REKLAMA

Polska żywność zastępuje światu ukraińską. Pszenicy i drobiu może nam samym zabraknąć

Ceny pszenicy w tym roku będą najwyższe od 20 lat. Powód? Oczywiście wojna. Gorzej, że polskim producentom bardziej opłaca się sprzedawać na eksport, niż w kraju. To może być za chwilę powodem problemów z zaopatrzeniem sklepów w podstawowe produkty – alarmują przedstawiciele polskiego handlu.

podwyzki-cen-glod
REKLAMA

Ukraińcy walczą o swój kraj, a to znaczy, że nie zajmują się zasiewaniem pól. Cześć z nich zresztą znajduje się na terenach objętych działaniami wojennymi. Efekt? W tym roku skala wiosennych zasiewów i potencjalnych plonów w Ukrainie w lecie spadnie o ok. 40 proc. – szacuje Polski Instytut Ekonomiczny. Do tego, jak podaje ukraińska agencja APK-Inform, w wyniku walk zniszczeniu uległa prawie jedna trzecia zasiewów zbóż ozimych.

REKLAMA

Normalność wróci dopiero w II poł. 2024 r.

To wpłynie na ceny tak mocno, że w tym roku pszenica będzie najdroższa od 20 lat. Od momentu rozpoczęcia wojny cena buszla pszenicy na giełdzie w Chicago już wzrosła o ok. 80 proc. Co więcej, według PIE powrót do cen z czasów sprzed wojny może nastąpić dopiero w drugiej połowie 2024 r. Jednym z powodów są sankcje, jakie zostały nałożone na nawozy z Białorusi i Rosji.

Droższe zboża to też droższy drób. Ten ostatni zresztą ma jeszcze inne problemy: ptasia grypa w USA i we Francji oraz brak kontenerów, co zakłóca dostawy z Azji.

W kraju nie opłaca się sprzedawać

Skok cen widoczny jest już dziś. Jak pisze „Rzeczpospolita”, przed wojną żywiec drobiowy kosztował ok. 4,65 zł za kg, dziś teraz ponad 6,5 zł. Ceny zbóż skoczyły w Polsce o ok. 40 proc., co przekłada się na ok. 30 proc. droższą mąkę.

Ale ceny to wcale nie jedyny nasz problem. Bo za granicą jest jeszcze drożej, co powoduje, że polskim producentom jeszcze bardziej niż dotychczas opłaca się wysyłać polską żywność na eksport, zamiast sprzedawać ją w kraju.

Jej zdaniem największy problem dotyczy towarów zbożowych. Przypomnę, że niektóre kraje już się przejęły podobnym zjawiskiem u siebie i wprowadzają ograniczenia w eksporcie zbóż. Taką decyzję podjęły już Węgry, a lada chwila kolejna może być Bułgaria i Rumunia.

Taka obrona własnego rynku żywności wynika nie tylko z tego, że rodzimym producentom dziś łatwiej niż kiedykolwiek podbić zachodnie rynki swoimi produktami spożywczymi, więc mocno nakierowują się na eksport. Silny impuls przychodzi też z zewnątrz - Europa, która nagle straciła wielu dostawców z Ukrainy, sama szuka nowego źródła żywności. Puste półki w sklepach zdarzają się bowiem nie tylko w Rosji, ale w Niemczech - choć tam narazie pusto jest głównie na dziale z olejem słonecznikowym, z tego powodu wprowadzono nawet limity sprzedaży.

REKLAMA

To ssanie zagranicy na polską żywność może mieć jeszcze jeden efekt: nawet, jak nam samym niczego nie zabraknie, to ceny wzrosną ze względu na to, że cena eksportowa zawsze wpływa również na tę krajową.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA