Wojna w Ukrainie. Władze w Pekinie wspierają Putina, ale zobaczcie, co robią chińskie banki
Oficjalna retoryka chińskich władz jest taka, że to Stany Zjednoczone są ponoszą odpowiedzialność za wybuch wojny na Ukrainie, ale pierwsze chińskie banki wprowadziły ograniczenia w rozliczeniach z Rosją już w pierwszych godzinach agresji. W ostatnich godzinach kolejny chiński gigant ogłosił decyzję o restrykcjach.
Chiny pękają na pół. Władze nie chcą się mieszać w wojnę, choć wielokrotnie sprzeciwiały się zachodnim sankcjom wymierzonym w Moskwę, ale biznes robi swoje i uderza w Putina. I choć to kuriozalnie brzmi, bo to przecież Chiny - biznes nie może tam sam zrobić nic bez zgody władz – to chiński sektor bankowy ewidentnie odwraca się od Rosji, powodując, że kraj ten będzie się wykrwawiać jeszcze szybciej. Chińczycy wstrzymali też zakup węgla i ropy z Rosji. A to przecież z Państwa Środka miał przyjść dla niej gospodarczy ratunek.
Aż trudno uwierzyć, że Chiny pozwalają swoim bankom na taką samowolę. Cały świat od początku spekuluje, że Putin musiał liczyć się z sankcjami Zachodu po napaści na Ukrainę. Z całą pewnością ich skala go zaskoczyła, ale tak czy inaczej – zapewne liczył, że pomocną dłoń podadzą mu Chiny. To, że przewodniczący Chińskiej Partii Ludowej Xi Jinping, wiedział, co planuje Władymir Putin, to spekulacje, ale trudno uwierzyć, że panowie nie gawędzili o tym podczas dopiero co zakończonych Igrzysk Olimpijskich.
Na co mógł liczyć Putin? Po pierwsze, na finansowanie, po drugie, na zwiększone zakupy z Chin, tak by kraj ten przejął część rosyjskiego eksportu, kiedy ograniczać będzie go Zachód. I co? Na razie się przeliczył.
Chińskie banki uprawiają cichy sabotaż
Władze Chin wydają raczej lakoniczne komunikaty, raz że atak Rosji na Ukrainę to nie wojna ani żadna inwazja, a winne podsycaniu napięć są Stany Zjednoczone, raz że zachodnie sankcje są nieskuteczne i niepotrzebne, a raz że im przykro, że jest jakiś problem, ale dalej nie zajmują jasnego stanowiska, bo stanięcie jednoznacznie za Putinem mogłoby im zepsuć interesy z Zachodem.
Chińskie firmy zachowują się trochę inaczej, zadając Rosji cios za ciosem – tylko po cichu.
Już w pierwszych dniach wojny dwa największe chińskie banki - ICBC oraz Bank of China - ograniczyły finansowanie zakupu rosyjskich towarów. To spowodowało, że część traderów na rynku wstrzymała zakup rosyjskiego węgla. Kolejni zaczęli dołączać, kiedy okazało się jasne, że Europa się przełamała i jest skłonna utrudnić Rosji płatności międzynarodowe.
To na tyle duży kaliber, że rosyjski węgiel jest dla Chin ogromnie ważny, Rosja bowiem obok Indonezji jest jego największym dostawcą na rynek chiński. A jednak, Chiny powiedziały na razie stop.
To samo dzieje się z rosyjską ropą. Mimo że sprzedawana jest już ok. 20 proc. taniej niż ropa Brent, a na rynku jest straszna drożyzna i za Brent trzeba płacić ok. 120 dol. za baryłkę, tej tańszej, promocyjnej ropy z Rosji nikt nie chce – Chińczycy również. Obecnie ok. 70 proc. handlu rosyjską ropą jest zamrożone, a gdyby Azja się nie wstrzymywała, zamrożone byłoby zaledwie 20 proc. Znów Chiny robią Putinowi pod górkę.
A jak pisze Reuters, to nie tylko ruchy wielkich graczy, mali chińscy eksporterzy cierpią z powodu spadku kursu rubla i wielu z nich również wstrzymuje dostawy, by uniknąć potencjalnych strat.
AIIB po stronie UE i USA
W czwartek z kolei do międzynarodowych instytucji finansowych, które kładą Rosji kłody po nogi przyłączył się Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych AIIB, wstrzymując wszystkie działania dotyczące Rosji i Białorusi.
To co prawda nie jest tradycyjny chiński bank komercyjny, a raczej międzynarodowa inicjatywa, do której należy również Polska jako jeden z 57 krajów, której celem jest rozwijanie infrastruktury i współpracy regionalnej. Ale faktem jest, że to Chiny są głównym udziałowcem, jego siedziba znajduje się w Pekinie, a na jego czele stoi Chińczyk Liqun Jin. Tam nic nie dzieje się bez zgody władz.
A więc kolejna chińska instytucja kieruje się wyłącznie korzyściami biznesowymi, bez żadnych sentymentów wobec Putina. Szczególnie, że ten - tak czy inaczej - jest już przegrany, nawet jeśli jego wojska zajmą Ukrainę.
Nasz Bank aktywnie monitoruje sytuację i ocenia jej wpływ na działalność AIIB i gospodarki naszych członków. Jako zarząd dołożymy wszelkich starań, aby chronić integralność finansową AIIB w obliczu zmieniającej się sytuacji gospodarczej i finansowej. W tych okolicznościach — i w najlepszym interesie Banku — zarząd zdecydował, że wszelkie działania dotyczące Rosji i Białorusi są wstrzymane i podlegają przeglądowi
– napisał w oświadczeniu AIIB.
A to nie koniec, bo chiński bank zadeklarował nie tylko odcięcie Rosji i Białorusi, ale również pomoc tym, którzy na wojnie tracą.
AIIB jest gotów elastycznie i szybko udzielać finansowania oraz wspierać członków bezpośrednio lub pośrednio dotkniętych wojną. Efekty ekonomiczne związane ze wstrząsami cen towarów, zmiennością rynków finansowych i innymi czynnikami mogą niekorzystnie wpłynąć na sytuację ekonomiczną naszych członków. Będziemy ściśle współpracować z naszymi partnerskimi organizacjami wielostronnymi, aby szybko zapewnić wszelkie potrzebne wsparcie
– napisał AIIB.
Trzymać z Putinem jest nierozsądnie
Ale brak sentymentów działa w obie strony. Banki, które uderzają w Rosję, to te, które więcej interesów robią z Zachodem i po prostu bardziej im się to opłaca.
Sankcje nie dotyczą nas bezpośrednio i możemy nadal udzielać rosyjskim podmiotom pożyczek – ale czy to jest rozsądne?
– pyta anonimowy członek zarządu jednego z chińskich banków, którego cytuje Reuters.
Ale dodaje jednocześnie, że chińscy bankowcy wcale nie przejmą się zachodnimi sankcjami na Rosję, jeśli będą wiedzieli, że na tym nie stracą. I mają już pomysł, jak to zrobić, w szczególności, jak ominąć blokadę systemu SWIFT i nie oberwać z powodu wściekłości Zachodu.
Plan jest taki: wciągnąć do gry mniejsze banki, które nie prowadzą interesów w krajach zachodnich i za ich pomocą omijać SWIFT, a Zachód, nawet jak się wkurzy, nic im nie zrobi, bo wtórne sankcje nałożone na nie nie będą miały żadnego znaczenia, skoro działają lokalnie.
Rosjanie próbują uciekać w ramiona Chin
Z drugiej strony, rosyjskie firmy wcale się nie obrażają, że Chiny nie są wobec nich aż tak przyjazne, jak wielu mogło się spodziewać, i liczą na ratunek z tamtego kierunku.
Rosyjskie firmy, uciekając przed sankcjami, próbują otwierać konta właśnie w chińskich bankach. To ułatwiłoby im prowadzenie interesów z Chinami, z którymi nie mogą się teraz rozliczać z dolarach czy euro.
Pytanie, jak masowe okaże się to zjawisko. Przejście na wielką skalę na rozliczenia w chińskiej walucie mogłoby paradoksalnie uderzyć w USA, osłabiając pozycję dolara w międzynarodowym handlu.
Z drugiej jednak strony, o ile Chiny najwyraźniej kierują się obecnie głównie kalkulacjami biznesowymi, wiedzą, że muszą być ostrożni. Zbyt jawne i ostentacyjne pomaganie rosyjskiemu biznesowi może odbić im się czkawką, bo zachodni inwestorzy w końcu jednak stracą cierpliwość.