REKLAMA

Boeing w końcu znalazł chętnego na niesławne 737 Max. Kupi je… polski przewoźnik

Wypadki skutkujące śmiercią kilkuset pasażerów sprzed kilku lat i trwający kryzys związany z pandemią sprawiły, że Boeing ma olbrzymie trudności ze sprzedażą modelu 737 Max. Pierwsze zamówienie w tym roku wpłynęło dopiero teraz. Jego autorem jest polska linia czarterowa Enter Air, która realizuje połączenia dla największych biur podróży działających nad Wisłą.

Boeing 737 MAX. Producent w końcu znalazł chętnego na niesławne maszyny. Kupi je… polska linia
REKLAMA

Boeing poinformował, że polski przewoźnik zdecydował się na kupno dwóch maszyn z możliwością powiększenia zamówienia o kolejne dwa. Po sfinalizowaniu transakcji flota 737 Max, którą docelowo ma dysponować Enter Air, wzrośnie do 10 odrzutowców.

REKLAMA

Odgłos spadającego z serca kamienia było słychać zapewne aż w Warszawie. Amerykanie sprzedali pierwsze sztuki Maxów od grudnia 2019 r. I choć zamówienie jest naprawdę niewielkie, wystarczyło, by akcje producenta z miejsca wzrosły o 1 proc.

Po rygorystycznych kontrolach, jakie przechodzi 737 MAX, jestem przekonany, że przez wiele lat będzie to najlepszy samolot na świecie

- powiedział Grzegorz Polaniecki, członek zarządu Enter Air

Problemy Boeinga

Eksperci spekulują, że Enter Air mógł dostać przy kupnie duże upusty. Dlaczego? Boeing rozpaczliwie stara się rozruszać sprzedaż nowych samolotów. To, że będzie ona szła jak po grudzie, było wiadomo już w momencie rozprzestrzenienia się koronawirusa w Europie i USA. Pustoszejące lotniska i odwoływane loty stanowiły sygnał dla branży lotniczej, że dobrze już było.

Dzisiaj przewoźnicy na gwałt szukają oszczędności. Według szacunków przedstawicieli linii ruch lotniczy wróci do normy w okolicach 2022-2023 r. Do tego czasu trzeba jednak wegetować, a najprościej i najszybciej można przyciąć wydatki, rezygnując z kupna nowych maszyn. W czasach, gdy część linii bankrutuje, odkupienie za bezcen samolotów nie powinno przecież stanowić problemu.

Boeing okrutnie cierpi na tej polityce. W bieżącym roku jego klienci odwołali zamówienia na ponad 400 Maxów. A pieniądze za nie Amerykanom przydałyby się jak nigdy wcześniej. Boeing już 2019 r. zakończył ze stratą 1,36 mld euro netto. Teraz wspomina jednak te dane z rozrzewnieniem. W pierwszym kwartale tego roku producent przepalił bowiem ponad pół miliarda euro, by w drugim dołożyć do tego kwotę, która zawstydziłaby nawet Ubera – 1,23 mld euro.

Nadzieja w Ryanairze

Dzięki ostatniej emisji obligacji producent wzbogacił się o 25 mld dol. i na razie nie będzie potrzebował rządowej pomocy, ale czasu ma coraz mniej.

Swoje nadzieje Boeing może lokować obecnie w Ryanairze. Irlandzki lowcost postanowił pójść pod prąd rynkowej tendencji i ogłosił, że wykorzysta czas pandemii na zbrojenia. O’Leary chce kupić 210 maszyn 737 Max.

REKLAMA

Tani przewoźnik w Max-ach widzi zresztą duże oszczędności. Michał Kaczmarzyk, prezes spółki Ryanair Sun, tłumaczył niedawno, że ich pojawienie się na niebie zmieni rynek. 737 Max ma mieścić na pokładzie o 9 pasażerów więcej i spalać o 16 proc. mniej paliwa.

Na razie Boeing musiał jednak zatrzymać sprzedaż i eksploatację swojego najnowszego dziecka. Po katastrofach w Indonezji i Etiopii, w których zginęło odpowiednio 189 i 157  osób, procent uziemił Maxy i czeka na ich ponowną certyfikację. Amerykanie szacują, że będą w stanie wznowić dostawy już w IV kwartale tego roku.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA