Airbus chce produkować samoloty pasażerskie bez okien. Chodzi o dwutlenek węgla
Airbus zaprezentował w trakcie Singapore Airshow 2020 projekt nowego samolotu, który przez ostatnie miesiące testowano w tajemnicy. Wprowadzenie go do użytku pozwoliłoby aż o jedną piątą ograniczyć zużycie paliwa i emisję dwutlenku węgla. A minusy? Maveric nie ma po bokach ani jednego okna.
Fot. Airbus
Konstrukcja samolotu koncepcyjnego Maveric zaprezentowanego przez Airbusa w Singapurze to „latające skrzydło” – kadłub zlewa się ze skrzydłami.
Koncepcja nie jest nowa, powstała jeszcze w latach 40. XX wieku. I została wykorzystana przy produkcji amerykańskiego bombowca B2. Sęk w tym, że nikt nie odważył się jeszcze wykorzystać jej w lotnictwie komercyjnym. Zdaniem przedstawicieli Airbusa, teraz przyszedł na to dobry moment.
Potrzebujemy takich nowatorskich technologii, by móc sprostać wyzwaniu ochrony środowiska
– powiedział Jean-Brice Dumont z Airbusa.
Kłopotliwy brak okien
Prace nad projektem trwają od 2017 r. Na razie producent stworzył model ochrzczony mianem Maveric o długości 2 metrów i szerokości 3,2 metra i lata nim gdzieś w środkowej Francji. Dumont podkreśla jednak, że projektanci zdobyli już dużo cennej wiedzy na temat zachowania nietypowej maszyny w powietrzu.
Airbus ma nadzieję, że opływowy kształt nowego samolotu pozwoli mu zmniejszyć zużycie paliwa, szczególnie na krótszych dystansach. I co za tym idzie – ograniczy swój ślad węglowy. Producent założył, że do 2050 r. zmniejszy swoją emisję dwutlenku węgla o połowę w stosunku do 2005 r.
Z punktu widzenia pasażera ta troska o klimat może jednak wywołać lekki dyskomfort. Jednym z pytań, jakie stawiają sobie inżynierowie Airbusa, jest to, czy ich samolot powinien mieć okna. Zastanawiają się, czy po bokach nie umieścić po prostu wyświetlaczy, które umilałyby podróż i sprawiały, że lot byłby nieco mniej krępujący dla pasażerów. Ale przecież nie byłoby już to samo latanie, co kiedyś....
Greta wywołała wstrząs w branży lotniczej
Linie lotnicze znajdują się pod coraz większą presją związaną z ochroną środowiska i ograniczaniem swojego wpływu na zmiany klimatu. Choć lotnictwo odpowiada za ledwo 2,5 proc. globalnej emisji CO2, przewoźnicy znaleźli się na celowniku ekologicznych aktywistów inspirowanych przez Gretę Thunberg i nijak nie potrafią wyjść spod ostrzału.
Znalezienie wyjścia to dla nich sprawa życia i śmierci, bo choć ruch lotniczy wciąż rośnie, to niedawno zaczęliśmy obserwować pierwsze oznaki końca powietrznej hossy.
Nic dziwnego, że pomysłów, jak stać się eko, linie lotnicze mają bez liku. Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) wskazuje na 4 trendy, które mogą ograniczyć emisję dwutlenku węgla:
- zrównoważone paliwa lotnicze – linia KLM buduje nawet własną fabrykę, która będzie produkować biopaliwo pochodzące ze śmieci od okolicznych firm. Wykorzystanie 75 tys. ton tego paliwa ma pozwolić na redukcję emisji CO2 o 200 tys. ton rocznie
- samolot elektryczny – choć część środowiska powątpiewa w możliwość stworzenia samolotu napędzanego wyłącznie prądem, to pierwszy test takiej maszyny już się odbył i zakończył powodzeniem. Ciekawie zrobi się jednak dopiero od 2023 r., bo to właśnie wtedy EasyJet ma zamiar ruszyć z własnymi lotami próbnymi. Jeżeli elektryki mają naprawdę wejść do eksploatacji, nie powinniśmy się ich spodziewać szybciej niż w 2030 r. I wyłącznie na krótkich, trwających 1-1,5h trasach
- usprawnianie samolotów
- nowe technologie w dziedzinie projektowania samolotów i silników lotniczych