REKLAMA

Sankcje działają? I to jak. Wpływy Kremla z ropy lecą na łeb, finanse Rosji mogą wpaść w korkociąg

Maksymalna cena ropy naftowej importowanej z Rosji, która obowiązuje od początku grudnia, wywołała głęboką cenę tego surowca, a to sieje prawdziwe spustoszenie w rosyjskich finansach. Gwałtowny spadek wpływów ze sprzedaży głównego towaru eksportowego powoduje, że Kreml próbuje łatać dziurę budżetową, wyprzedając rezerwy walutowe. Ekonomiści oceniają, że to może wywołać sprzężenie zwrotne i jeszcze większe problemy finansowe reżimu.

Sankcje działają? I to jak. Wpływy Kremla z ropy lecą na łeb, finanse Rosji mogą wpaść w korkociąg
REKLAMA

Wprowadzane przez niemal cały 2022 rok zachodnie sankcje coraz mocniej uderzały w gospodarkę rosyjską, ale wpływy budżetowe Kremla, zamiast spadać, rosły. Było to możliwe dzięki bardzo wysokim cenom gazu, a zwłaszcza ropy naftowej, które są absolutnie najważniejszymi towarami eksportowymi Rosji. Jak mówił John McCain, Rosja to stacja benzynowa przebrana za państwo.

REKLAMA

Sytuacja gwałtownie zmieniła się w pierwszych dniach grudnia, gdy Unia Europejska wraz z USA i kilkoma innymi krajami wprowadziły pozornie łagodny pakiet sankcji polegający głównie na ustaleniu maksymalnej ceny, po której można kupować ropę z Rosji. To nie tylko gwałtownie obcięło marże rosyjskie na sprzedaży krajom Zachodu, ale także wymusiło oferowanie olbrzymich rabatów odbiorcom niestosującym tych sankcji. Na efekty nie trzeba było długo czekać.

Deficyt rosyjskiego budżetu za 2022 roku zamknął się kwotą 3,3 biliona rubli (prawie 50 mld dol.), co stanowi 2,3 PKB Rosji. To jeden z najgorszych wyników w ostatnich dwóch dekadach, a perspektywy na bieżący rok są oczywiście dużo gorsze. Jednocześnie ceny gazu lecą na łeb i nie tylko surowiec ten jest tańszy niż w lutym 2022 roku, ale nawet jego cena zbliża się do poziomu przedpandemicznego. Dla rosyjskich finansów to katastrofa.

Kasy brakuje, trzeba coś zanieść do lombardu

Jak podaje Reuters, rosyjski resort finansów wraz z bankiem centralnym musiałby ogłosić powrót do interwencji walutowych. Na pierwszy ogień postanowiono rzucić juany o wartości około 800 mln dol. pochodzące z rządowego Funduszu Dobrobytu Narodowego, na którym odkładane były nadwyżki z handlu surowcami. Sprzedaż ruszyła 13 stycznia i ma potrwać trzy tygodnie.

Rządowy fundusz, którego wartość na 1 grudnia wyceniano na 186,5 mld dol., jest w coraz większym stopniu źródłem finansowanie wydatków rządowych, ponieważ wpływy budżetowe gwałtownie spadają. Przypomnijmy, że w ustawie budżetowej na 2023 roku Kreml założył, że średnia cena ropy Urals wyniesie 75 dol. za baryłkę, tymczasem od początku grudnia oscyluje w granicach 50-55 dol. za baryłkę. To oznacza gwałtowny spadek wpływów do kasy państwa.

Spirala finansowa

Problem polega nie tylko na tym, że finansowanie bieżących wydatków z rezerw finansowych jest krótkowzroczne i nawet w kilka miesięcy źródło to może zostać poważnie nadszarpnięte, ale może to prowadzić do innych konsekwencji. Wyprzedaż walut zagranicznych będzie prowadzić do umocnienia rubla, co wbrew pozorom będzie dla Kremla fatalne. Wpływy z eksportu wyrażone w lokalnej walucie będą spadać, co w połączeniu z taniejącymi surowcami na światowych rynkach będzie oznaczało nakręcanie się spirali spadku wpływów i wyprzedaży rezerw.

REKLAMA

Kreml robi dobrą minę do złej gry i zapowiada odpowiedź na zachodnie sankcje, choć właściwie już wyczerpał swoje opcje, jeśli chodzi o szantaż gazowo-naftowy i zamiast straszyć zakręcaniem kurków, musi mierzyć się z zamykaniem rynków zbytu na rosyjskie surowce. Tymczasem już 5 lutego wchodzi kolejna transza zachodnich sankcji energetycznych – od tego dnia będzie obowiązywać zakaz importu gotowych produktów naftowych z Rosji. Cytowani przez Reutersa analitycy oceniają, że może to spowodować nawet trzykrotne zwiększenie deficytu budżetowego Rosji.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA