W ciągu zaledwie ośmiu lat liczba pracujących emerytów wzrosła o połowę. I o to chodziło, żeby Polacy dobrowolnie pozostawali na rynku pracy, a nie byli zmuszani ustawowym podnoszeniem wieku emerytalnego, czyż nie? No właśnie nie do końca, ponieważ chodziło o to, żeby seniorzy pracowali, ale jednocześnie nie przechodzili zbyt szybko na garnuszek ZUS, tymczasem oni masowo przechodzą na świadczenie emerytalne, dorabiając potem nagminnie u dotychczasowego pracodawcy.
Nie, nie chodzi o to, żebyśmy harowali całe życie i nic z tych latami opłacanych składek emerytalnych nie mieli, żeby Zakład je sobie zabierał. Chodzi o to, że dopóki nie złożysz wniosku o świadczenie emerytalne w ZUS, mimo osiągnięcia wieku emerytalnego, dopóty grasz o wyższą emeryturę w przyszłości.
Można podwoić emeryturę, ale tego nie robimy masowo
Dłuższy okres odprowadzania składek przy jednoczesnym skracaniu przewidywalnej dalszej długości życia skutkują wyższą emeryturą. Przypomnę wielokrotnie przywoływane tu szacunki:
- odsunięcie decyzji o przejściu na emeryturę zaledwie o rok daje emeryturę wyższą nawet o 10-15 proc.
- wstrzymanie się o pięć-sześć lat może wręcz podwoić wypłacane przez ZUS świadczenie.
Tylko te zyski wymagają od seniora nie tylko dłuższej pracy, ale jednoczesnego wstrzymania się z wnioskiem o przeliczenie emerytury do ZUS. A Polacy masowo robią to pierwsze, drugiego jednak już nie.
Dane ZUS pokazują, że na koniec 2023 r. 854 tys. osób z ustalonym prawem do emerytury podlegało ubezpieczeniu zdrowotnemu z tytułu innego niż bycie emerytem, czyli nadal pracowało. To wzrost o 3 proc. rok do roku, a w ciągu ostatnich ośmiu lat liczba pracujących emerytów wzrosła o 48,4 proc.
No i pięknie, ale to nie jest to słynne realne podnoszenie wieku emerytalnego zamiast ustawowego, o które była w zeszłym roku awantura, bo PIS zapisał je w KPO jak cel dla Polski. Ale w sumie też nie ma się co dziwić, że tak samo masowo, jak Polacy pozostają na rynku pracy, tak nie decydują się na rezygnację ze świadczenia emerytalnego. No bo kiedy z niego skorzystają jak nie teraz?
Wiek emerytalny. Żyjemy za krótko
Włożę kij w mrowisko, również własne. Bo z jednej strony długość życia w Polsce się wydłuża, mamy jeden z najniższych wieków emerytalnych, szczególnie kobiet, w Europie. Ale jednocześnie dane Eurostatu pokazują, że długość życia w Polsce należy do jednych z najniższych w Europie. W 2023 r. oczekiwana długość życia w UE wynosiła 81,5 roku, podczas gdy w Polsce 78,6 lat, co daje nam dwudzieste miejsce.
Więcej o emeryturach przeczytasz w Bizblog.pl:
Taką samą oczekiwaną długość życia mają jeszcze Chorwacji, a krótszą niż my mieszkańcy sześciu krajów z bloku wschodniego: Słowacji, Litwy, Węgier, Rumunii, Łotwy i Bułgarii. W tej ostatniej średnia to 75,8 lat, a wiek emerytalny to 65 lat i został podniesiony do tego poziomu zaledwie w 2015 r. Tak na marginesie, tam jest on jednakowy dla kobiet i mężczyzn.
Z drugiej strony najdłużej żyje się w Hiszpanii - tam oczekiwana długość życia to 84 lata - o 5,4 lata dłużej niż w Polsce, a wiek emerytalny jest tam zaledwie o pół roku wyższy niż w Polsce. To wiele wyjaśnia. Ale tu należy natychmiast zatrzeć, że owe pół roku różnicy odnosi się jedynie do mężczyzn. Kobiety bowiem w Hiszpanii mają ten sam ustawowy wiek emerytalny co mężczyźni, za to w Polsce o pięć lat niższy. Że też ciągle się o to rozbijamy.