Authentic Brands Group przejmuje Reeboka od Adidasa i wprowadza nowe porządki, przeprowadzając koncentrację rozlokowanych na całym świecie podmiotów. Wszystkiemu bacznie przygląda się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Nowy właściciel Reeboka liczy na wzmocnienie swojej głównej marki – amerykańskiej sieci odzieżowej Forever 21. Przypomnijmy: jej właściciele we wrześniu 2019 r. złożyli do sądu wniosek o upadłość. Głównym powodem był rozwój e-commerce i wynikającego z tego powodu kłopoty finansowe dla stacjonarnego handlu. Wtedy pomocną rękę Forever 21 podali inwestorzy z Authentic Brands Group. Teraz przyszedł czas na ratowanie też Reeboka.
Pierwszym krokiem jest koncentracja takich spółek jak: Reebok International Limited z Londynu, Reebok International Ltd. z Bostonu i Reebok Marketing GmbH w niemieckich Herzogenaurach. Temu, a także aktywom, zobowiązaniom i umowom związanym z marką Reebok, bacznie przygląda się UOKiK.
Zakup Reeboka od Adidasa jest dla Authentic Brands Group największy transakcją w historii funkcjonowania firmy. Wcześniej skupiona takie bankrutujące podmioty jak Barneys New York, czy Brooks Brothers. W ten sposób Adidas bardzo chętnie pozbył się kuli u nogi, nie bacząc nawet na zdecydowanie mniejszą od zakupu cenę. Ostatecznie Authentic Brands Group kupiło Reeboka za 2,5 mld dol.
Adidas miał dać Reebokowi skrzydła. I nie dał
W 2005 r. Reeboka kupił jego odwieczny konkurent – Adidas. Za 3,8 mld dol. Ten kontrakt miał pomóc realnie walczyć z Nike na rynku amerykańskim. Mimo kolejnych kłopotów rynkowych Reebok jakoś sobie radził. Globalna sprzedaż spółki w latach 2000-2004 wzrosła o prawie 1 mld dol., osiągając wartość 3,79 mld dol., w tym sprzedaż w USA wyniosła około 1,1 miliarda dolarów.
Wejście Adidasa miała tylko te wyniki poprawić. Ale nic takiego się nie stało. Nadzieje miał dawać m.in. sprzedażowy hit – buty tonizujące EasyTone, które miały kształtować plecy użytkownika poprzez sam chód. Owszem, produkt okazał się dobrym pomysłem, ale na długo Reebokowi nie pomógł. Firma dalej plasowała się za Nike, Adidasem i Pumą.
W kolejnych latach dochodziły następne problemy. M.in. skończyła się umowa licencyjna Reeboka z National Football League. W 2011 r. z kolei Federalna Komisja Handlu USA nakazała Reebokowi zwrócić klientom 25 mln dol. za „zwodniczą reklamę”. W 2019 r. udało się Reebokowi odzyskać rentowność, co wiązało się przede wszystkim z cięciem wydatków (m.in. przez zamknięcie nierentownych sklepów). Ale później znowu pandemia pokrzyżowała dalsze biznesowe plany. W ciągu zaledwie 9 ostatnich miesięcy sprzedaż Reeboka spadła o aż 22 proc. Koniec końców w Adidasie stracili cierpliwość.
Fitness zostawił Nike daleko w tyle
Chociaż firmę założyli w Anglii w 1958 r. Joe i Jeff Fosterowie to na amerykańskim rynku wszystko tak po prawdzie zaczęło się w 1982 r. Wtedy światło dziennie zobaczyły buty Freestyle firmy Reebok – zaprojektowane specjalnie dla kobiet pierwsze buty do fitnessu. Do ćwiczeń wkładała je aktorka Jane Fonda. Z kolei Cybill Shepherd założyła parę Freestyle od Reeboka na czerwony dywan podczas rozdania nagród Emmy w 1985 r. Efekt? W 1987 r. doszło do detronizacji Nike i początków panowania Reeboka w USA. Do 1988 r. firma mogła pochwalić się roczną sprzedażą na poziomie 1,8 mld dol. W tamtym czasie sprzedaż Nike byłą na poziomie 1,2 mld dol.
Potem było już tylko gorzej. Ratowano się na różne sposoby. Podpisywano umowy sponsorskie s takimi sławami koszykarskimi jak Shaquille O'Neal i Allen Iverson. Później był też kontrakt z National Football League i umowy z z raperami Jay-Z i 50 Cent. Ale na nic się to zdało, tej marketingowej aktywności w ogóle nie było widać na rynku masowym.