Rząd chciał po cichu zawyżyć podatek, bo rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. Teraz ma problem
Niedawno okazało się, że rząd ściemnia, mówiąc, że to Unia Europejska każe nam podnieść VAT na gaz z 0 do 23 proc. A teraz rząd sam się do tego przyznał, że owszem, może podnieść tę stawkę jedynie do 5 proc., ale jeszcze się zastanowi, czy to zrobi, czy huknie z grubej rury stawką 23 proc. Jak będziecie naciskać, to może pójdzie wam na rękę. Trzymam kciuki, żeby huknął. Fot. Krystian Maj/KPRM
VAT na gaz może być niższy niż 23 proc.
Co prawda nie powiedział, co musi się stać, żeby rząd uznał, że VAT należy obniżyć, a całe to gadanie to ewidentne mydlenie oczu, ale przynajmniej przyznał to, na czym w ubiegłym tygodniu przyłapała go „Rzeczpospolita”. To nieprawda, że Polska musi rozmontować część tarczy antyinflacyjnej, przywracając pełną stawkę VAT na gaz od stycznia 2023 r. Wystarczy, że podniesienie VAT o 5 proc., nie musi od razu do 23 proc.
Co więcej, rzecznik jasno przyznał, że podwyżka VAT do 23 proc. wynika z tego, że rząd bardzo potrzebuje pieniędzy, bo „musi mieć na uwadze cały budżet i spięcie tego budżetu”. Zabrzmiało, jakby minister finansów naprawdę solidnie zaczął się martwić pustkami w kasie.
Jak będziecie głośno krzyczeć, może załatwicie sobie obniżkę podatku
Ale z drugiej strony stanowisko w sprawie podwyżki VAT na gaz nagle zmiękło. Jeszcze z tydzień temu premier mówił, że stawka wzrośnie i koniec dyskusji. Dziś rzecznik mówi, że „to tylko propozycje rządu”. To znaczy, że jak zrobi się duży raban, to rząd gotów jest ustąpić i nie zdzierać z podatników tak bardzo, jak planował. A jak Polacy będą siedzieć cicho, to po te pieniądze sięgnie.
Ale czy to byłoby źle? Zaraz zaczniecie rzucać we mnie nożami, ale uważam, że to bardzo dobrze, że stawka VAT na gaz wróci do wyjściowego poziomu i rząd nie będzie tu serwował Polakom prezentów. I nie dlatego, że tak bardzo zależy mi na dodatkowych wpływach do budżetu, ale dlatego, że inaczej nie zaczniemy oszczędzać gazu.
Polacy nawet się nie starają oszczędzać energii
A dotąd te oszczędności idą nam słabo, szczególnie w gospodarstwach domowych. Jak niedawno policzył brukselski think tank Bruegel, w tym roku w okresie styczeń-listopad kraje Unii Europejskiej średnio zredukowały zużycie gazu o 11 proc. w porównaniu do średniej z lat 2019-2020.
Z jednej strony pozytywnie wyróżnia się Finlandia, której udało się zredukować zapotrzebowanie na gaz aż o 53 proc., ale z drugiej Słowacja zwiększyła jego zużycie o 5 proc.
A Polska? Wypadamy średnio, obniżyliśmy zużycie o 13 proc. Ale to, co jest najbardziej interesujące, to fakt, że to głównie zasługa przemysłu. Ten ograniczył zużycie gazu o 35 proc., do tego dołożył się sektor energetyczny, który zużył o 23 proc. mniej gazu w tym roku. A tymczasem gospodarstwa domowe mają to w nosie i zmniejszyły swoje zużycie ledwie o 6 proc.
A przypomnę, że 6 proc. zużycia gazu można zaoszczędzić, obniżając temperaturę grzania o 1 stopień Celsjusza średniorocznie. Wysiłek wydaje się niewielki. Tylko nam się nie chce.
Jeszcze w sierpniu United Surveys w sondażu dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF zapytał Polaków, czy zamierzają oszczędzać energię - 60 proc. powiedziało nie.
Jak dalej będziemy mrozić ceny wszystkich i obniżać VAT do minimum, na pewno ochoty do oszczędzania nam nie przybędzie.