Współczesna chemioterapia jest bardzo skuteczna, ale jednocześnie wyniszczająca dla organizmu. Polski projekt zakłada nową klasę leków, działających precyzyjnie na chore tkanki. Obecnie jest testowany na zwierzętach, a w przyszłym roku spółka rozpoczyna pierwszą fazę badań klinicznych na ludziach.
Naukowcy Biotts stworzyli autorski nośnik leków, który może być wykorzystywany do transportu leków przez skórę. Poprawi to celowane działania – w końcu chodzi o to, aby leczyć zmienione chorobowo tkanki, aby nie cierpiał cały organizm i zdrowe komórki.
Dr Paweł Biernat, prezes wrocławskiej spółki Biotts (na zdjęciu powyżej po prawej), podkreśla, że jego system przenosi dużo większe cząstki, niż robi to światowa konkurencja.
Możemy kontrolować szybkość i głębokość wchłaniania leku tak, aby trafić wyłącznie do chorobowo zmienionych tkanek lub krążenia ogólnoustrojowego. To otwiera nowy rozdział dla producentów leków – mówi naukowiec.
Podawanie leków przez skórę nie jest nowe samo w sobie. Jednak wcześniejsze rozwiązania nie były pozbawione wad. Pozwalają one podawać substancje rozpuszczalne tylko w tłuszczach i o stosunkowo małej wielkości cząsteczki. Polacy wykorzystują również cząstki rozpuszczalne w wodzie.
Polska metoda pozwala przenosić kilka substancji jednocześnie.
Już teraz zespołowi pod kierownictwem dra Biernata udało się przetransportować peptydy stosowane w cukrzycy typu II. W jaki sposób naukowcom udało się osiągnąć ten cel bez uszkodzenia skóry? Ich nośnik „zmiękcza” chwilowo tzw. cement międzykomórkowy. Wówczas substancja aktywna przedostaje się do organizmu - bez bólu i podrażnień.
A dlaczego polscy naukowcy musieli skorzystać z nośnika?
Skóra jest największą i najsilniejszą barierą w ludzkim organizmie. Posiada mechanizmy obronne przed białkami, co uniemożliwia transport leków bez zastosowania odpowiedniego nośnika. Ten chroni substancję czynną i pomaga jej przeniknąć do organizmu – wyjaśnia dr Biernat.
Nośnik jest przy tym obojętny dla organizmu i biodegradowalny. Sam lek, zamknięty w nośniku, nie traci swojej aktywności i właściwości. To kluczowe, bo aby substancja czynna mogła zadziałać, musi przeniknąć przez skórę w nienaruszonej formie.
Trwają badania na świniach
Polski zespół zakończył już badania na dużych i małych gryzoniach. Pozytywne rezultaty przełożyły się na decyzję o kontynuacji testów na większych zwierzętach, które zakończyć się mają we wrześniu.
Przygotowujemy teraz metody i walidacje, dzięki którym przeprowadzimy badania stabilności, a następnie złożymy pełną dokumentację do Urzędu Rejestracji Leków w celu wkroczenia w pierwszą fazę badań klinicznych – dodaje Hanna Dopierała-Bartczak, kierownik laboratorium Biotts.
Firma przygotowuje się również do przeniesienia technologii z laboratorium do produkcji. Potencjał jest tym większy, że do tej pory, mimo wielu prób, opracowano tylko 44 leki w formie systemów transdermalnych, bazujących tylko na 13 substancjach czynnych.
Cel: pierwsza faza badań klinicznych na ludziach w 2023 r.
Biotts bada również możliwość wykorzystania opracowanej technologii w onkologii. Dzięki temu lekarze mogliby uzyskać większą koncentrację leku bezpośrednio w guzie nowotworowym z pominięciem zdrowych tkanych. Podanie miejscowe (np. w postaci plastra lub maści) zniwelowałoby możliwość wystąpienia działań niepożądanych.
Terapia celowana umożliwi odciążenie całego organizmu, a to może oznaczać koniec z wyczerpującymi terapiami. Istotna jest skuteczność naszego nośnika niezależnie czy będzie on w postaci plastra, maści lub żelu – mówi dr Jan Meler, współzałożyciel Biotts.