W kreujących się na zieloną stolicę Polski Katowicach normy smogowe są przekroczone o kilkaset procent
Stolica województwa śląskiego chwali się licznymi antysmogowymi działaniami oraz szeroko zakrojoną akcją wymiany pieców. Tymczasem smog wciąż ma się tutaj znakomicie. W pierwszych dniach 2020 r. czujniki pokazują przekroczenie norm o 400 i więcej procent.
Katowice po raz drugi z rzędu zajęły pierwsze miejsce w raporcie Forbesa „Najbardziej ekologiczne miasta 2019”. Niedawny gospodarz ubiegłorocznego Szczytu Klimatycznego COP24 chwalony był przy tej okazji m.in. za jedno z największych wsparć finansowych do wymiany kopciuchów; za zaawansowany system monitoringu jakości powietrza oraz za pionierski projekt Miejskiego Centrum Energii, czyli punktu edukacyjno-informacyjny, gdzie dowiemy się wszystkiego co trzeba o oszczędzaniu energii i wymianie systemów grzewczych.
Przez ostatnie 4 lata doprowadziliśmy do wymiany kilku tysięcy kopciuchów. Żadne inne miasto w województwie śląskim nie działa tak aktywnie w tej sprawie. Jesteśmy także jednym z niewielu miast w Polsce, które nie ma limitów na dopłaty do wymiany kotłów. Każdy kto chce dostać środki i prawidłowo wypełni wniosek może otrzymać nawet 10 tys. zł
– przekonywała PAP nie tak dawno Ewa Lipka, rzecznik katowickiego magistratu.
Smog w rankingu a rzeczywistość
Rzeczywiście, trzeba sporo złej woli, żeby akurat Katowicom zarzucić bierność w walce ze smogiem. W poprzednim budżecie na 2019 r. znalazło się w sumie 14,6 mln zł na bój o czyste powietrze. W stolicy województwa śląskiego realizowany jest również projekt - wyceniany na 100 mln zł - dotyczący ocieplenia 45 budynków użyteczności publicznej. Nie sposób także nie wspomnieć o działaniach tutejszych strażników gminnych, którzy ze smogiem i „kopciuchami” starają się walczyć za pomocą drona.
Tyle że te i inne działania jak na razie przynajmniej nie przynoszą oczekiwanych skutków. Poza miejscem w prestiżowym rankingu. I jakość powietrza w Katowicach jak była fatalna, tak taka jest dalej, o czym świadczą pomiary przeprowadzone w grudniu i w pierwszych dniach 2020 r. Normy smogowe w tym czasie były i są przekroczone nawet o kilkaset procent.
Czy miasta naszej aglomeracji (w tym Katowice) to rzeczywiście prowincja? Czy jakość życia rzeczywiście jest na tak niskim poziomie? Jako mieszkaniec Katowic, a zwłaszcza południa, na te pytania dawno sobie odpowiedziałem. Dla mnie smog, korki, dziurawe drogi są ważniejsze niż możliwość pójścia na Sylwestra do Chorzowa, nowe drogi do osiedli jeszcze nieistniejących czy Panteon
– dzieli się swoimi spostrzeżeniami w tym temacie na Facebooku Adam Lejman-Gąska, katowicki radny.
Straż Miejska nie pomoże
W Katowicach w tym sezonie grzewczym walka ze smogiem może okazać się wyjątkowo utrudniona. Wszystko przez tamtejszych strażników miejskich, którzy postanowili mocniej uderzyć w stół i powiedzieć głośne „dosyć”. Rozpoczęli właśnie trzymiesięczny protest.
Jesteśmy traktowani jak niepotrzebny plebs. Prezydent nawet nam nie odpisał
- powiedział dla „Gazety Wyborczej” Mariusz Machała ze związków zawodowych katowickich strażników.
Efekt? Przez trzy miesiące nie zamierzają wydać ani jednego mandatu. I pewnie niejeden kierowca szukający w stolicy województwa śląskiego miejsca parkingowego przestanie obgryzać paznokcie i wyda z siebie okrzyk radości. Taka decyzja Straży Miejskiej w Katowicach oznacza też, że do końca sezonu grzewczego właściciele kopciuchów i wszyscy ci, którzy wrzucają do swoich pieców, co tylko pod ręką, mogą spać spokojnie. Oni też nie dostaną żadnego mandatu. Jeżeli strażnicy nie dojdą do porozumienia z władzami miasta, drony walkę ze smogiem rozpoczną na nowo w październiku - wraz z nadejściem kolejnego sezonu grzewczego.