Sytuacja na Helu. Sprawdziliśmy, jak radzą sobie służby
Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że właściciele kempingów nic sobie nie robią z przepisów, które zabraniają im sztucznego poszerzenia plaż. Izba przeprowadziła dwie kontrole i okazało się, że linia brzegowa została przesunięta w głąb morza o kilkadziesiąt metrów. W opinii NIK służby odpowiedzialne za kontrole – Urząd Morski w Gdyni, Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego w Gdańsku – nie poradziły sobie z procederem.
Po ostatniej kontroli Najwyższej Izby Kontroli (NIK), która wykazała, że Półwysep Helski nie jest skutecznie chroniony przed działalnością człowieka, Urząd Morski zapowiedział, że przypadki naruszania brzegu morskiego będzie zgłaszał odpowiednim służbom. Zapytaliśmy urzędników, co zrobili w tej sprawie.
O tym, że właściciele kempingów, na Półwyspie Helskim nielegalnie poszerzyli plaże – nawożąc i nasypując ziemię - wiadomo od dawna. Już dekadę temu kontrola NIK, obejmująca lata 2011-2013 wykazała, że linia brzegowa przesunięta została w głąb morza nawet do 60 m, zniszczono chronione siedliska, zdewastowane trzcinowiska i wydmy – które chronią brzegi morskie przed erozją i powodziami.
NIK ochronę brzegów morskich Półwyspu Helskiego niedawno znów wziął na tapet, kontrolując lata 2020-2023. Ogłoszone w marcu tego roku wnioski były niepokojące. Skontrolowane organy administracji rządowej i samorządowej nie wykorzystały w wystarczającym stopniu przysługujących im uprawnień dotyczących nadzoru i kontroli. Dopuszczono do nieuprawnionego nawiezienia i nasypania ziemi, w tym na brzeg morski na ośmiu polach kempingowych – wyliczył NIK.
Problem nie został rozwiązany
Izba dodawała, że dopuszczono też do zlokalizowania w pasie technicznym, w tym na polach kempingowych m.in. szkół sportów wodnych, obiektów handlowych i usługowych w miejscach do tego nieprzeznaczonych, na terenie niezgłoszonym do ewidencji. Zresztą podobnie jak poprzednia ta kontrola wykazała, że przez lata przybyło ok. 6 ha lądu (czyli tyle, ile zajmuje ponad osiem pełnowymiarowych boisk piłkarskich), na których zlokalizowano m.in. przyczepy kempingowe.
Kontrolerzy wprawdzie przyznali, że Dyrektor Urzędu Morskiego w Gdyni zapewnił skuteczną ochronę brzegu przed oddziaływaniem morza, ale gorzej jest z ochroną przed działaniami człowieka. Wśród zarzutów NIK-u było to, że urzędnicy nie wszczęli postępowań administracyjnych, zmierzających do wymierzania kary pieniężnej za nawiezienia i nasypania ziemi na terenach ośmiu pól kempingowych Półwyspu Helskiego.
Więcej wiadomości na temat środowiska przeczytacie w tekstach:
Pytamy urzędników, co robią w tej sprawie
Pod koniec marca w rozmowie z Bizblog.pl Anna Stelmaszyk-Świerczyńska, dyrektorka Urzędu Morskiego w Gdyni, zapowiedziała, że przypadki naruszania brzegu morskiego „UM będzie zgłaszał do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i Głównego Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego". Teraz zapytaliśmy urzędników czy od tego czasu zgłosili tego typu sprawy, i ile. I czy w przypadkach zajętych nielegalnie terenów podjęto inne działania.
Urząd Morski w Gdyni zgłosił do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Gdańsku zawiadomienie o nielegalnej zabudowie – odpowiada dość ogólnie Magdalena Kierzkowska, rzeczniczka prasowa Urzędu Morskiego w Gdyni. - Natomiast w kwestiach przyrodniczych, opracowywane są plany nasadzeń roślinności szuwarowej, wspólnie z Gminą oraz RDOŚ, w celu zwiększenia naturalnej odporności linii brzegowej.
Dodaje, że w zeszłym roku (a więc przed ogłoszeniem wyników – kontroli NIK) pracownicy urzędu „wystawiali mandaty za niszczenie roślinności, co pozwoliło zmniejszyć przedmiotowe działania”.
Obecnie zbierany jest materiał dowodowy, potrzebny do wszczęcia postępowania administracyjnego o nałożeniu kary finansowej w ramach kompetencji Urzędu – tłumaczy rzeczniczka Urzędu Morskiego w Gdyni.
Cenne morskie trzcinowiska
Jak w rozmowie z Bizblog.pl mówił prof. Jan Marcin Węsławskiego, biolog morza, dyrektor Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie sypanie piasku na plaże jako „ochrona brzegu” jest niepotrzebną ingerencją w siły natury, ale nie szkodzi na dłuższą metę. Co innego wyrywanie trzcin, które niszczy bezpowrotnie całe zbiorowisko wielu gatunków.
Morskie trzcinowiska – to bardzo rzadkie w Polsce środowisko – bo nie mamy morskich siedlisk z trzcinami, inne są nad Zalewem Wiślanym i Odrzańskim. Takie słone trzcinowiska są ważne dla wielu gatunków ryb – okoni, płoci, z trudem odtworzonego w Zatoce szczupaka i całej masy drobnych zwierząt - wyjaśniał.
Naukowiec tłumaczył, że niszczenie takiego pasa trzcin, który dodatkowo jeszcze chroni brzeg przez erozją i wywiewaniem piasku, to nie tylko głupota, ale też zbrodnia przeciw środowisku.