Zdecydowana większość polskich przedsiębiorców uważa, że nasz biznes odegra kluczową rolę w odbudowywaniu Ukrainy, gdy w końcu wojna najeźdźcza Rosji się zakończy. Co ciekawe, wcale nie firmy budowlane są najbardziej chętne do stawiania na nogi ukraińskiej gospodarki, lecz głównie transportowe i produkcyjne.
Takie zaskakujące wyniki przynosi badanie opinii wśród polskich przedsiębiorców, które zostało przeprowadzone na zlecenie Krajowego Rejestru Długów (KRD). Właścicieli firm zapytano między innymi o ich ocenę wpływu wojny na ich sytuację i całą polską gospodarkę, ale także poproszono o deklaracje dotyczące działalności w Ukrainie po zakończeniu wojny.
Na pytanie, czy polskie firmy będą miały znaczący udział w odbudowie Ukrainy po zakończeniu wojny, twierdząco odpowiedziało siedmiu na dziesięciu przedsiębiorców. Spośród pięciu wymienionych branż, największym entuzjazmem w tej kwestii wykazują się firmy z sektora transportowego (prawie 97 proc.) i produkcyjnego (91 proc.), a najmniejszym – z sektora budowlanego (44 proc.). Gdzieś pośrodku znalazł się handel (77 proc.) i usługi (63 proc.).
Kolejną dość zaskakującym wnioskiem płynącym z badania jest to, że najbardziej pesymistycznie udział polskich firm w odbudowie Ukrainy po wojnie widzą przedsiębiorcy z województw graniczących z tym krajem – lubelskiego i podkarpackiego oraz podlaskiego, które graniczy z Białorusią. Z drugiej strony bardzo pozytywnie szanse polskich firm na udział w odbudowie Ukrainy widzą firmy z województw północnych, w tym warmińsko-mazurskiego, które graniczy z terytorium Rosji.
Co naturalne, prawie wszystkie firmy oceniają, że wojna będzie miała wpływ na polską gospodarkę, ale niekoniecznie wyłącznie negatywne, takie jak wzrost cen energii, surowców i półproduktów czy ogólnie wzrost inflacji, a także stóp procentowych. Co czwarty przedsiębiorca uważa, że wojna będzie miała zarówno negatywne, jak i pozytywne skutki dla polskiej gospodarki, a 8 proc. firm widzi głównie pozytywne efekty dla polskiej gospodarki.
Jak pisaliśmy, według ostatecznego gusowskiego odczytu inflacji w marcu, wzrost cen w tym miesięcy w skali rocznej wyniósł okrągłe 11 proc. Jak wskazuje Jakub Olipra, starszy ekonomista Credit Agricole, głównym czynnikiem oddziałującym w kierunku wzrostu inflacji była wyższa dynamika cen paliw oraz nośników energii. Czynnikiem numer trzy rosnąca dynamika cen żywności i napojów bezalkoholowych.
Niestety nic nie wskazuje na to, by wysoka inflacja miała szybko przeminąć. Podtrzymujemy prognozę, że inflacja ogółem wyniesie 10,8 proc. w bieżącym roku i 6,2 proc. w 2023 r. przy założeniu, że tarcza antyinflacyjna zostanie przedłużona do końca 2023 r. – pisze Olipra w komentarzu. Ekonomista wskazuje, że najbardziej realnym scenariuszem jest zakończenie obecnego cyklu podwyżek stóp procentowych w lipcu na poziomie 5,50 proc.