Polski Ład może zostać zaorany. Resort finansów działa jak startup z Doliny Krzemowej
Dziur w Polskim Ładzie jest tak wiele, że jeden zespół w Ministerstwie Finansów pracuje nad tym, żeby je doraźnie łatać, ale inny prawdopodobnie układa całą reformę od nowa, co oznacza, że jak im się uda, Polski Ład może zostać odwołany, a na jego miejsce ogłoszony Nowy Ład+. A jak się nie uda? Wtedy asekuracją są przygotowywane równolegle łaty. Ciekawe, czy poradzą one sobie z bublem numer 1500100900, czyli koniecznością zapłacenia podatku od podatku? Na szali są przegrane wybory i utrata władzy przez PiS.
Trzeba się ratować, bo sondaże partyjne pokazują, że PiS jest w tarapatach. Według najnowszego sondażu IBRiS Polski Ład, choć miał być asem w rękawie, wcale nie ułatwił PiS odbudowania poparcia, które utrzymuje się na poziomie ok. 30 proc.
Według IBRiS dziś na PiS zagłosowałoby 31,1 proc. badanych, na Koalicję Obywatelską 26,7 proc., na Polskę 2050 Szymona Hołowni 11,1 proc., na Konfederacje 6,9 proc., na Lewicę 6,6 proc., a na PSL-Koalicję Polską 5,2 proc.
Co to oznacza? Otóż według symulacji podziału mandatów przygotowanej przez prof. Jarosława Flisa, socjologa z UJ dla „Rzeczpospolitej" na podstawie tegoż sondażu IBRiS, gdyby wybory odbyły się dziś, opozycja (KO, Polska 2050, Lewica i PSL) miałaby 248 mandatów, a PiS 186 i nawet razem z Konfederacją, która uzyskałaby 25 mandatów, nie mógłby stworzyć rządu.
I odwołanie ministra finansów z pewnością wizerunkowo nic nie da. Dlaczego? Bo Polacy nie wiedzą, kto to jest - a raczej był. Tadeusz Kościński dla przeciętnego Polaka jest zupełnie nierozpoznawalny jako minister finansów i świetnie pokazują to sondaże.
Ten wykonany dopiero co przez United Surveys dla DGP i RMF FM pokazał jasno, że badani oczekiwali, że konsekwencje za zamieszkanie wokół Polskiego Ładu poniosą wiceministrowie i urzędnicy (37,5 proc. wskazań) i sam premier Mateusz Morawiecki (36,1 proc.). Dymisji Tadeusza Kościńskiego oczekiwało zaś jedynie 7,7 proc. respondentów. Raczej nie dlatego, żeby ktokolwiek sądził, że minister finansów nie ma nic wspólnego z najważniejszą reformą podatkową od dziesięcioleci. Mało kto po prostu wiedział o jego istnieniu. A więc i jego zniknięcie nie zrobi na nikim wrażenia.
Prezenty zagwarantowane ustawą
Trzeba więc naprawiać Polski Ład i to szybko. I wygląda na to, że mimo, iż mamy już luty, lada chwila przedsiębiorcy mają wybrać formę opodatkowania, a nie wiedzą, w jakim systemie podatkowym funkcjonują, to Ministerstwo Finansów może napisać Polski Ład zupełnie od nowa.
I nie oszukujmy się, że to niemożliwe, bo prawo nie działa wstecz, a mamy już drugi miesiąc roku podatkowego. Jak PiS zechce, wszystko stanie się możliwe.
Na razie specjalny wysłannik do Ministerstwa Finansów, nowy wiceminister Artur Soboń zapowiada, że MF pracuje pełną parą, testuje również nowe warianty reformy, które idą dalej niż dotąd i to z pewnością na korzyści podatnika, co ma być zagwarantowane prawem! A skoro tak, to już nie będzie żadna logiczna reforma systemu podatkowo-składkowego, szykuje nam się manna z nieba dla wszystkich. I to fatalnie. Ale taka jest polityka.
Pytanie, jak i gdzie tę mannę sypać?
Kwota wolna od podatku to kłamstwo
Okazuje się, że zespół MF został podzielony na dwa niezależne od siebie oddziały i walczy - każdy na własnym froncie. Jeden idzie normalnym torem - naprawia dziesiątki dziur, które powstały przy pisaniu Polskiego Ładu za pierwszym razem. A jest co naprawiać. Podrzucę przy okazji kolejną ciekawostkę: wiedzieliście, że reforma została wymyślona tak, żebyśmy płacili podatek od podatku? Chodzi o składkę zdrowotną, której nie dość, że nie można odliczyć już od podatku, to trzeba wręcz od niej zapłacić podatek, na co uwagę zwraca Instytut Emerytalny.
To taki absurd, że gdyby nie było to straszne, byłoby całkiem śmieszne.
Zdaniem analityków Instytut Emerytalnego to wręcz „podatkowe kłamstwo Polskiego Ładu”, który miał dochodów do 30 tys. zł nie obciążać podatkami, a obciąża składką zdrowotną, która jest niczym innym jak podatkiem zdrowotnym.
A zatem to kolejne zadanie na liście do naprawy dla zespołu numer jeden.
Steve Jobs ze Świętokrzyskiej
Ale jak pisze „Dziennik Gazeta Prawna”, w MF został powołany jeszcze zespół numer dla, który pracuje niezależnie i ma działać „outside the box”, a więc niestandardowo. Ma odkleić się od tradycyjnego myślenia o zmianach podatkowych, ma odkleić się od tego, co do tej pory zostało w resorcie wymyślone i spojrzeć na polskie podatki jak niegdyś Travis Kalanick na przewozy taksówkowe. Jak Jeff Bezos na handel. Jak Steve Jobs na telefon komórkowy.
No dobrze, wystarczy.
Czy urzędnicy Ministerstwa Finansów okażą się tak zdolni jak przedsiębiorcy z Doliny Krzemowej i będą potrafili wymyślić coś zupełnie nowego, co zachwyci Polaków? Od tego zapewne zależy nie tylko głowa premiera Morawieckiego, ale i trzecia kadencja PiS, stawka jest więc duża, a ciśnienie na Świętokrzyskiej wielkie.