Apple najwięcej straci na koronawirusie. Samsung zgarnia premię za porzucenie Chin
Apple ostrzegł inwestorów, że jego plany sprzedażowe są już nieaktualne. Wszystko z powodu wybuchu epidemii koronawirusa. A Samsung może się tylko cieszyć, że dopiero co wycofał z Państwa Środka całą produkcję.
Koronawirus zabił już niemal 2 tys. osób, zaraził kolejnych 70 tys., a miliony odseparował od otoczenia. Europejskie i amerykańskie marki, mające swoje fabryki w Chinach musiały je pozamykać, a linie lotnicze odblokują połączenia do Państwa Środka najszybciej w drugiej połowie marca.
Korporacją, w którą wybuch epidemii uderzy najbardziej, jest prawdopodobnie Apple. Spółka poinformowała, że sklepy i zakłady produkcyjne powoli się otwierają, ale dzieje się to w wolniejszym tempie niż zakładano.
Apple nie dowiezie
Dla producenta iPhone’a to podwójny problem. Z jednej strony cierpi na tym produkcja, bo fabryki, z których korzystają Amerykanie, stanęły. Zaburzony został również łańcuch dostaw. Równie istotne jest jednak to, że Chiny to największy smartfonowy rynek świata. W ostatnim kwartale ubiegłego roku dały Apple 15 proc. przychodów (13,6 mld dol.), a 3 miesiące wcześniej – 18 proc.
Analitycy szacują, że między styczniem a marcem popyt na nowe telefony w Państwie Środka może spaść nawet o połowę. Według „Daily Mail” epidemia najmocniej uderzy w produkcję iPhone'a SE2 i iPhone'a 11.
Apple już przyznał, że osiągnięcie zakładanych przychodów kwartalnych na poziomie 63-65 mld dol. jest nierealne. Nowej prognozy jednak nie przedstawił.
Efekt? W handlu przedsesyjnym akcje spółki poleciały w dół o 4,1 proc. Reakcja inwestorów w normalnych warunkach być może nie byłaby tak gwałtowna, ale Apple sięgnął niedawno swojego historycznego szczytu. Firma z Cupertino została wyceniona na 1,4 bln dol. To więcej niż giełdowa wartość 30 największych niemieckich przedsiębiorstw.
Samsung skorzysta?
Zdecydowanie mniejsze wyzwanie stanowi to dla głównego konkurenta „jabłuszka” – Samsunga. Koreańczycy twierdzą, że są w stanie zaspokoić popyt na telefony w USA, nie korzystając zupełnie z siły roboczej w Chinach.
Pod koniec ubiegłego roku Samsung zamknął swój ostatni zakład produkcyjny za Wielkim Murem – w Huizhou. Producent przeniósł się do Indii i Wietnamu. Dzisiaj mniej więcej 6 na 10 smartfonów Samsunga pochodzi właśnie z tego drugiego kraju.
Nie oznacza to rzecz jasna, że Koreańczykom kryzys za miedzą jest zupełnie obojętny. W rozmowie z Financial Times analitycy podkreślali, że 30 proc. części do smartfonów jest produkowana w Chinach. Rząd Wietnamu ograniczył z powodu koronawirusa liczbę transportów lądowych, Samsung radzi sobie z tym, przesyłając części samolotami i statkami.
Najciekawsze jest jednak to, że relatywnie dobra sytuacja Samsunga wynika… z jego słabości w Chinach. Rynkowy udział Koreańczyków w ciągu 6 lat spadł z 15 do 1 proc. Samsung został dosłownie wypchnięty z Państwa Środka przez Oppo, Vivo, Xiaomi, Huawei i Apple. Dzięki temu jeżeli czas trwania epidemii będzie się przeciągał, straci na tym najmniej pieniędzy.