Biocam projektuje, buduje i sprzedaje kapsułki do bezbolesnej endoskopii. Startup pracuje nad oprogramowaniem do analizy obrazów pozyskanych w czasie badania i platformą telemedyczną. Już wkrótce może ruszyć produkcja seryjna.
W walce z nowotworami kluczowe jest wczesne wykrywanie zagrożeń. Problem ten staje się coraz poważniejszy, kiedy pod uwagę weźmiemy zmiany w naszym życiu – więcej siedzimy i jesteśmy mniej aktywni, niż kiedyś.
Spożywamy więcej przetworzonej żywności, nie stronimy o wysokokalorycznych posiłków, które jednak nie zawierają składników wysokiej jakości. Tworzy to problem otyłości, który wpędza kolejnych ludzi do grupy ryzyka. Niestety nowotwory układu pokarmowego bardzo późno dają charakterystyczne objawy, co sprawia, że aż w 70 proc. przypadków pacjenci zgłaszają się do lekarzy z nowotworem układu pokarmowego w stadium zaawansowanym.
Rak jelita grubego jest z roku na roku coraz większym problemem społecznym i już teraz w zależności od płci jest drugim i trzecim najczęściej spotykanym nowotworem ze wszystkich
– mówi Maciej Wysocki, twórca startupu Biocam.
– My chcemy pomagać w jego wczesnym wykrywaniu
– dodaje w rozmowie z Bizblog.pl.
Jak dziś wykrywa się nowotwory układu pokarmowego?
Najpopularniejsze są gastroskopia i kolonoskopia, czyli rury z kamerką, które pomagają w obrazowaniu – odpowiednio – górnego i dolnego odcinka układu pokarmowego.
- Wraz z rozwojem technologii rury są coraz cieńsze, ale badaniu wciąż towarzyszy dyskomfort, więc wielu pacjentów decyduje się na badanie pod narkozą
– wyjaśnia Wysocki.
Alternatywą jest endoskopia komórkowa, w czasie której pacjent połyka kapsułkę, która wykonuje zdjęcia w czasie podróży przez układ pokarmowy.
Już teraz wykorzystywane jest to w diagnostyce jelita cienkiego, tam gdzie nie dojdziemy wystarczająco dokładnie przez gastroskopię i kolonoskopię a chcemy np. znaleźć utajnione krwawienie w jelicie cienkim, bez inwazyjnego „otwierania” pacjenta i szukania ogniska krwawienia na ślepo
– dodaje przedsiębiorca.
Kapsułka zobrazuje cały przewód pokarmowy
Biocam samodzielnie produkuje kapsułki. Wystarcza na pokrycie popytu zamykającego się w kilkudziesięciu egzemplarzach rocznie, wykorzystywanych do testów. Sama kapsułka składa się zaś – w uproszczeniu - z kamery, kilku diod LED, mikroprocesora, modułu komunikacji bezprzewodowej oraz dwóch baterii, zamkniętych w biokompatybilnej otoczce. Urządzenie wyposażone jest w czujniki położenia i temperatury, gdyż tkanki nowotworowe i zmiany zapalne, mają często wyższą temperaturę niż tkanki zdrowe.
Maciej Wysocki przewiduje jednak, że w przyszłości kapsułka może zostać wyposażona również w czujniki ciśnienia i pH. Ma również oświetlać badane rejony światłem innym, niż białe, realizować biopsje, badania kontrastowe czy zdalnie uwalniać leki, a nawet szczepionki.
Pacjent musi przygotować się do przyjęcia kapsułki jak do gastroskopii
Musi spędzić odpowiedni czas na diecie płynnej, przystąpić do badania na czczo i zażyć środki przeczyszczające.
W naszym przypadku jest to krótszy proces niż standardowe przygotowanie do kolonoskopii. Tam też dochodzi drastycznie większy proces inwazyjności
– zauważa Wysocki.
Pacjent samodzielnie nie przeprowadzi sobie kolonoskopii. Kapsułkę może mu jednak dostarczyć listonosz, więc badanie może przeprowadzić w pełni zdalnie.
Testowaliśmy to już w ramach eksperymentu na 14 pacjentach
– podkreśla Wysocki, który nie widzi przeciwwskazań do przeprowadzenia domowego badania.
Kapsułka jest na tyle mała, że powikłania (utknięcie kapsułki w jelicie dłużej niż kilkanaście godzin) występują tylko u promila osób, które już posiadają rozległe dolegliwości chorobowe od strony układu pokarmowego. Utknięcie kapsułki w uchyłku jelita nie jest niebezpieczne. Znamy przypadek, w którym pacjent funkcjonował przez wiele tygodni z kapsułką w jelitach, aż to postanowiła opuścić jego ciało
– dodaje.
Wysocki podkreśla, że najgorszy scenariusz to ten, w którym pacjent niedostatecznie się przygotuje do badania i będzie ono wymagało powtórzenia.
Dane z kapsułki trafiają do urządzenia mobilnego, a następnie do chmury
To tam znajduje się platforma telemedyczna, która umożliwia podgląd badania przez lekarza. Specjalista może na bieżąco reagować na potencjalne problemy w badaniu i korzystać ze wsparcia algorytmów w wykrywaniu nieprawidłowości.
Sztuczna inteligencja zasugeruje lekarzowi zdjęcia z potencjalnymi patologiami, ale to do niego wciąż należeć będzie końcowa interpretacja i opis badania. Dzięki pomocy algorytmów lekarz szybciej dotrze do zdjęć wartych jego uwagi.
Ograniczony czas pracy pracowników medycznych oraz rutyna związana z wykonywaniem pracy, przekłada się na niższe rezultaty detekcji patologii w obrazowaniu medycznym w porównaniu do sztucznej inteligencji
– mówi przedsiębiorca.
Jego zespół trenuje sztuczną inteligencję w oparciu o filmy współpracujących placówek medycznych oraz open source’owe zbiory online. Z czasem zastąpią je jednak filmy z kapsułki, na podstawie których system wykryje odstępstwa od normy.
Trenowaliśmy algorytmy, aby wiedziały, jak wygląda poprawny fragment przewodu pokarmowego w danym odcinku. Wszelkie anomalie są punktowane a następnie przedstawiane lekarzowi. Aktualnie lekarz otrzymuje skróconą wersję badania, w której wciąż występują zdjęcia uznane za patologiczne „na wyrost”. Jest to nasza strategia, dzięki której nie pominiemy żadnej zmiany patologicznej. Udoskonalając system będziemy stopniowo zmniejszać liczbę zdjęć, które pokazujemy lekarzowi, aż zostaną same patologie
– dodaje Wysocki.
Algorytm zastąpi pracę lekarza
Kapsułka wykryje zmiany nowotworowe (w tym raka jelita grubego i cienkiego), raka żołądka, ale również polipy, chłoniaki, krwawienia, zapalenia błony śluzowej, wrzody, celiakię czy chorobę Leśniowskiego-Crohna.
W perspektywie kilku lat - po komercjalizacji na dużą skalę - wierzymy, że nasze zbiory uczące z tysięcy przebadanych pacjentów będą na tyle duże i skuteczne w identyfikacji zmian chorobowych, że będziemy mówić o zastąpieniu lekarza. Jednak mutacje chorobowe też się zmieniają, wirusy i choroby cywilizacyjne ewoluują, zawsze będzie potrzeba kogoś, kto nie myśli jak maszyna, ale reaguje też na zmiany w świecie medycznym
– dodaje Wysocki.
A jak ta komercjalizacja ma przebiegać?
W tym roku wrocławski startup zamierza przybliżyć się do uzyskania certyfikacji medycznej Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Biocam rozmawia też z krajowymi i zagranicznymi placówkami i klinikami medycznymi, jak również korporacjami branżowymi w celu przeprowadzenia badań pilotażowych na grupie kilkuset pacjentów.
Polska jest naszym środowiskiem pilotażowym, ale celujemy w kraje wysokorozwinięte, gdzie system opieki zdrowotnej umożliwia sprawniejsze wdrożenie i szybszą akceptację naszej technologii przez służbę zdrowia
– opisuje Wysocki.
W perspektywie kolejnych 2 lat firma zakłada podpisanie pierwszych umów na licencjonowanie technologii (rozmowy z pierwszą firmą o międzynarodowym zasięgu są zaawansowane) i zamierza rozwinąć nowe funkcjonalności kapsułki. Zgodnie z założeniami zarządu, już w 2025 r. Biocam powinien być rentowny.
W realizacji tych planów ma pomóc runda inwestycyjna na 2 mln zł
Pieniądze wyłożył Dawid Urban, znany m.in. z operacyjnego zaangażowania w LESS_. Dla spółki oznacza to w sumie już blisko 9 mln zł pozyskanych na przyspieszenie rozwoju - wcześniej BioCam zdobył m.in. kapitał od funduszu LT Capital oraz dotację w ramach Szybkiej Ścieżki NCBiR.
Spółka zarabiać będzie na licencjonowaniu technologii do korporacji branżowych. W osiągnięciu tego celu kluczowy będzie efekt skali.
By nasze kapsułki były złotym standardem badania układu pokarmowego i były powszechnie dostępne, musimy współpracować z kimś, kto ma moce przerobowe by wypromować tak dużą zmianę w codzienności diagnostycznej. Nie wykluczamy jednak współpracy z sieciami klinik prywatnych i dystrybutorami by w dłuższej perspektywie samemu docierać do nowych rynków.
– przewiduje Wysocki.
Ale czy z zabiegów wykorzystaniem kapsułki skorzystają pacjenci NFZ? Szansa na to ma być duża, gdyż procedura Biocam ma nie odbiegać kosztowo od pakietu gastroskopii, kolonoskopii i narkozy.
Biorąc pod uwagę bardzo niską zgłaszalność na narodowe - w całości refundowane programy przesiewowe np. raka jelita grubego (na poziomie 13-17% w zależności od regionu) - oznacza to długoterminową korzyść również dla służby zdrowia
– zauważa Wysocki.
Szybciej wykryta choroba ma większą szansę na wyleczenie bądź zabieg z minimalną inwazyjnością (laparoskopowo), a to przekłada się na znacznie mniejsze koszty hospitalizacji czy też – gdy już jest na walkę z chorobą za późno – leczenie paliatywne.
Wstępne rozmowy z przedstawicielami NFZ-u pokazują, że utrzymanie się w pułapie 1000-2000 zł na całe badanie klasyfikuje się pod próg refundacyjny. Pod kątem potencjału komercjalizacji za granicą warto jednak wspomnieć, że u nas inwazyjne badania endoskopowe jak gastroskopia i kolonoskopia należą do jednych z najtańszych w Europie. W krajach wysokorozwiniętych mówimy o wydatku rzędu 2000-3000 dolarów lub euro za gastroskopię bądź kolonoskopię, a nie nawet pakiet
– dodaje przedsiębiorca.
Biocam oferuje przewagę w kontekście komfortu pacjenta. Połknięcie kapsułki można przecież porównać do zażycia witaminy lub suplementu diety. Całość badania można będzie dodatkowo przeprowadzić w domowym zaciszu.