REKLAMA

Wyobraźcie sobie to: 28 najmądrzejszych sędziów w Polsce się zmóżdża, a tu w SN lądują kosmici

Sąd Najwyższy się skompromitował i o ile nie znoszę wykrzykiwań o państwie z dykty, to po raz pierwszy naprawdę zapachniało mi tekturą. Bo oto Sąd Najwyższy po miesiącach wyczekiwań, przekładania posiedzeń, lawirowania, żeby ktoś inny rozwiązał za niego problem kredytów frankowych, nagle prosi o opinię w sprawie kredytów frankowych Rzecznika Finansowego, który przecież nie wie, bo ledwo co sam pytał o to sędziów. Ba! SN prosi o opinię Rzecznika Praw Dziecka, a jednocześnie kompletnie ignoruje UOKiK. Jeśli to nie sprawka kosmitów, to już nie wiem, co tu się wydarzyło. Ale te gierki przestają być śmieszne.

Kompromitacja Sądu Najwyższego. Pokazał, że w sprawie kredytów frankowych jest nieprzygotowany
REKLAMA

Oczywiście można sobie żartować, że sędziowie, nie wiedząc co zrobić, powinni zapytać o zdanie jeszcze Urząd Nadzoru Budowlanego, bo przecież mowa o kredytach na mieszkania albo i PZPN - jacyś piłkarze też na pewno zaciągali kredyty we frankach.

REKLAMA

Tylko że to całkiem poważna sprawa. Nie tylko ze względu na to, że dotyczy setek tysięcy rodzin w Polsce. Nie tylko dlatego, że czysto teoretycznie skrajne orzeczenia SN mogłyby solidnie przeczołgać sektor bankowy w Polsce, który w istocie (chcemy czy nie) jest krwiobiegiem gospodarki.

To poważna sprawa również dlatego, że ta frankowa saga ciągnie się bez końca i Sąd Najwyższy wydawał się ostatnią instytucją państwa, która może tę sprawę rozwiązać. Ale najwyraźniej nie chce albo nie umie, bo 11 maja skapitulował.

Sędziowie robią żenujące uniki

Ważny jest kontekst, a on w skrócie wygląda tak: najpierw SN liczył, że nie będzie musiał sam decydować, co zrobić z kredytami frankowymi, bo podpowie mu TSUE. Przesunięto więc posiedzenie SN pod pretekstem choroby Pierwszej Prezes SN, ale TSUE nie pomógł, bo zrzucił odpowiedzialność na sądy krajowe. Te oczywiście nie wiedzą co zrobić i patrzą na SN. Ten nie chce nic powiedzieć, więc po raz kolejny przesuwa posiedzenie, bo może okrojony skład Izby Cywilnej sprawę rozwiąże na posiedzeniu 7 maja. Nie rozwiązał, też częściowo uchylił się przed pytaniami.

Przyszedł czas, żeby z problemem się zmierzyć. Godziny wyczekiwania urozmaicone alarmem bombowym w budynku SN, nerwowe stukanie palcami o blat, a na koniec oświadczenie, że SN nie podejmie decyzji, bo musi zasięgnąć opinii eksperckich. Brzmi rozsądnie? Na pozór.

Izba Cywilna SN w pełnym składzie 28 sędziów (a w takim obradowała tylko dwa razy w tej dekadzie, co pokazuje wagę problemu) poprosiła o opinie: Narodowy Bank Polski, Komisję Nadzoru Finansowego, Rzecznika Finansowego, Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka.

Rzecznik Praw Dziecka to wcale nie żart! Sędziowie uznali, że kredyty frankowe to problem społeczny, zaciągały je rodziny, a rodzina to rodzice i dzieci. W interesie dzieci musi się zatem wypowiedzieć ich Rzecznik. To taki absurd, że głowa wybucha. Ale o tym już chyba wszyscy słyszeli.

Ciekawe również, że wypowiedzieć ma się również Rzecznik Praw Obywatelskich. Pytanie tylko, który? Polityczne wojenki bowiem spowodowały, że niedawno Trybunał Konstytucyjny kierowany przez Julię Przyłębską uznał, iż przepis ustawy o RPO, który pozwala pełnić obowiązki Rzecznikowi Praw Obywatelskich po upływie kadencji do czasu objęcia stanowiska przez następcę, jest niezgodny z Konstytucją. Nowego Rzecznika nadal nie ma. Adam Bodnar z powodu tego wyroku TK zniknie 15 lipca. Zostaniemy bez Rzecznika? Kto wtedy doradzi SN? A może będzie to pretekst, żeby czekać w nieskończoność na nowego?

Jeszcze dziwniej brzmi prośba o opinię Rzecznika Finansowego. Nie dlatego, że podważam ten urząd, przeciwnie. Przecież dopiero co to Rzecznik Finansowy pytał Sąd Najwyższy o kredyty frankowe. Ci sami sędziowie, ale w okrojonym składzie zaledwie 7 maja odpowiadali na jego pytania i do końca nie odpowiedzieli, bo nie wiedzieli co. Liczyli, że sprawę do końca rozwiąże 11 maja pełen skład Izby Cywilnej. A ten wraca z prośbą o podpowiedź do RF. Czeski film!

I z NBP jest całkiem śmiesznie, bo niby to logiczne, żeby bank centralny zabrał głos, ale NBP od dawna powtarza, że nie komentuje zagadnień prawnych, a tu prawnicy jednak proszą o radę. Czy prezes Glapiński się ugnie? Obstawiam, że tak, bo poczuje się połechtany (w końcu, po zniewadze ze strony KNF, który o zdanie nie pytał, kiedy wymyślił swój plan na ugody frankowe).

A najdziwniejsze jest to, że w tym gronie doradców, których sędziowie poprosili o opinię, nie znalazł się UOKiK. Dlaczego? Przecież to właśnie UOKiK zajmuje się klauzulami niedozwolonymi. I to kolejny absurd. Czyżby szef UOKiK Tomasz Chróstny grał w nieodpowiedniej drużynie?

Można było pytać nawet związek kynologiczny, ale w styczniu, do cholery!

A na koniec uwaga, która może powinna być pierwszą: dlaczego sędziowie dopiero teraz, po miesiącach oczekiwania, poprosili o te stanowiska inne organy państwa? Czy nie można było pytać a choćby i związek kynologiczny, ale od razu, w styczniu, kiedy Pierwsza Prezes SN Małgorzata Manowska skierowała do sędziów te sześć pytań o franki? Można było.

Nie chodzi więc o to, że sędziowie nie wiedzą, jak orzekać, oni po prostu nie chcą orzekać i dlatego przeciągają sprawę. Nie chcą robić tego razem - starzy z nowymi, powołanymi przez tzw. neo-KRS, bo wspólne orzeczenie to uznanie legalności części nowych sędziów, których starzy nie uznają za legalnie wybranych według kontrowersyjnych zasad narzuconych przez PiS.

REKLAMA

A więc polityka - to ona sparaliżowała jedną z najważniejszych instytucji państwa. I to jest naprawdę przerażające. I właściwie zamiast wieszać psy na sędziach SN bardziej jest mi ich szkoda, bo próbują walczyć o to, w co wierzą, o prymat prawa, a frankowiczom tylko obrywa się rykoszetem.

Kiedy to się wreszcie skończy? Na opinie wzmiankowane instytucje dostały od SN 30 dni. SN wcale nie wyznaczył jednak nowego terminu posiedzenia, więc jest otwarte pole do przeciągania sprawy w nieskończoność. Padają sugestie, że przed wakacjami nie ma szans na kolejny odcinek tej telenoweli. Może wrzesień? Czy i wtedy nie znajdzie się jakiś protest? Wygląda to tak, jakby najpierw jednak trzeba było rozwiązać problem z upolitycznieniem SN. Inaczej frankowicze nadal będą zakładnikami.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA