Złoty się miota, obligacje tracą. Nasze aktywa jak gorący kartofel, zagranica zaczyna grać pod przegraną PiS w wyborach
Na walutach niespokojnie. Złoty w piątek szalał, najpierw szedł w górę, potem ostro w dół, a potem znowu w górę. W tym czasie rentowności polskich obligacji wzrosły do rekordowych 9 proc., najwyższego poziomu od ponad 20 lat. Po południu zrobiło się spokojniej. Zła: szykujcie się, że takie akcje w wykonaniu złotego i obligacji będą teraz o wiele częstsze.
Rentowności 10-letnich obligacji skarbu państwa przebiły w czwartek 8,5 proc., osiągając najwyższy poziom od 20 lat. W piątek padł kolejny rekord, bo dziesięciolatki przeskoczyły 9 proc.
Marsz w górę rozpoczął się w poniedziałek po publikacji „Rzeczpospolitej” i „Financial Timesa” zapowiadających rychłe wstrzymanie środków unijnych. Nie tylko KPO, ale również tych z Funduszu Spójności.
W czwartek swoje dołożył Bloomberg, który zauważył, że rentowności polskich obligacji, a więc w praktyce obsługa naszego zadłużenia, rośnie najszybciej na świecie.
Polska niszczy rynek obligacji, a walka z inflacją zeszła na dalszy plan
– skwitował Bloomberg.
Rentowności obligacji powyżej 9 proc., kursy walut w górę
Trudno się dziwić, że polskie papiery w piątek wyprzedawane były jeszcze szybciej, jakby inwestorzy chcieli zdążyć pozbyć się ich przed nadchodzącym weekendem.
Kiedy do obligacji dołączył złoty, który przed południem nagle złapał zadyszkę, zrobiło się jeszcze bardziej nieprzyjemnie. Nasza waluta do dziewiątej rano rosła do euro, dolara i franka, ale potem nagle ktoś odłączył jej prąd. Na dolarze w piątek różnica między najniższym (4,86 zł) a najwyższym kursem (4,93 zł) sięgnęła 1,5 proc.! A potem nagle wróciło zasilanie i dolar zjechał do 4,87 zł.
O skomentowanie sytuacji na długu i foreksie poprosiłem Marka Rogalskiego, głównego analityka walutowego DM BOŚ.
Wzrosty rentowności polskich obligacji obserwujemy od początku tygodnia, czyli od publikacji „Rzeczpospolitej” i „Financial Timesa”, które sugerowały, że Komisja Europejska może wstrzymać wypłatę środków nie tylko z KPO, ale również z Funduszu Spójności. Skąd taka reakcja na przecież niepotwierdzone wciąż informacje.
Rynek obawia się, że skoro nie dostaniemy euro z Brukseli, to będziemy musieli zdobyć finansowanie na rynku, emitując obligacje. A że ta informacja wpadła w momencie, w którym rentowności mocno rosną na całym świecie – w tym w USA i Niemczech – to obserwujemy to, co obserwujemy.
Po południu złoty zaczął odrabiać straty, a rentowności spadły. Jest szansa, że w najbliższym czasie sytuacja się uspokoi?
Uważam, że aż do wyborów parlamentarnych w przyszłym roku powinniśmy spodziewać się kolejnych tego typu „wrzutek”, co będzie przekładało się na rynek długu. Musimy to jakoś przetrwać, pytanie, czy uda się uniknąć jakichś kosmicznych rentowności w tym czasie. Moim zdaniem może tak się stać, jeśli uspokoi się sytuacja na rynku obligacji w USA i Europie.
Dzisiejsze zachowanie złotego należy łączyć z tym, co wydarzyło się na rynku długu?
Gdyby wzrost rentowności miał przełożenie na złotego, EURPLN wzrósłby powyżej 4,80 zł, tymczasem kurs wciąż utrzymuje się poniżej tego poziomu. Dolar tymczasem umocnił się do 4,91 zł, a to z kolei efekt osłabienia EURUSD.
Inwestorzy mogą zacząć grać na umocnienie złotego
Skąd ten ostatni sygnał do umocnienia dolara?
Moim zdaniem mamy do czynienia z oczekiwaniami rynku, że w przyszłym roku Fed podwyższy stopy procentowe dwukrotnie w lutym i w marcu, a nie jak oczekiwano do tej pory tylko raz – w lutym. Pojawiło się przekonanie, że stopy w USA wzrosną do 5-5,25 proc. Uważam, że mimo wszystko to zbyt optymistyczne założenia, bo ze strony członków Fedu nie było dotąd żadnego sygnału, by stawki miały poszybować tak wysoko. Jeśli tak jak się spodziewam, rynek przestrzelił, to niebawem dolar znowu zacznie tracić na wartości.
A co w tej sytuacji ze złotym?
Może to oznaczać, że w przyszłym roku nasza waluta będzie zyskiwała na wartości. Jeśli dodatkowo nałożą się na to oczekiwania, że PiS przegra wybory, co by oznaczało, że nowy rząd dojdzie do porozumienia w spornych punktach z UE, to ruch w górę na PLN będzie jeszcze mocniejszy.