Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda postanowieniem z dnia 6 grudnia 2023 r. powołał Artura Sobonia na członka Zarządu Narodowego Banku Polskiego - poinformowała kancelaria prezydenta. Artur Soboń pełnił funkcję wiceministra finansów w poprzednim rządzie premiera Mateusza Morawieckiego, m.in. odpowiadał za umowę społeczną z górnikami.
Mateusz Morawiecki, jako stary i nowy szef rządu, w sumie miał aż czterech pełnomocników ds. górnictwa. Niestety, chcąc wykazać ich osiągnięcia, można tak po prawdzie napisać tylko o jednym. Pozostali za dużo od siebie nie wnieśli. Najpierw w połowie lipca 2019 r., odpowiedzialny za węgiel i górników został - w zastępstwie wiceministra energii Grzegorza Tobiszowskiego, który uzyskał mandat do Parlamentu Europejskiego - senator PiS Adam Gawęda. Wytrwał na stanowisku osiem miesięcy. Na początku września 2020 r. zastąpił go Artur Soboń.
W październiku 2021 r. Soboń przeszedł do Ministerstwa Rozwoju i Technologii. 1 grudnia fotel pełnomocnika zajął Piotr Pyzik, który zasiadał na tym stanowisku ponad rok, a później zastąpił go Marek Wesoły, który też zaliczył samorządową wpadkę (w wyborach przedterminowych w Rudzie Śląskiej nie dostał się nawet do drugiej tury). Z ręką na sercu bardzo trudno pisać o konkretnych dokonaniach Gawędy, Pyzika czy Wesołego. Inaczej jest w przypadku Artura Sobonia. Ten po MRiT trafił do Ministerstwa Finansów, a teraz prezydent Andrzej Duda wręczył mu nominację do zarządu NBP.
Artur Soboń i górnicy, czyli umowa społeczna
Artur Soboń, jako pełnomocnik premiera Morawieckiego ds. górnictwa, wziął na siebie ciężar negocjacji w sprawie umowy społecznej z górnikami. Dokument w świetle fleszy i w rytm fanfar podpisano ponad dwa lata temu pod koniec maja 2021 r. Jej sygnatariusze zgodzili się też co do jednego: zapisy dokumentu wejdą w życie, jak umowę notyfikuje KE. I później, już następcy Sobonia mieli właśnie takie zadanie: przypilnowanie tej notyfikacji. Niestety, żaden z nich temu nie podołał. Umowa społeczna z górnikami do dzisiaj nie jest notyfikowana przez Brukselę.
Więcej o umowie społecznej przeczytasz w Spider’s Web:
Artur Soboń w tej umowie, jako przedstawiciel rządu, zgodził się m.in. na indeksację górniczych uposażeń, jednorazowe odprawy dla odchodzących z kopalni, kwestie pomocy publicznej dla branży, a także (a może przede wszystkim): harmonogram zamykania kopalni, który w pierwotnej wersji kończy się na 2049 r., czyli na rok przed zaplanowanym osiągnięciem przez UE neutralności klimatycznej. Najpierw była radość górników, ale potem coraz większe nerwy. Bo kolejne zapisy umowy nie były realizowane.
Rząd umowy społecznej nie realizuje. Biorąc po uwagę to, co dzisiaj się dzieje w kontekście kryzysu energetycznego, a co za tym idzie, olbrzymiej inflacji, realnego braku prądu i ciepła, rząd zachowuje się jak w filmie „Głupi i głupszy“ - komentował w styczniu 2022 r. Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.
Zero szans na notyfikację umowy
Już w trakcie prac nad umową społeczną eksperci zwracali uwagę, że jej zapisy są nierealne. A wiara w to, że KE notyfikuje taki dokument, przy tym, jak sama przyspiesza z transformacją energetyczną, nie ma żadnych podstaw.
Wszystkie strony mają świadomość sytuacji, że czas węgla dobiega końca i przyszła pora na radykalne ruchy, ale udają, że w Brukseli uda się wynegocjować coś więcej niż pomoc dla zwalnianych pracowników - zwracał uwagę m.in. Wojciech Kukuła, starszy prawnik w ClientEarth.
Od czasu, gdy Artur Soboń pozował do zdjęć ze związkowcami górniczymi, minęło 2,5 roku. Polskie górnictwo znów jest na dnie, spada wydobycie, rosną przykopalniane zwały. Spółki wydobywcze potrzebują od państwa w sumie 7 mld zł.