Długie na 170 kilometrów, szerokie na 200 metrów i wysokie na pół kilometra. Takie ma być linearne miasto na środku pustyni, planowane przez księcia Arabii Saudyjskiej Mohammeda bin Salmana. Jego zbudowanie jest częścią projektu wartego 500 mld dol.
Projekt miasta powstaje już od czterech lat, ale teraz do mediów trafiły wizualizacje i nowe szczegóły na temat The Line. Miasto powstaje w północno-zachodniej Arabii Saudyjskiej, niedaleko granicy z Egiptem.
9 milionów mieszkańców na 34 kilometrach kwadratowych
W mieście przyszłości nie znajdziemy dróg i samochodów, a podróże na dłuższe dystanse mają być nam na co dzień nie potrzebne. Wszelkie sklepy czy punkty rozrywki mają być dostępne pieszo (w 5 minut!). The Line skupia się bowiem na wertykalnym aspekcie miasta, więc do lekarza czy kina będziemy brali windę, a nie taksówkę.
Miasto ma być pozbawione spalin – zeroemisyjne i zasilane przez odnawialne źródła energii. Transport odbywał się będzie pod ziemią. Kolej wysokich prędkości ma tam osiągać prędkość przekraczającą 500 km/h, co pozwoli przemieścić się z jednego końca miasta na drugi w 20 minut.
Za zarządzanie miastem odpowiedzialne mają być algorytmy sztucznej inteligencji, które zadbają o jak najlepsze doświadczenie mieszkania w metropolii.
Pierwsza faza budowy miasta ma zostać zrealizowana do 2030 roku
The Line jest bowiem częścią projektu Saudi Vision 2030, który polega na unowocześnieniu kraju. Choć sam budynek wzbudza duże zainteresowanie, to jego sens jest równie często kwestionowany. Z jednej strony 40 proc. najważniejszych destynacji na świecie ma znajdować się w zasięgu 6-godzinnego lotu z The Line, jednak z drugiej podróże są już obsługiwane przez Dubaj, Abu Dhabi czy Dohę.
Pierwsze prace ziemne rozpoczęły się już w 2021 roku, a proces eksmisji dotychczasowych lokatorów ma potrwać jeszcze dwa lata. Swoje mieszkania ma stracić 20 tys. mieszkańców z plemienia Howeitat, które tereny te zamieszkiwało na długo przed powstaniem kraju Saudów. Liderzy społeczności sprzeciwiający się budowie The Line są jednak uciszani. Podobnie jak obrońcy przyrody, podkreślający, że tak duży projekt może zagrozić szlakom migracyjnym.