Minionych wakacji nasz narodowy przewoźnik nie będzie wspominał z sentymentem. Według danych agregatora lotów PLL LOT straciły udział w rynku na rzecz lowcostów.
W trakcie pandemii PLL LOT zaczęły rozwijać ofertę lotów dla turystów. Przewoźnik rzucił przed wakacjami na rynek tanie bilety, kusząc wygodnymi połączeniami z wielu polskich miast do popularnych kierunków urlopowych – Dubrovnika, Korfu czy Burgas.
Operacja zakończyła się nadspodziewanie dobrze. Na tyle, że szefowie linii zaczęli głośno zastanawiać się, dlaczego LOT nie wykorzystywał tego potencjału wcześniej. Przytaczałem wtedy dane agregatora fru.pl, w którym klienci zaczęli niespodziewanie przerzucać się na tradycyjne linie. Czyli głównie na naszego narodowego przewoźnika.
Cały 2020 r. też nie okazał się dla LOT-u zły
Przewoźnik nie stracił udziałów w rynku, tracąc nieznacznie dystans do Ryanaira i jednocześnie zachowując minimalną przewagę nad Wizzairem.
Danych za 2021 r. jeszcze nie mamy. Urząd Lotnictwa Cywilnego opublikował wyniki za pierwszy kwartał. Z punktu widzenia LOT-u wyglądało to obiecująco. Wzrost udziału o 12 p.p z 26 proc. do 38 proc. W wakacje coś się jednak zacięło.
Serwis esky.pl podaje, że udział LOT-u w okresie czerwiec-sierpień spadł z 20 proc. do 11 proc. w porównaniu do analogicznego okresu ubiegłego roku. Szefowie linii podają, że z programu „LOT na wakacje” skorzystało ok. 340 tys. Polaków. Co jest tego powodem?
Część ruchu w statystykach uciekła przewoźnikowi do touroperatorów
Linia nawiązała na przełomie 2020 i 2021 r. współpracę m.in z Exim Tours, Rainbow i Itaką.
Nie zmienia to jednak faktu, że bieżący rok jest dla LOT-u zwyczajnie słaby. Do końca sierpnia przewoźnikowi udało się przewieźć 2 mln pasażerów – nieco mniej niż w całym 2020 r. I jednocześnie o 7 mln mniej niż w 2019. Polska linia nie ma jednak zbyt dużego wyboru. Musi inwestować w zaufanie turystów. Ruch biznesowy odradza się bardzo powoli, a loty do USA, na których LOT dobrze zarabia, są zablokowane decyzją administracji Joe Bidena do listopada.