkło i plastik. Ta pierwsza jeszcze na początku roku kosztowała mniej niż 1000 euro za tonę. Ale potem było już tylko gorzej. Pod koniec maja tona parafiny potrafiła już kosztować nawet 1800 euro. Nie bez znacznie w tych rozliczeniach jest też bardzo wyraźna podwyżka cen energii.
Za rok naszych portfeli już nic nie uratuje
Tegoroczne święto Wszystkich Zmarłych jeszcze cenowym szokiem nie będzie. Głównie dzięki zeszłorocznym zapasom. Ale już 1 listopada 2022 r. nie będzie tyle powodów do radości, a zwyżki odczujemy wyraźnie. Bo jak przekonują przedstawiciele branży: co ma wisieć, nie utonie i przed tymi podwyżkami nie będziemy uciekać w nieskończoność. Branża przewiduje, że tylko cena wkładów do zniczy będzie wyższa o nawet 70 proc. Same znicze zaś mają być droższe o kolejne 30 proc.