REKLAMA

40 zł na pomoc uchodźcy. Polacy czują się robieni w konia, rząd czekają potężne problemy

Miesiąc po przyjęciu rozporządzenia uprawniającego Polaków do otrzymania 40 zł za dobę za pomoc uchodźcom, kwestia zdobycia świadczenia jest ruletką. Urzędnicy są zagubieni i plączą się w poradach. Zagubieni beneficjenci szukają pomocy na forach. Gminy mówią, że chętnie wypłacą pieniądze, ale ich nie dostały. Bajzel do kwadratu. Może rząd chciał dobrze, ale póki co zafundował wszystkim potężny ból głowy.

40 zł na pomoc uchodźcy. Polacy czują się robieni w konia, rząd czekają potężne problemy
REKLAMA

Przecież ten formularz jest prosty jak drut. Wpisuje pan dane swoje, imię nazwisko i numer paszportu uchodźcy. Tu nie trzeba nic tłumaczyć

– zaperza się urzędniczka warszawskiego urzędu miasta.
REKLAMA

No właśnie, gdyby było to takie oczywiste

– wzdycham.

Morawiecki: 40 zł dziennie dla każdego, kto przyjmie imigranta

Na początku marca premier polskiego rządu ogłosił, że państwo wspomoże Polaków, którzy zdecydowali się lub zdecydują się ugościć uciekających przed wojną Ukraińców w swoich domach. Warunek? Goście nie mogą za nic płacić. Właściciel mieszkania nie może żądać od nich czynszu, zwrotów kosztu za zwiększone zużycie prądu i wody. Musi też zapewnić wyżywienie.

Premier Morawiecki jak powiedział, tak zrobił. W połowie marca pojawiło się rozporządzenie. Jest podstawa prawna, od 16 marca możecie ruszać z wnioskami o pieniądze – zachęcał rząd.

W teorii wypełnienie wniosku o przyznanie 40 zł dziennie na pokrycie kosztu zakwaterowania i wyżywienia uchodźców jest bardzo proste. Ze strony gości z Ukrainy wymaga wyłącznie podania imienia, nazwiska i numeru PESEL lub paszportu. To wszystko. Środki są wypłacane za każdy dzień pobytu, świadczenie można otrzymywać do 60 dni. Mówimy więc maksymalnie o 2400 zł za dwumiesięczny pobyt.

W praktyce każdy urząd miasta bądź dzielnicy działa jak udzielnie księstwo. Cześć przyjmuje wnioski poprzez system ePUAP, część każe stawiać się z wydrukowanym wnioskiem osobiście.

Czu numer PESEL uchodźcy jest potrzebny? We wniosku wyraźnie jest napisane, że w przypadku jego braku wystarczy seria numeru potwierdzającego tożsamość. Czyli zwykły paszport powinien wystarczyć. To samo słyszę zresztą w urzędzie, do którego udało mi się dodzwonić.

Część internautów pisze jednak, że wnioski bez numeru PESEL są automatycznie odrzucane. Szóstego kwietnia wiceminister MSWiA Paweł Szefernaker powiedział, że do bazy udało się dopisać 700 tys. uciekających przed wojną Ukraińców. Od 24 lutego do Polski przyjechało jednak ok. 2,5 mln osób.

Nawet biorąc pod uwagę, że część z nich w ogóle nie skorzystała z gościnności polskich rodzin, wciąż daje to potężne liczby. Specjalny punkt wyrabiania numerów PESEL na Stadionie Narodowym w Warszawie jest oblegany od tygodni. Nawet teraz, po przejściu największej fali chętnych, na jego zdobycie czeka się kilka godzin. Duża część Ukraińców nie miała do tej pory fizycznej możliwości na dołączenie do centralnej ewidencji.

Jeżeli urzędnik przyjmie wniosek, zgodnie z prawiem ma do 30 dni na jego rozpatrzenie. O tym, że należy złożyć kolejne dokumenty pani Aneta dowiedziała się po dwóch tygodniach od pierwszej wizyty w urzędzie.

 class="wp-image-1771741"
źr: mat. czytelniczki

Kobieta otrzymała z urzędu oświadczenie, które mieli wypełnić jej goście. W środku polsko-ukraiński druk, w którym należy poświadczyć, że rzeczywiście przebywa pod danym adresem i że właściciel mieszkania zapewnia wyżywienie i zakwaterowanie.

Sęk w tym, że podanie o 40 zł dostarcza się za okres pobytu, który minął. Biorąc pod uwagę długi czas rozpatrywania wniosku w wielu wypadkach Ukraińcy będą więc mieszkać w innym miejscu. Być może nawet za granicą.

Pani w urzędzie tłumaczyła mi, że ludzie wyłudzają świadczenie. Dobrze, że wciąż mam kontakt z tą rodziną

– tłumaczy pani Aneta w rozmowie z Bizblog.pl.

Co stałoby się w innym wypadku? Można śmiało zgadywać, że o 40 zł za dzień można byłoby zapomnieć. A w przypadku naszej bohaterki to niemałe pieniądze, bo na utrzymanie wzięła cztery dodatkowe osoby.

Nie wszyscy mają jednak tyle szczęścia.

U mnie gmina chciała pesel i do wglądu oryginały dokumentów. Fart, że mogłam pojechać do dziewczyn, które się już przeprowadziły i wziąć od nich na kilka godzin te wszystkie papiery i paszporty żeby je wylegitymować w urzędzie. Ale wnioski też składali ludzie, od których goście już wyjechali. A bez dokumentów wnioski nie zostaną przyjęte

– tłumaczy jedna z internautek.

Jak można się przed tym zabezpieczyć? Internauci piszą, że w urzędach doradza im się, by skanowali paszporty swoich gości. Może to jest jakiś sposób, myślę głośno dzwoniąc do urzędu dzielnicy.

Chyba pan żartuje. Przecież to wbrew prawu

– ripostuje urzędniczka, z którą rozmawiam.

I trudno nie przyznać jej racji. Przepisy zakazujące skanowania dokumentów tożsamości weszły w życie dobre trzy lata temu. Za ich złamanie grożą nawet dwa lat odsiadki.

A w połowie kwietnia, to czy finalnie zobaczy się jakiekolwiek pieniądze, nie jest wcale takie pewne.

U nas na przykład nie przyjmują nawet wniosków dostarczonych osobiście bo.... nie mają kasy. Kazali się dowiadywać. Byłam w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej z gotowym wnioskiem

– czytamy w jednym z wpisów na Facebooku.

Kilka dni temu w „Dzienniku Gazecie Prawnej” wojewoda mazowiecki tłumaczył, że środki na pomoc rodzinom zapewniającym nocleg i wyżywienie uchodźcom są już przelewane na konta gmin. Do 28 marca wysłano przelewy na kwotę prawie 28 mln zł.

Łatwo policzyć, że całe województwo mazowieckie dostało pieniądze na wypłacenie świadczeń na 23 tys. Ukraińców przebywających od miesiąca w Polsce. To grubo ponad dziesięć razy mniej niż przyjechało ich do samej Warszawy. Choć trzeba oczywiście pamiętać, że część z nich trafiła do ośrodków dla uchodźców więc realnie liczba osób uprawnionych do odebrania pieniędzy będzie niższa.

Z lektury DGP wynika, że Mazowsze to i tak szczęściarze. Łódż od urzędu wojewódzkiego nie doczekała się żadnych wpłat. Analogiczna sytuacja była w Białymstoku, Lublinie i Opolu. Poznań zdecydował się uruchomić pieniądze z rezerwy budżetowej i liczy, że odzyska je potem od wojewody wielkopolskiego.

REKLAMA

Wysłaliśmy pytania do warszawskiego magistratu z pytaniem, czy miasto stworzyło oficjalne wytyczne dot. weryfikacji wniosków. Chcieliśmy się również dowiedzieć, czy Warszawa otrzymała od wojewody pieniądze i ile osób złożyło wnioski do tej pory. Do momentu publikacji nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Inna sprawa, że w przypadku wyraźnych obsuw w wypłatach gminy niekoniecznie znajdą się na pierwszej linii ognia. Złość Polaków skoncentruje się na tym, który te pieniądze obiecał.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA