Ceny prądu wystrzeliły, Polacy łapią się za portfele. Zobacz, kto za to naprawdę odpowiada
Tomasz Rożek, autor popularnego kanału Nauka. To lubię. wziął pod lupę słynne już billboardy z żarówką i ceną wytworzenia energii. Ta kampania mocno manipuluje przekazem. I w tym filmie to pokazuję. Pomyśleć, że jej twórcy twierdzą, że to kampania edukacyjna – mówi autor.
Tomasz Rożek to polski dziennikarz naukowy i fizyk, doktor nauk fizycznych, znany szerokiej publiczności jako popularyzator nauki. Na YouTube prowadzi kanał Nauka. To lubię, w którym między innymi wyjaśnia współczesną naukę, przedstawia ciekawostki, opowiada o historii nauki czy tłumaczy jak działa człowiek.
Tomasz Rożek porusza też tematy związane z energetyką. Każdy z nas ładuje smartfona, więc nic dziwnego, że cieszą się one sporym zainteresowaniem.
W najnowszym odcinku naukowiec zajął się kampanią billboardową dotyczącą właśnie energii. Konkretnie rachunków za prąd. Polska zostało dosłownie zaklejona plakatami przedstawiającymi żarówkę, której towarzyszą hasła „Polityka klimatyczna Unii Europejskiej odpowiada za 60 proc. kosztów produkcji energii” oraz „polityka klimatyczna UE = droga energia, wysokie ceny”.
Plakaty wzbudziły od razu olbrzymie emocje. Wielu odebrało ją jako przygrywkę do polexitu. Kampania jest tak skonstruowana, że nie da się jej wprost zarzucić kłamstwa. Jednak całej prawdy też nie przedstawia.
Do sprawy odniosła się nawet Komisja Europejska, która na Twitterze napisała, że polityka unijna nie jest odpowiedzialna za 60 proc. Twojego rachunku za prąd. Przeciwnie, znaczna część tego rachunku składa się z kosztów przesyłu, podatków krajowych i innych opłat. Pieniądze ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2 nie trafiają do Brukseli, tylko do polskiego budżetu.
Przekaz kampanii jest jasny, gdyby nie opłata klimatyczna Unii, dzisiaj płacilibyśmy tylko 40 proc. jej ceny. Otóż jest to nieprawda i to podwójna. Kampania jest bałamutna, manipuluje faktami - mówi w filmie naukowiec.
W podatkach państwo zabiera dwa razy więcej niż CO2
Wylicza on, że wprawdzie 60 proc. kosztu wytworzenia energii elektrycznej to opłata klimatyczna, ale produkcja energii to 32 proc. ceny rachunku. Tak więc 60 proc. opłat klimatycznych w kosztach wytworzenia energii przekłada się w sumie na 20 proc. ceny rachunku.
Zwróćcie jeszcze uwagę, że 36 proc. rachunku państwo zabiera w podatkach. To dwa razy więcej niż opłata klimatyczna. Tego na billboardach nie znajdziecie
- dodaje Tomasz Rożek.
Podobne wyliczenia przedstawia Forum Energii. Rachunek za prąd składa się z szeregu pozycji. Ponad połowę stanowi koszt energii elektrycznej. Ten, co do zasady wynika głównie z kosztu paliwa oraz kosztu emisji.
Kolejną pozycją, odpowiadającą za jedną trzecią rachunku, stanowią opłaty dystrybucyjne – głównie za korzystanie z sieci. W rachunku zawarte są również inne opłaty wynikające ze wspierania inwestycji np. opłata kogeneracyjna (0,5 proc.) lub OZE (0,1 proc.), lub ze starych zobowiązań (rozwiązania kontraktów długoterminowych KDT) – tzw. opłata przejściowa. Nowym składnikiem ceny jest opłata mocowa, płacona elektrowniom za to, że są w systemie. To ponad 6 proc.
Istotną pozycją są obciążenia podatkowe – VAT, który w poprzednich latach wynosił 23 proc., i akcyza w wysokości 5 zł/MWh. W ramach tzw. tarczy inflacyjnej rząd zniósł akcyzę, a VAT obniżył do 5 proc.
Z wyliczeń forum Energii wynika, że uśredniony koszt CO2 to ok. 23 proc. łącznej ceny energii elektrycznej w taryfie G11.
Wysokie rachunki za prąd to wina rządu
Organizacja przypomina też, że system handlu uprawnieniami do emisji działa na poziomie unijnym, ale dochody ze sprzedaży uprawnień zasilają budżet krajowy. Wysokie ceny spowodowały rekordowe wpływy do polskiego budżetu - w ostatnich latach szybko rosły. W latach 2019-2021 wyniosły odpowiednio: 11, 14 i 25,5 mld złotych.
Tomasz Rożek w swoim filmie także porusza tę kwestię i dodaje, że środki z opłat powinny być przeznaczone na budowę zeroemisyjnej energetyki. Tymczasem pieniądze te zwyczajnie rozpłynęły się w budżecie.
Rachunki za prąd byłyby niższe, gdybyśmy te miliardy przeznaczyli na odnawialne źródła energii czy elektrownie atomowe. Jednak zamiast na dekarbonizację zostały one przeznaczone na przejedzenie.
Tymczasem głównej przyczyny zbyt wysokich rachunków energetycznych Polaków należy szukać w zbytnim uzależnieniu polskiej gospodarki od węgla, w przestarzałych elektrowniach i instalacjach i w zaniechaniach górniczo-energetycznych powielanych od wielu lat - pisał o tym Michał.
Pisze on też, że za akcją stoi Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie, w skład którego wchodzą m.in. takie państwowe spółki jak PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, Tauron Wytwarzanie, Enea, Energa Elektrownia Ostrołęka, czy PGNiG Termika.
Widać więc jak na dłoni, że Skarb Państwa w Polskich Elektrowniach ma wiele do powiedzenia. I pewnie w przypadku najnowszej kampanii informacyjnej było tak samo.