Rządzący zapowiadają kolejną waloryzację 500+, zanim jeszcze ta do 800+ weszła w życie. A tymczasem chyba o czymś zapomnieli, bo naprawdę ubogie rodziny, potrzebujące wsparcia, zostały zepchnięte na margines. Nikt nie zaprząta sobie głowy waloryzacją świadczeń rodzinnych ani progów dochodowych od 2016 r. To może jednak zabierzemy 500+ tym, którzy zarabiają dwie średnie krajowe, czyli jakieś 11 tys. zł na rękę?
500+ znów zostanie podwyższone - zapowiedział sam prezes Jarosław Kaczyński w rozmowie z „Super Expressem” o świadczeniu, które od stycznia 2024 r. ma zostać podniesione do 800+. Kiedy nastąpi kolejna waloryzacja do 900+ albo 1000+ - tego szef PiS już nie powiedział. Raczej nie zapomniał, to po prostu melodia przyszłości.
Ale zapomniał za to na pewno czymś innym: o tych naprawdę potrzebujących wsparcia państwa, a więc korzystających z zasiłków rodzinnych i specjalnych dodatków takich jak: dodatek z tytułu wychowywania dziecka w rodzinie wielodzietnej czy z tytułu samotnego wychowywania dziecka.
Za urodzenie dziecka powinniście dostawać już 1500 zł
Te zasiłki i dodatki przysługują rodzinom naprawdę w potrzebie. Próg dochodowy, by te świadczenia otrzymać, jest na poziomie 674 zł na osobę lub 764 zł, jeśli w rodzinie jest dziecko z niepełnosprawnością. Jeśli nie ma, przy czteroosobowej rodzinie z dwójką dzieci daje to kwotę 2696 zł na rękę. Brutto na umowie o pracę to 3470 zł, a tymczasem przecież płaca minimalna to dziś 3490 zł. Wiecie, co to oznacza? Że jeśli w rodzinie z dwójką dzieci pracuje tylko jedna osoba i to na pensji minimalnej, to i tak za dużo, by otrzymać zasiłek rodzinny.
Dlaczego tak się stało? Płaca minimalna jest w ostatnich latach ostro podnoszona, w 2016 r. wynosiła 1850 zł brutto, dziś jest więc o 88 proc. wyższa. Tymczasem próg dochodowy dla zasiłków rodzinnych od 2016 r. się nie zmienił. Od 2016 r. nie zmieniła się również wysokość świadczeń rodzinnych i dodatków.
Gdyby tak próg dochodowy jak i wysokości zasiłków waloryzować przynajmniej inflacją, która od 2016 r. wyniosła już 50 proc., kwoty te powinny wyglądać tak:
- próg dochodowy powinien zostać podniesiony z 674 zł do 1011 zł na osobę (czyli 4044 zł dla czteroosobowej rodziny);
- zasiłek rodzinny na dziecko do 5 lat powinien zostać podniesiony z 95 zł do 142,4 zł;
- zasiłek na dziecko do 18 lat - ze 124 zł do 186 zł;
- zasiłek na dziecko uczące się do 24 lat - ze 135 zł do 202,5 zł;
- dodatek z tytułu wychowania dziecka w rodzinie wielodzietnej – z 95 zł do 142,5 zł;
- dodatek z tytułu kształcenia i rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego – z 90/110 zł do 135/165 zł;
- dodatek z tytułu rozpoczęcia roku szkolnego – ze 100 do 150 zł;
- dodatek z tytułu nauki dziecka poza miejscem zamieszkania – ze 113/69 zł do 169,5/103,5 zł;
- dodatek z tytułu samotnego wychowywania dziecka – ze 193/273 do 289,5/409,5 zł;
- dodatek z tytułu opieki nad dzieckiem podczas urlopu wychowawczego – z 400 zł do 600 zł;
- dodatek z tytułu urodzenia dziecka - z 1000 zł do 1500 zł.
A najlepsze jest to, że przepisy zobowiązują rząd do weryfikacji wysokości zasiłków raz na trzy lata. Tylko że nie mówią nic o tym, że po tej weryfikacji należy świadczenia zwaloryzować, można po prostu uznać, że zweryfikowaliśmy i uznaliśmy, że żadne zmiany wysokości świadczeń nie są potrzebne. I tak właśnie było w 2021 r., mimo, że już tedy inflacja zaczynała się rozpędzać i byłą zdecydowanie poza celem inflacyjnym NBP.
Skąd wziąć pieniądze na waloryzację świadczeń?
Kolejna weryfikacja już w 2024 r. Ciekawe, czy rządzący się wtedy ockną. Jeśli powiedzą, że po prostu nie ma pieniędzy na to, to proponuję rozważyć w końcu kryterium dochodowe przy wypłacie 800+. Prof. Ryszard Bugaj kilka tygodni temu, przy okazji ogłoszenia waloryzacji 500+ do 800+, zaproponował, by granicą była dwukrotność przeciętnej pensji. Dziś oznaczałoby to ok. 11 tys. zł dochodu na rękę.
A jeśli ktoś ma wątpliwości, czy to ma sens, bo przecież 11 tys. zł zarabia de facto garstka Polaków, to przypominam analizę CenEA, z której wynika, że najwięcej pieniędzy z 500+ płynie do najbogatszych rodzin. 20 proc. najbogatszych gospodarstw domowych zgarnia 24,6 proc. wszystkich środków z puli 500+, podczas gdy 20 proc. najuboższych gospodarstw domowych tylko 11,7 proc.
Dla zamożnych pieniądze za nic się znajdują, dla biednych nie.