Sprzedawczyni ogrywa autonomiczny kiosk Ruchu. Klienci walą do niej jak w dym
Ruch uruchomił w Warszawie swój pierwszy w pełni autonomiczny kiosk, w którym rolę kioskarki pełni terminal zbliżeniowy. Traf chciał (a może to celowe?), że dokładnie po drugiej stronie placu stoi niemal identyczna budka. Ale z sympatyczną panią sprzedawczynią w środku.
Bezobsługowy kiosk, działający 24h na dobę, stanął przy pl. Unii Lubelskiej, przy wylocie na ul. Puławską. To samo serce Warszawy. Miejsce, w którym na budkę z napisem „Ruch” natkniemy się średnio co kilkaset metrów. Nie chciałbym tu więc snuć jakiś spiskowych teorii. Fakt faktem, że umieszczenie automatu obok tradycyjnego kiosku mimowolnie pozwoli za parę miesięcy wyciągnąć różne obserwacje.
Na razie wygrywa sprzedawczyni. W okolicach południa przy jej stanowisku co chwilę zatrzymywał się jakiś przechodzień. Autonomiczny kiosk w trakcie 10 minut, które spędziłem w jego sąsiedztwie, nie zainteresował tymczasem nikogo.
Kiosk bez gazet?
Dlaczego tak jest? Wiele osób idzie zapewne po zakupy na pamięć. Automat zaczął działać dopiero w tym tygodniu, więc czasu na oswojenie się z jego obecnością było niewiele.
Mnie osobiście odrzuciłoby jednak co innego. Otóż w kiosku Ruchu nie można kupić… gazet. Przedstawiciele sieci przyznali, że nie dysponują jeszcze urządzeniem, które mogłoby sprawnie transportować papierowe wydawnictwa do rąk klienta.
Co więc znajdziemy w środku? Wszystko poza tym, z czego słyną kioski – napoje, przekąski, gotowe obiady do odgrzania, chipsy, długopisy, artykuły higieniczne, a nawet samochodziki-zabawki. Jest również panel z parzoną kawą i herbatą. Część, że tak powiem, płatnicza składa się z dwóch ścian. Na każdej z nich jest osoby terminal, co oznacza, że zakupy mogą robić jednocześnie dwie osoby.
Człowiek-maszyna 1:0
Skoro jesteśmy już przy płaceniu – to w zasadzie kolejny minus nowego dziecka Ruchu. Potencjalni klienci natrafiają na terminal płatności zbliżeniowych. Dla mnie nie jest to problem, i tak zakupów dokonuje za pomocą smartfona. Osoby, które wolą fizycznie włożyć kartę do terminala, albo nie daj boże zapłacić gotówką, odbiją się jednak nomen omen od ściany.
Samej transakcji dokonuje się już za to w miarę sprawnie. Nieco do życzenia pozostawia prędkość działania ekranu dotykowego, który reaguje z duuuużym opóźnieniem. Jeżeli wiemy, co chcemy kupić, to raczej nie będzie problemem. Jednak już przeskakiwanie z działu do działu i zastanawianie się nad wyborem, może być nieco irytujące.
Szybciej i wbrew pozorom wygodniej zakupy zrobi się chyba jednak u sprzedawczyni z drugiego końca placu. No cóż, na razie człowiek-maszyna 1:0.