REKLAMA
  1. bizblog
  2. Energetyka

Czesi w sprawie Turowa nie cofają się nawet o milimetr. Teraz polski rząd szuka ratunku w TSUE

Rozmowy z czeskim rządem o dalszych losach kopalni Turów idą jak po grudzie. Nasi południowi sąsiedzi utwardzili swoje stanowisko i nie zamierzają nawet trochę ustępować pola. A Polska? Próbuje się dogadać i też wnioskuje do Trybunału Sprawiedliwości UE.

06.07.2021
9:40
Turów-Czechy-umowa
REKLAMA

Mija kolejny tydzień rozmów między polskim a czeskim rządem w sprawie przyszłości kopalni Turów. Wcześniej Praga starała się przez miesiące podjąć w tej sprawie dialog z Warszawą, ale bezskutecznie.

REKLAMA

Rząd Mateusza Morawieckiego postanowił w końcu usiąść do jednego stołu z Czechami, ale dopiero po tym, jak ci poirytowani bagatelizowaniem problemu przez Polskę wnieśli sprawę do TSUE. I chociaż rządowa administracja zapewniała, że pewnie szybko obie strony dojdą do porozumienia, które zakończy się podpisaniem umowy międzyrządowej, które z kolei spowoduje wycofanie czeskiej skargi z TSUE - to sprawa jednak nie jest taka prosta.

Na razie propozycja czeska jest trudna do zaakceptowania. W czwartek planujemy wrócić do rozmów

- powiedział na antenie radiowej w „Sygnałach Dnia”wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń. 

Jednocześnie zapewnia, że w kopalni Turów prace prowadzone są normalnie. „Tutaj się nic nie wydarzy, takiego, co by mogłoby w jakikolwiek sposób wpływać na bezpieczeństwo energetyczne, miejsca pracy i kwestie społeczne” - przekonuje Soboń.

Turów, czyli wysoki rachunek i inspektorzy

Sypie się tym samym narracja z końca maja, kiedy Soboń wraz z wiceministrem środowiska Czech popisali wstępne uzgodnienie, które miało być podstawową konstrukcją przyszłej umowy międzyrządowej. Słyszeliśmy wtedy przede wszystkim o wspólnych inwestycjach Polski i Czech. Chociaż znający temat mówili wyraźnie przy tej okazji, że na taki finał tych negocjacji raczej nie ma szans. Przecież nasi południowi sąsiedzi mają do nas pretensje i dobrze je wyliczają. Dlaczego mieliby się sami dokładać? 

Wtedy, pod koniec maja, podobno ustalono również zobowiązania inwestycyjne, które mają chronić środowisko przed polską odkrywką (a przede wszystkim mają być receptą na dalszą utratę nowy pitnej po stronie Czech). Wyceniono je na ok. 45 mln euro. Teraz jest już jasne, że będzie drożej, a Czesi swoje żądania wyliczają na co najmniej 50 mln euro. I chcą, żeby w całości zapłaciła za nie Polska. Chcą też, żeby kompleks energetyczno-górniczy w Turowie odwiedzili czescy inspektorzy. Praga Polakom już nie wierzy na słowo. Woli sama wszystko sprawdzać.

Polska też zawnioskowała do TSUE

Wcale jednak nie jest tak, że Warszawa teraz skacze, jak jej Czesi zagrają. Polski rząd stara się jak może ugrać jak najwięcej, a raczej, żeby jak najmniej stracić. Artur Soboń przyznaje, że rozmowy nie są łatwe i o końcowy kompromis będzie ciężko. Ale Polska działa też na dwa fronty. Z jednej strony rząd Mateusza Morawieckiego stara się wypracować z rządem Czech jakieś wspólne stanowisko, a z drugiej sam wnioskuje do TSUE.

REKLAMA

„Jeden z naszych wniosków do Trybunału Sprawiedliwości UE jest odpowiedzią na czeski wniosek o nałożenie na Polskę kar finansowych, a drugi nakłania do uchylenia całego tego postanowienia” - zdradza Artur Soboń.

I jeszcze jest trzeci wniosek. Polska przekonuje TSUE, żeby jej prośby zaakceptować przed tymi czeskimi. Jednak po tym jak do postępowania dołączyła Komisja Europejska, a Riccardo Nigro, koordynator kampanii na rzecz spalania węgla i kopalń w Europejskim Biurze Ochrony Środowiska, stwierdził, że „polski rząd powinien poważnie zająć się odejściem od węgla i zapewnieniem sprawiedliwej transformacji dla społeczności węglowych” - szans na powodzenie tych wniosków są raczej mizerne. Nie będzie więc innego wyjścia, jak tylko dogadać się z Czechami i zgodzić się na ich warunki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA