REKLAMA

Lada moment wraca pełny VAT na paliwo. Po Sylwestrze możemy mieć inny powód do mocnego bólu głowy

Analitycy rynku paliw są zgodni: chociaż na światowych rynkach cena ropy jeszcze szura po dnie, to w Polsce kierowcy powinni jednak szykować się na nieznaczne wzrosty na stacjach benzynowych. Ale to będzie dopiero przegrywka do głównego koncertu, który wystartuje wraz z nowym rokiem. Wtedy do łask wróci dawna stawka VAT na paliwa. Przedstawiciele rządu od tygodni czarują rzeczywistość i twierdzą, że wcale nie musimy tego odczuć w swoim kieszeniach. Ale ekonomiści nie mają cienia wątpliwości. Ich zdaniem odczujemy to i to bardzo konkretnie.

Lada moment wraca pełny VAT na paliwo. Po Sylwestrze możemy mieć inny powód do mocnego bólu głowy
REKLAMA

Z dnia na dzień topnieją szanse na wyraźnie tańsze tankowanie na polskich stacjach paliw – uważa Urszula Cieślak, analityk rynku paliw z firmy badawczej Reflex. Problemem jest wzrost cen na rynku hurtowym. Eksperci uważają, że jeżeli przed świętami uda się realnie obniżyć ceny, to tylko i wyłącznie dzięki jakimś promocjom, czy programom lojalnościowym. Tak czy inaczej, znawcy tematu radzą nie czekać w nieskończoność, tylko tankować jeszcze w tym roku. Bo potem może być jeszcze gorzej. 

REKLAMA

Wraz z nowym rokiem w życie wchodzą znormalizowane stawki podatku VAT, a więc warto ostatnie tankowanie w roku nieco przyspieszyć, aby nie spędzać końcówki roku w ogonku zapominalskich - bowiem zmiana cen z pewnością stanie się impulsem do powszechnego tankowania przed sylwestrem - przekonuje dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.

Ceny paliw za chwilę z wyższym podatkiem VAT

Rząd rozkłada bezradnie ręce i twierdzi, że powrót podatku VAT na poziomie 23 proc. (od 1 lutego 2022 r. naliczana była stawka w wysokości 5 proc.) to sprawka Brukseli, bo tak Warszawie kazać miała Komisja Europejska. Ale wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin uspokaja i twierdzi, że prezes Orlenu Daniel Obajtek pracuje nad specjalnym rozwiązaniem, dzięki któremu polscy kierowcy aż tak bardzo tego nie odczują. 

Zrobimy wszystko, żeby Polacy jak najmniej poczuli kwestię powrotu VAT do poprzedniego poziomu - obiecywał szef Orlenu pod koniec listopada.

Ale ekonomiści już nie są tego tacy pewni. Rafał Mundury wylicza na Twitterze, że powrót podatku VAT na paliwa w wysokości 23 proc. oznacza wzrost cen na litrze o ok. 1 zł. No, chyba że taka jest już wysoka marża Orlenu i rzeczywiście tego nawet nie zauważymy. I będzie tak, jak prezes Obajtek mówi – że wyższy VAT nie powinien mieć istotnego wpływu na ceny. 

Albo Orlen już to sobie dodał do marży i od 1 stycznia tego nie odczujemy, albo 1 zł różnicy na litrze „jest nieistotne” - uważa Rafał Mundry.

W przeciwnym razie przyjdzie nam się szybko przyzwyczajać do nowych stawek na stacjach paliw. I tak: benzyna Pb95 ma zdrożeć z ok. 6,65 na 7,57 zł; benzyna Pb98 z 6,85 na 7,80 zł i diesel z 7,76 zł na 8,84 zł. 

Nadchodzi koniec ery taniej ropy

A to wszystko dzieje się, kiedy ropa (zarówno Brent jak i WTI) odnotowuje spore spadki. W pierwszym przypadku baryłkę kupimy za mniej niż 80 dol. a w drugim za ok. 74,50 dol. To poziomy z przełomu roku 2021 i 2022. Ale jak zauważa serwis oilprice.com banki inwestycyjne przewidują rychły koniec ery taniej ropy i wskazują przynajmniej kilka powodów takiego zjawiska. Analitycy w pierwszej kolejności zwracają uwagę na to, że kraje OPEC znowu nie wypełniły swojego minimum produkcyjnego. Niedotrzymanie własnych założeń staje się powoli dla OPEC normą. Tym razem dziura wyniosła 1,8 mln baryłek dziennie. 

REKLAMA

Być może jesteśmy świadkami kolejnego przeciągania liny. Bo więcej ropy na rynku chcą przede wszystkim Stany Zjednoczone, które szybko planują uszczuplone w tym roku strategiczne rezerwy uzupełnić prawie 200 mln baryłek. Innym powodem tego, że ropa za chwilę może bardzo wyraźnie zacząć drożeć, są nakładane na Rosję sankcje, które mogą zaszkodzić tamtejszej produkcji ropy. To może być kolejnym uderzeniem w podaż ropy, co też wywoła silną presję na cenę. Podobnie może być w przypadku odradzającego się popytu w Chinach, które mają skończyć z polityką zerową wobec koronawirusa. 

Pozostajemy konstruktywni dla cen ropy napędzanych przez odradzający się popyt (ponowne otwarcie Chin, ożywienie w lotnictwie) przy ograniczonej podaży wynikającej z niskiego poziomu inwestycji, ryzyka dla podaży w Rosji, końca uwolnień SPR i spowolnienia łupków w USA - czytamy w komentarzu Morgan Stanley.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA