Odpadów wokół nas coraz więcej, a segregacja jak leżała odłogiem, tak dalej leży. Zmiany wymusić ma na Polakach nowelizacja ustawy śmieciowej, którą właśnie rada ministrów bierze na tapet. Jeśli wejdą one w życie, słono zapłacimy za niesegregowanie śmieci.
Raport Najwyższej Izby Kontroli z połowy ubiegłego roku w sprawie wskaźnika recyklingu był lodowatym prysznicem dla władz. Okazało się, że przetwarzanie odpadów u nas ma się po prostu kiepsko. Co gorsza: zamiast rosnąć, spada.
Jeżeli dodamy do tego wytyczne Unii Europejskiej, przyjęte rok temu przez Radę UE, zalecające osiągnięcie recyklingu na poziomie 50 proc., w 2025 – 55 proc., w 2030 – 60 proc., a w 2035 65 proc. - to konieczność zmiany rodzimych regulacji w tym względzie wydaje się koniecznością.
Pierwsza propozycja: cztery razy drożej.
Z przeprowadzonej w zeszłym roku przez Ministerstwo Środowiska ankiety wynika, że za segregację płacimy średnio 8 zł miesięcznie. Ci mający w nosie środowisko i nierozdzielający śmieci na podgrupy muszą, zapłacić więcej - ok. 14 zł.
Według resortu ta granica jest jednak zbyt płynna. A powinna być wyraźna i odczuwalna. Stąd w propozycjach zmian przepisów, które pojawiły się w ostatnim kwartale ubiegłego roku, znalazł się zapis mówiący o czterokrotnie wyższej stawce za niesegregowanie odpadów. W skali miesiąca różnica wynosiłaby 18 zł mniej, co w skali roku daje ponad 200 zł.
To, jak sugerowało ministerstwo, miałoby być na tyle odczuwalne, że liczba segregujących odpady powinna zacząć systematycznie rosnąć.
Jak ktoś będzie musiał zapłacić kilka razy więcej za śmieci, to dwa razy się zastanowi, czy lepiej nie powkładać odpadków do oddzielnych worków, To z kolei pozwoli naszemu krajowi uniknąć ewentualnych konsekwencji finansowych ze strony UE.
Kara za śmieci jednak mniejsza.
Minęło pół roku i nic się nie zmieniło. Ale Rada Ministrów właśnie ma pochylić się nad projektem nowelizacji ustawy śmieciowej, do której w tym czasie zgłaszano wiele uwag. Proponowane zapisy nieco różnią się od tych przedstawionych kilka miesięcy wcześniej. Chodzi przede wszystkim o różnice w rachunkach za segregowanie śmieci. Ta ma być wedle nowych przepisów stała. Ci, którzy segregować odpadów nie chcą, mieliby zapłacić dwa razy więcej, a nie cztery, jak do niedawna proponowano.
Większa kontrola gmin i promocja kompostowników.
Co jeszcze zakłada nowela przepisów śmieciowych, które teraz trafiają pod obrady rządu? W całym systemie pozycja gminy ma być znacznie silniejsza. Dlatego nie będzie już możliwości ryczałtowego rozliczania się z firmami odbierającymi śmieci. Przedstawiciele resortu tłumaczą, że w takiej sytuacji samorządowcy nie mogli mieć żadnej kontroli nad składowanymi odpadami. Teraz to się zmieni. Gminy będą mogły płacić za rzeczywistą ilość odpadów. Będzie to możliwe dzięki rozliczaniu się na podstawie masy śmieci przeznaczonych do recyklingu.
Zyskać za to mogą właściciele domków jednorodzinnych, ale tylko ci, którzy posiadają kompostownik i regularnie z niego korzystają. W takim przypadku będą za śmieci mogli zapłacić mniej. Ile? O tym decydować będzie gmina, która uchwali odpowiednie taryfy.
W przypadku bioodpadów nowelizacja ustawy niesie jeszcze jedną istotną zmianę: nie będzie obowiązywała regionalizacja, a pozostałości z sortowania będzie można przekazać do dowolnej instalacji na terenie całego kraju.
Składanie niezgodne z przepisami? Pięć lat więzienia!
Nowelizacja zakłada również prawne konsekwencje, które będą zachodzić w przypadku nieprzestrzegania śmieciowych regulacji. Ci, którzy przy okazji zagospodarowywania odpadów będą narażać ludzi na uszczerbek zdrowia lub życia albo swoimi działaniami będą niszczyć środowisko naturalne - będą musieli się liczyć się z karą więzienia od 3 miesięcy do 5 lat.
Pozazdrościć ofensywy walce z plastikiem.
Czy to wszystko pomoże zwiększyć poziom recyklingu w naszym kraju? Czas pokaże. Ale warto próbować. Przecież tylko na przestrzeni ostatnich miesięcy widać, jak na dłoni zmianę nastawienia Polaków do plastiku. Obostrzenia w tym względzie wprowadzają koleje miasta i sieci handlowe. A w krakowskim magistracie staje pierwszy w Polsce butelkomat. Coraz częściej mówi się o wprowadzeniu na terenie całego kraju systemu kaucyjnego - wzorem Litwy.
A skoro z plastikiem ofensywa przynosi jednak jakieś rezultaty, to może podobnie będzie z recyklingiem? Tak, o ile będziemy pamiętali, że stosowne regulacje prawne to tylko jedna para kaloszy. Drugą jest nieuchronność i skuteczność kary, kolejną nie mniej ważną niż pozostałe dwie, zaangażowanie ludzi.
Przy spełnieniu tych warunków wygramy z plastikiem i z recyklingiem sobie jakoś poradzimy.