REKLAMA
  1. bizblog
  2. Społeczeństwo

Szczaw i mirabelki już nie są dla polskich dzieci. To niemieckie i francuskie dzieci je zbierają

Nieroztropne i szkodliwe dla rozwoju Polski - takie są programy socjalne zdaniem prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Konkretnie winne temu jest zadłużanie się, żeby wypłacać socjalki. Dlaczego? Bo to propaganda, a nie realne działanie - dodaje lobbysta przedsiębiorców. Dlatego zrobiliśmy krótki factchecking, z którego wyszło, że pan prezes powinien się spalić ze wstydu. Okazuje się, że dzięki tej propagandzie w Polsce znacznie mniej dzieci jest niedożywionych niż w bogatych Niemczech czy Francji - bijemy te kraje na głowę.

11.12.2022
13:37
Szczaw i mirabelki już nie są dla polskich dzieci. To niemieckie i francuskie dzieci je zbierają
REKLAMA

Zadłużanie się na programy socjalne, które są bardziej propagandowe niż realne, jest bardzo nieroztropne i szkodliwe dla rozwoju

- mówi Cezary Kazimierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, w wywiadzie dla Bussiness Insider.
REKLAMA

Żeby było jasne, co ma na myśli, mówiąc o programach socjalnych. To m.in. 13. i 14. emerytury, które jego zdaniem należałoby zlikwidować oraz świadczenie 500+, które też powinno zostać zabrane na pierwsze dziecko.

Ponieważ prezes ZPP, jak sam twierdzi, nie jest krwawym kapitalistą, świadczenie na drugie dziecko by jednak zostawił, a może nawet zwiększył. I na tym 500+ się skupmy, zostawiając tym razem emerytów.

Obiad tylko co drugi dzień? Bijemy Niemców na głowę 

Z tą filozofią, że trzeba zabrać pieniądze na pierwsze dziecko, głęboko się nie zgadzam. Zabierzmy 500+ najzamożniejszym - ależ proszę, i na pierwsze, i na kolejne również. Jednak najsłabsi ekonomicznie powinni dostawać to świadczenie, żeby dzieci w Polsce nie głodowały.

Wiecie, jaki odsetek dzieci jest w naszym kraju niewystarczająco dożywionych? 11 proc. - tyle dzieci według Eurostatu nie je przynajmniej raz na dwa dni pełnowartościowego posiłku, czyli takiego, który składa się z mięsa, ryb lub jakiegokolwiek białkowego wegetariańskiego ekwiwalentu.

I to jest w pewnym sensie powód do dumy. Okazuje się bowiem, że wypadamy tu znacznie lepiej niż unijna średnia, która wynosi 16 proc. Wypadamy też znacznie lepiej niż bogate kraje starej Europy. W Niemczech ten odsetek wynosi ponad 22 proc., we Francji 18,5 proc., a w Włoszech 17,3 proc.

Znacznie gorzej wypadają też nasi sąsiedzi z regionu - w Czechach to 16 proc., na Słowacji aż 31 proc. Jeszcze gorzej jest na Węgrzech - 33 proc.

Najgorzej jest w Bułgarii, gdzie odsetek ten sięga 45 proc., a w Rumunii to prawie 35 proc.

Najlepsza sytuacja, jeśli chodzi o zagrożenie ubóstwem żywnościowym jest z kolei na Cyprze, w Irlandii, Holandii, Danii, Finlandii i w Szwecji, gdzie odsetek dzieci, które choć raz na dwa dni nie jedzą pełnowartościowego posiłku, nie przekracza 7 proc.

Uratowaliśmy prawie 370 tys. dzieci

Dlaczego sytuację tę wiążę ze świadczeniem 500+? Bo wedle licznych raportów na temat ubóstwa to właśnie to świadczenie radykalnie zmniejszyło poziom ubóstwa wśród dzieci w Polsce.

Weźmy pierwszy z brzegu - „Poverty Watch 2022”. Wynika z niego, że liczba dzieci żyjących w skrajnym ubóstwie spadła z około 700 tys. w 2015 r. do 333 tys. w 2021 r. Prof. Ryszard Szarfenberg, naukowiec z Uniwersytetu Warszawskiego specjalizujący się w badaniu kwestii ubóstwa, przewodniczący Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu, wprost wiąże to z wprowadzeniem świadczenia 500+.

Owszem, w większości krajów Unii Europejskiej sytuacja finansowo-społeczna dzieci poprawiła się w latach 2013-2020, ale to Polska robi największe postępy w tym zakresie.

Z raportu „Analysis of the Child Guarantee National Action Plans" wynika, że odsetek dzieci dorastających na dolnym końcu drabiny społeczno-ekonomicznej zmalał w Polsce z 30,3 proc. w 2009 r. do 6,2 proc. w 2020 r. I to 6,2 proc. daje nam drugie miejsce w UE. Dla porównania - jeszcze w 2009 r. Polska zajmowała aż 22. miejsce pod względem odsetka dzieci znajdujących się w złej sytuacji ekonomicznej i społecznej.

To teraz Niemcy, z którymi lubimy się porównywać: tam odsetek dzieci znajdujących się w złej sytuacji ekonomicznej i społecznej nie dość, że jest znacznie wyższy niż w Polsce i wynosił w 2020 r. 15,2 proc., to jeszcze sytuacja zamiast się poprawiać, pogarsza się z biegiem lat, bo w 2009 r. wynosił on 14,6 proc.

Nawiązując do klasyka, polskie dzieci nie muszą już zbierać szczawiu i mirabelek, niestety dzieci w Niemczech nadal muszą i to coraz częściej. Wybaczcie, nie mogłam się powstrzymać, ale wcale nie drwię, bo to naprawdę ważna sprawa, nie tylko dla tych wrażliwych społecznie. Krwiożerczy kapitaliści też powinni się tym przejmować. Dlaczego?

Spójrzcie tym razem na raport OECD. Badacze jasno wskazują, że dorastanie na dolnym końcu drabiny społeczno-ekonomicznej wpływa najpierw na zdrowie, edukację i samoocenę dzieci, co ostatecznie wpływa na dobrobyt całego społeczeństwa i gospodarki. Trudno oczekiwać, że więcej chorych ludzi ze słabym wykształceniem i niepewnych siebie będzie tworzyło innowacyjności i podnosiło produktywność, prawda?

REKLAMA

No to przestańmy się czepiać w końcu tego 500+ i zacznijmy baczniej obserwować kwestię zegarków za 1,4 mln zł. A jak nie wiecie, o co chodzi, to znaczy, że ominęła was piękna awantura na Twitterze, polecam nadrobić:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA