Kutno, Głogów, Częstochowa, Sieradz, Gliwice, Tarnów — to tylko niektóre miasta, które w ostatnim czasie przyjęły nowe taryfy za odbiór odpadów. Samorządowcy tłumaczą podwyżki cen za śmieci koniecznością szukania pieniędzy. Bo rosną koszty pracy, a za chwilę na domiar złego cena energii poszybuje mocno w górę.
Dzisiaj, podczas sesji Rady Miasta Świętochłowic, tamtejszy prezydent Daniel Beger przekonywał do konieczności podniesienia opłat za odbiór śmieci. Zakładana podwyżka jest spora, bo w ok. 70 proc.: z 12,90 zł na 22 zł od osoby.
Czytaj też:
Jak tłumaczy w jednym z serwisów społecznościowych, wzrastają ceny paliw, energii elektrycznej, a także rosną koszty pracy. "W mojej ocenie 70 procent to jednak ogromny przeskok i na pewno warto się tej kwocie jeszcze raz przyjrzeć" - stwierdza.
Nie tylko w Świętochłowicach, ale w wielu innych miastach w Polsce pewnie opozycja już podejmowała lub zaraz zacznie podejmować podobną argumentację. Bo podwyżki cen za śmieci wylewają się na cały kraj i raczej nikogo nie pominą.
Np. w Pajęcznie mieszkańcy za odpady nie będą płacić 7 - a już 13 zł. Ci, którzy nie zdecydują się na segregowanie do kieszeni, będą musieli sięgnąć miesięcznie po 26 zł. W Tarnowie już w marcu podnieśli stawkę na odpady segregowane do poziomu 11 zł. Ale od sierpnia kolejna zmiana. I za odbiór odpadów w Tarnowie trzeba będzie zapłacić 18 zł. Dwa razy więcej nie segregując.
Na podwyżki cen za śmieci decydują się tak poszczególne miasta, jak i związki miast. Np. zrzeszający 13 gmin Związek Międzygminny Eko-Przyszłość też podniósł opłaty. Na przeszło 100-procentowe podwyżki zdecydowano się w Związku Międzygminnego Natura (zrzeszającym takie gminy jak Grójca, Belska Dużego, Błędowa, Goszczyna, Chynowa, Jasieńca, Warki oraz Promnej).
Samorządowcy ostrzegali
Wszędzie, jak Polska długa i szeroka podwyżki cen za śmieci samorządowcy tłumaczą podobnie: rosną wszystkie koszty oboczne. Np. za przygotowywanie odpadów do spalarni trzeba zapłacić nawet dwa razy więcej niż wcześniej. Podobnie jest z przetwarzaniem odpadów wielkogabarytowych. Dochodzą coraz większe koszty pracy i dręczące nie od dzisiaj samorządowców widmo rychłych podwyżek cen energii elektrycznej.
I te wszystkie zagrożenia, którymi przy okazji podnoszenia opłat za odpady zasłaniają się samorządowcy — były doskonale znane już wcześniej. Alarmował o tym chociażby Związek Gmin Lubelszczyzny, który w maju napisał w tej sprawie list do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu oraz do ministra środowiska.
Samorządowcy uważają, że by ciągle nie przerzucać na mieszkańców kosztów związanych z odbiorem odpadów, trzeba iść w kierunku, którym podąża UE. Chodzi o gospodarkę o obiegu zamkniętym, która ma prowadzić do minimalizacji wytwarzanych odpadów i zachowania w jak najdłuższej perspektywie czasowej wartości produktów, materiałów i surowców.
Resort uważa, że idzie samorządom na rękę
Ministerstwo Środowiska uważa, że dotychczasowe zasady pozwalały na przeszacowanie kosztów. Nowe regulacje, jak przekonuje resort, mają zdecydowanie wzmocnić rolę gminy. Nie będzie już możliwości ryczałtowego rozliczania się z firmami odbierającymi śmieci. Wtedy samorządowcy nie mogli mieć żadnej kontroli nad składowanymi odpadami. Teraz będzie inaczej. Tak jak to, że gminy wreszcie zaczną płacić za rzeczywistą ilość odebranych odpadów. Rozliczanie na podstawie masy śmieci przeznaczonych do recyklingu ma przynieść temu kres.
Ministerstwo Środowiska uruchomiło specjalną stronę internetową, gdzie dokładnie tłumaczy zasady związane z gospodarką odpadami. Np. znajdziemy tam informacje o funkcjonującym już dwa lata, od 1 lipca 2017 r. Wspólnego Systemu Segregacji Odpadów, który do wcześniej znanych czterech różnokolorowych pojemników dołączył piąty — brązowy Bio. Zgodnie z WSSO należy oddzielać surowce od odpadów, które nie nadają się do powtórnego przetworzenia.