REKLAMA

Baltic Pipe może nie wyleczyć nas z rosyjskiego gazu. PGNiG uspokaja, że nie ma powodów do obaw

Polska chce być najmniej zależna od gazu z Rosji spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej. W październiku planujemy uruchomienie rurociągu Baltic Pipe, który ma zmienić zasady gry na tyle, że Warszawa ma szansę już za kilka miesięcy być całkowicie niewrażliwa na paliwowy szantaż Moskwy. No, chyba że z dużej chmury wyjdzie jednak mały deszcz i nowego gazociągu nie będzie czym wypełnić, co zaczynają niektórzy coraz głośniej sugerować. PGNiG uspokaja i twierdzi, że wszystko jest jak najbardziej pod kontrolą.

Baltic-Pipe-dostawy-gazu
REKLAMA

Obecnie nikt nie ma tak wypełnionych (procentowo) magazynów gazu w UE jak Polska. Z wynikiem (stan na 31 maja) 94,46 proc. przewodzimy całej stawce. Za nami jest Portugalia (92,49 proc.), potem jest Hiszpania (66,2 proc.), a tuż za podium znajdują się Czesi (62,31 proc.). Jesteśmy też zdecydowanie powyżej średniej unijnej, która wynosi 46,68 proc. A do tego wszystkiego już za kilka miesięcy, w październiku, mamy zgodnie z planem uruchomić Baltic Pipe, który pełną przepustowość (10 mld metrów sześciennych) ma osiągnąć z początkiem 2023 r. 

REKLAMA

PGNiG zarezerwowała z tego 8,2 mld m sześc. rocznie w drodze aukcji. Niektórzy eksperci twierdzą, że to za mało i w dobie rozkręcanego przez Putina kryzysu energetycznego Polska powinna w tym zakresie maksymalnie wykorzystać swoje zdolności importowe. Ale są też tacy, którzy sugerują, że za kilka miesięcy może dojść do kompromitacji, po tym, jak się okaże, że polski rząd jeszcze nie sfinalizował kontraktów na błękitne paliwo dostarczane przez Baltic Pipe. 

Baltic Pipe: Polska wykorzysta pełną przepustowość?

Steinhoff tłumaczy, że takie wnioski wyciąga z ostatnich wypowiedzi Piotr Woźniak, byłego prezesa PGNiG i byłego ministra gospodarki.

To miało gwarantować wykorzystanie pełnej przepustowości Baltic Pipe. Ale jak przekonuje Woźniak, w giełdowych raportach PGNiG nie ma o tym ani słowa. To z kolei oznacza, że wcale nie musimy być tak dobrze zabezpieczeni przed barkiem gazu z Rosji. Teraz kiedy za oknem jest coraz cieplej, sytuacja może wydawać się jeszcze być pod kontrolą. Ale nie do końca wiadomo, czy tak spokojnie będzie też na starcie kolejnego sezonu grzewczego. Jest jeszcze jedna opcja. 

PGNiG: nie ma powodu do obaw, wszystko jest pod kontrolą

Zapytaliśmy w PGNiG czy rzeczywiście jest coś na rzeczy i Baltic Pipe (przynajmniej na początku) nie będzie jednak polskim zbawieniem przed gazem z Rosji. 

Przedstawiciele Departamentu Komunikacji i Marketingu PGNiG zapewniają jednocześnie, że prezes spółki Iwona Waksmundzka-Olejniczak zintensyfikowała prace nakierowane na optymalne wypełnienie zarezerwowanych przez PGNiG przepustowości, w tym w gazociągu prowadzącego do złóż zlokalizowanych na Norweskim Szelfie Kontynentalnym oraz duńskiej części Morza Północnego. I cały czas prowadzone są rozmowy z partnerami działającymi na obszarze skąd może być pozyskiwany gaz do przesyłu Baltic Pipe.

W górę wydobycie własne gazu z Norwegii

Spółka podkreśla również, że zasadniczą i stale rosnącą część wolumenu paliwa przesyłanego Baltic Pipe będzie stanowić wydobycie własne PGNiG z koncesji na obszarze Norweskiego Szelfu Kontynentalnego. Potwierdzają to liczby. Jeszcze w 2020 r. wydobycie gazu w Norwegii było na poziomie 0,48 mld m sześc. W 2021 r. to już było 1,42 mld (wzrost o 195 proc.), a prognozy na 2022 r. mówią o 3 mld m sześc. (+112 proc.). 

Tymczasem Robert Perkowski, wiceprezes PGNiG ds. operacyjnych, stwierdził niedawno, że w przyszłym roku spółka zamierza sprowadzić dzięki Baltic Pipe tylko 4,5 mld m sześc. gazu i dopiero w kolejnych latach stopniowo będzie zwiększać wykorzystanie tego gazociągu. I wcale nie jest tak, że możemy w Polsce już pod tym względem spać spokojnie.

Gaz ziemny to nie tylko Baltic Pipe

Spółka podkreśla, że priorytetowy charakter przesyłu Baltic Pipe nie wyklucza działań podejmowanych przez PGNiG w celu zabezpieczenia pełnego pokrycia zapotrzebowania odbiorców na paliwo gazowe z innych kierunków oraz źródeł. Tak jak ma to miejsce w przypadku importu LNG. Od początku 2022 r. do końca maja PGNiG sprowadziła do terminalu LNG w Świnoujściu 20 dostaw skroplonego gazu ziemnego, co oznacza wzrost o 1/3 w stosunku do analogicznego okresu 2021 r. Spółka wykorzystuje przy tym zwiększone moce regazyfikacyjne terminala, które od tego roku wynoszą 6,2 mld m sześc. gazu rocznie (wobec 5 mld m sześc. wcześniej), i które PGNiG w całości zarezerwowało. Podobnie jest z mocami regazyfikacyjnymi w terminalu w Kłajpedzie na Litwie, skąd gaz może być dostarczony do Polski dzięki gazociągowi Polska-Litwa, oddanemu do użytku w maju br. Pierwsze dostawy surowca tą drogą zrealizowano już 6 maja.

REKLAMA

Do tego wszystkiego ma dochodzić jeszcze wydobycie krajowe, które utrzymuje się na stabilnym poziomie zapewniającym pokrycie ponad 1/5 popytu na gaz w Polsce.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA