Jeszcze parę tygodni temu o czereśnie na targach nikt nie pytał, bo ich cena zwalała z nóg. Za zagraniczne truskawki też swoje trzeba było zapłacić. Teraz sytuacja na rynku trochę się uspokoiła. Czereśnie są już znacznie tańsze, a u sprzedawców też coraz częściej pojawia się w ofercie rodzima truskawka. Ale to wcale nie znaczy, że już jest tanio. Przecież klienta zawsze można zrobić na szaro na owocach z zagranicy.
Jeszcze na początku maja za kilogram czereśni trzeba było płacić 260 zł albo i więcej. Ale to były jeszcze zagraniczne dostawy, przede wszystkim z Hiszpanii i Maroka. Teraz nie dość, że rynek się nasycił i czereśnie można wszędzie kupić, to dodatkowo w ofercie są też już krajowe owoce.
Efekt? Cena za kilogram jest już poniżej 30 zł, najtańsze czereśnie są za ok. 18 zł. Przed nami jednak ciągle szczyt. Bo to na przełomie czerwca i lipca ma być dostępna polska czereśnia.
W jakiej cenie? Rok temu, w lipcu 2021 r. takie odmiany jak Korda, Regina, Summit i Sylvia kosztowały w granicach od 10 do 15 zł. Polskie odmiany Rivan i Burlat debiutowały w pierwszej dekadzie czerwca i kosztowały od 6 do 10 zł.
Po ile będą polskie czereśnie?
Na razie na tak postawione pytanie hodowcy nie chcą odpowiadać konkretnie i jednym głosem mówią, że to będzie zależało m.in. od czynników pogodowych. Sadownicy wydają spore pieniądze, żeby wpływ aury był jak najmniejszy na ich plantacje, co też tworzy później presję cenową. Tradycją też jest to, że pojawiające się w maju czereśnie zawsze są drogie. Zarówno rok temu, jak i dwa lata temu za kilogram tych wczesnych, zagranicznych czereśni trzeba było płacić w okolicach 100 zł. Chociaż najwyższe oferty z 2021 r. to nawet 163,99 zł za kilogram importowanych owoców.
W tym roku czereśnia była do tej pory jednak rekordowo droga. Bo też jesteśmy w środku kryzysu energetycznego, który bardzo skutecznie napędza inflację. Dlatego o jeszcze zeszłorocznych cenach rodzimych czereśni na poziomie 6-8 zł mamy jak najszybciej zapomnieć.
Nie wiadomo też, czy będziemy mieli do czynienia z podobną sytuacją jak rok temu, kiedy polski rynek, zanim jeszcze pojawiły się owoce z Polski, zalały czereśnie z Grecji, Serbii i Turcji.
Cena truskawek, czyli import robi klienta w konia
O tym, jak za parę tygodni będą kształtowały się ceny czereśni z Polski podpowiadać może obecna wartość truskawek. Tutaj od lat jesteśmy świadkami cenowego pochodu w górę.
Dwa lata temu, przez wyjątkowo zimny maj (średnia temperatura była niższa o 2,5 st. Celsjusza od średniej wieloletniej) za dwukilogramową łubiankę truskawek trzeba było zapłacić od 27 do nawet 35 zł. W sklepach cena za kilogram potrafiła skoczyć do 20 zł. Rok temu to była cena dla truskawek z Grecji, te rodzime dochodziły nawet do 34 zł za kilogram. A jak jest teraz?
Dzwonimy na plantację truskawek Owocowe Pole z Tychów. Tutaj w hurcie polskie truskawki są po 12 zł. A po ile będą za parę tygodni? Trudno powiedzieć, bo wszystko niszczy import.
O tym procederze, który ma trwać od lat i jest destrukcyjny przede wszystkim dla klienta, który robiony jest w ten sposób w konia, słyszymy też od innych plantatorów, m.in. z Gospodarstwa Rolnego Andrzejewscy z Sarbinowa. Tutaj polską truskawkę kupimy teraz za 13 zł.
Truskawka najtańsza od trzech lat?
Chociaż wakacyjne ceny truskawek ciągle pozostają tajemnicą, to wychodzi na to, że aktualna cena tych owoców jest jednak najniższa od 3 lat. Tak ustalili analitycy PKO BP, którzy informują na Twitterze, że na tańsze krajowe truskawki trzeba będzie chwilę poczekać.
Niemniej, jak na tę porę roku, konsumenci nie powinni narzekać – jest bowiem taniej niż rok i dwa lata wcześniej. Chociaż sprzedawcy zderzają się z wyższymi cenami energii, co może mieć wpływ na cenę owoców w drugiej części sezonu. Teraz zaś zależy im, żeby swoje plony jak najszybciej sprzedać.